Jeszcze na początku lat osiemdziesiątych plac Wolności dosłownie tonął w różach. Nie licząc parku, było to najbardziej ukwiecone miejsce w Szczecinku. Dzisiejszy obszar placu Wolności - dawnego Rynku, ogranicza się do jego historycznych granic, ale jeszcze 20 lat temu rozciągał się aż do Niezdobnej. W tym czasie centralne miejsce zajmowało rondo. W kącie pomiędzy ratuszem a barem mlecznym „Poranek” wciśnięty był niewielki parking. Pozostały wolny teren, oprócz chodników, zarezerwowany był pod zieleń, której podstawowym zadaniem było dość skuteczne maskowanie przemysłowego otoczenia od strony ul. Zamkowej. Za wysokim żywopłotem ukryta była publiczna toaleta, a za nią tereny Zakładu Przemysłu Terenowego w wysokim, ceglastym kominem fabrycznym. Wschodni skraj placu (co doskonale widać na widokówce z lat 70.), zajmowała zieleń z różanymi klombami, postojem taxi i nieodłączną zieloną budką telefoniczną. W 1992 roku w tym miejscu oddano do użytku potężny blok, który stanął dokładnie w historycznych granicach zabudowy dawnego Rynku. Jego budowa ślimaczyła się przez kilka ładnych lat, a wszystko dlatego, że miejsce okazało się wyjątkowo pechowe. Tak to przynajmniej wynika z najnowszych dziejów tego fragmentu naszego miasta. Otóż do 1945 roku w skład wschodniej pierzei wchodziły trzy dwupiętrowe kamieniczki. Każda z nich miała płaskie dachy i bardzo bogaty wystrój elewacji. Ta narożna od strony dzisiejszej ul. 9 Maja (wtedy Preußische Straße) znana była z tego, że właśnie w jej murach podczas podróży z Królewca z 19 na 20 grudnia 1809 roku nocował król Fryderyk Wilhelm III i królowa Luiza. Jak głosi legenda, to właśnie tutaj, królowa zgubiła swój zaręczynowy pierścionek. Środkowa kamienica słynęła z tego, że na jej parterze mieściła się najstarsza w mieście apteka. Nazywano ją „Stara apteka” (Alte Apotheke). To właśnie przez nią, a konkretnie przez duże zasoby zgromadzonego tam spirytusu, przydarzyła się tragedia. Otóż już po zakończeniu krwawych walk o miasto pomiędzy zdobywcami doszło do nieporozumień przy konsumpcji rzeczonego spirytusu. Efekt był taki, że cały uliczny kwartał pomiędzy dzisiejszym placem Wolności, ul. 9 Maja aż do Niezdobnej, poszedł z dymem. Pierwsi polscy mieszkańcy w tym miejscu ujrzeli jedynie olbrzymią stertę wypalonych ścian. Potem, aż do czasu budowy bloku, był tutaj postój taksówek oraz całkiem spory zieleniec. A że pech nadal prześladował to miejsce, więc po rozpoczęciu budowy okazało się, że blok wymaga palowania. Zdecydowano się na pale wbijane. Tego rodzaju technologia nie powinna być stosowana w bezpośrednim sąsiedztwie istniejącej zabudowy. Owszem były też inne metody, ale ta była najtańsza. Podczas wbijania pali zaczęły pękać ściany w kamienicach przy deptaku. Z tego też powodu, jakiś czas potem, jedną z nich – tą najbliżej Niezdobnej – rozebrano. Dzisiaj zupełnie inaczej wygląda też widoczna na zdjęciu w tle, pierzeja zachodnia. Starsi mieszkańcy pamiętają parterowy pawilon przy wylocie ul. Boh. Warszawy. Mieścił się tam sklep warzywniczy Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej oraz kwiaciarnia. Pawilon graniczył z dwupiętrową kamienicą, którą wkrótce potem rozebrano. Ofiarą burzymurków padła również XVIII wieczna kamieniczka z naczółkowym dachem stojąca równolegle do ratusza. Na jej parterze mieściła się najpierw księgarnia przeniesiona potem do nowego budynku przy ul. 9 Maja. Dzisiaj w tym miejscu rośnie okazała już wierzba płacząca. Miejsce pawilonu w 1994 roku zajął dość dziwacznie prezentujący się w tym miejscu budynek z sieciową drogerią na parterze. Budynek słynie z tego, że robi za słup ogłoszeniowy i ma w tej chwili największą ilość poziomych, pionowych i skośnych rur odprowadzających wodę z dachu.(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie