
Zgodnie z wcześniej zaplanowanym harmonogramem koncertów w ramach Szczecineckiej Małej Filharmonii w czwartek (26.03) dwukrotnie w szczecineckim kinie „Wolność” miał miejsce występ Niny Hill, amerykańskiej piosenkarki, oraz Big-Bandu Szczecineckiego Towarzystwa Muzycznego. Na dobry początek przy wspólnych dźwiękach saksofonów, trąbek, puzonów, pianina, gitar i marimby można było wysłuchać muzycznych aranżacji Andrzeja Walczaka, leadera szczecineckiego Big Bandu, Josefa Zawinula, a później wokalu czarnoskórej piosenkarki i autorki tekstów. W oryginalnym wykonaniu przy akompaniamencie miejscowego Big Bandu, gwiazda zaśpiewała m.in. utwory tj. I feel Good James Brown’a, Route 66 Shaun Evans, You’ve Got A Friend Carole King, Georgia Hoagg Carmichael, Isn’t she lovely Steve Wonder’a oraz Summertime George Gershwina. Słuchaczy podczas koncertów o godzinie 17.00 i 19.00 nie brakowało, choć inne koncerty Szczecineckiej Małej Filharmonii cieszyły się już większym zainteresowaniem. (sup)
foto: Mirosław Korkus /foto.szczecinek.com/
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dopiero niedawno dotarłem do wiadomości o najlepszym koncercie Niny Hill i Big Bandu jakim był przedpołudniowy koncert-rozgrzewka dla młodzieży szkolnej. Artystce zaproponowano próbę - trzy piosenki z programu - z orkiestrą o godz. 11.00, z udziałem dziecięco-młodzieżowej widowni. Spontaniczna, gorąca reakcja młodych widzów była tak zaskakująca zarówno dla organizatorów, jak i dla artystki, że wykonała cały program i była niezwykle zadowolona z przyjęcia. Dorosła publiczność na koncertach popołudniowych nie była już tak spontaniczna, choć koncert się bardzo podobał...
No to pierwszą artystkę z zagranicy w SMF mamy zaliczoną.Chociaż ciemnoskóra, przyjechała do nas z Berlina. Powiało wielkim światem. I okazało się, że wszyscy czujemy się dobrze, bo i repertuar znajomy i nasza "szkolna" orkiestra potrafi całkiem nieźle "nabijać"... To był bardzo przyjemny wieczór... Najlepiej z pewnością czuł się główny współodpowiedzialny za to zdarzenie - dyr. Włodzimierz Piesiak, ale to już zupełnie inna historia...