
Mieszkańcy Szczecinka wciąż żyją okolicznościami napadu, do którego doszło w środę 28 marca w klatce schodowej bloku przy ul. Spółdzielczej.
Przypomnijmy: Około godz. 22 nieznany dotąd policji mężczyzna uzbrojony w ostre narzędzie, prawdopodobnie nóż, zaatakował tam 35-letnią kobietę. Ofiara doznała ran kłutych uda i okolicy lędźwi. Z obrażeniami - na szczęście niezagrażającymi jej życiu - trafiła do szpitala. Być może uratował ją przeraźliwy krzyk. Usłyszeli go mieszkańcy bloku i wybiegli na klatkę schodową. Wówczas bandyta puścił swoją ofiarę i zbiegł. Jak ustalili policjanci, napastnik wcześniej podążał za swoją ofiarą. Wszedł też za nią na klatkę schodową.
Po Szczecinku gruchnęła złowroga wieść – nad Trzesieckiem grasuje nożownik! Do redakcji zaczęły docierać niepokojące wiadomości - do kolejnych napadów miałoby jakoby dojść we wschodnich dzielnicach miasta. Nasi Czytelnicy naliczyli ich aż sześć. Za każdym razem ofiary (zawsze kobiety) jakimś cudem uchodziły z życiem. – Absolutnie nie potwierdzam tych sensacji. Wiemy o jednym zdarzeniu z ulicy Spółdzielczej – zdecydowanie zdementowała mł. asp. Monika Wojnowska, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Szczecinku.
W środę (4.04) rano znów zostaliśmy postawieni na nogi – "nożownik" uderzył po raz kolejny! Tym razem dzień wcześniej, wieczorem, w okolicy skarpy przy ul. Wyszyńskiego. Policja po raz kolejny zdementowała sensacyjną wiadomość. – Nie było żadnego napadu – powiedziała nam asp. Wojnowska.
Przed świętami Wielkiej Nocy otrzymaliśmy sygnały o kolejnych „napadach”. Policjanci cierpliwie je dementowali. Podobnie jak tą, jakoby nożownik ze Spółdzielczej trafił już za kratki.
Wczoraj (czwartek 12.04) do redakcji dotarły kolejne alarmy (z kilku źródeł). – Ktoś napadł dziewczynkę. Do zdarzenia doszło na osiedlu Kopernika. Niech policja wreszcie coś zrobi, czy ma dojść do morderstwa? – pisali do redakcji zaniepokojeni Czytelnicy.
- Owszem, doszło tam do incydentu, ale nie był to napad – mówi asp. Wojnowska. – Do bawiącej się dziewczynki podszedł mężczyzna, wziął ją za rączkę i zaproponował, by z nim poszła. Dziecko odmówiło i wyrwało się. Wówczas mężczyzna odszedł. Szukamy go, ale jest to o tyle trudne, że nie dysponujemy nawet jego rysopisem. O zdarzeniu powiadomiła mama dziecka. Zdajemy sobie sprawę, że teraz każdy, najmniejszy nawet incydent, rodzi niesamowite wręcz opowieści.
Co dalej? Policja robi swoje, czyli (jak zapewnia) prowadzi czynności śledcze mające na celu pochwycenie sprawcy napadu w bloku przy ul. Spółdzielczej. Wiadomo, że okoliczności podejmowanych działań operacyjnych (jak nas zapewniono, są one prowadzone na szeroką skalę) się nie nagłaśnia.
Śledczy zapewniają i przekonują, że każdy, najdrobniejszy nawet sygnał mogący świadczyć o działalności bandyty, skrupulatnie sprawdzają. Proszą też o telefony, szczególnie, gdy ktoś posiada wiedzę w sprawie napadu przy ul. Spółdzielczej. Oczywiście, gwarantują anonimowość dla informatora. (red)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
hm robią,bardziej robili wystarczyło "tupnąć" i nie było ani jednego ...
3 dni temu rozmawiałem z koleżanką z tego bloku, żaden policjant sie nie pojawił aby zapytać o szczegóły. W tych blokach mieszka calkiem dużo starszych ludzi, którzy są czesto dobrze zorentowani co sie dzieje w okolicy. Uważam to za powazny błąd w pracy operacyjnej policji. Teraz gdy mineło 2 tygodnie to już jest za późno. Każdy z tych trzech ciosów mógł być śmiertelny.
agenturę w środowisku psychopatów, że niby gdzie się oni spotykają, co robią na codzień? Jak ludzie nie pomogą dojdzie do tragedii.
zwanej miastem i powiatem, straż miejska na zachodzie, policja na zachodzie będzie dziki wschód na wschodzi który zresztą i tak tam jest, słynie z tego Kopernika gdzie zakapturzone szczyle robią co chcą