
O tym, że Cyganie mają niełatwą, choć barwną historię, wiemy wszyscy. Zdawałoby się, że świat taborów, ognisk i wielkich wędrówek odszedł już w zapomnienie. Bywa jednak że obecne czasy i te, o które przetrwały tylko w opowiadaniach, jeszcze potrafią się w niespodziewanie spotkać. Wieczorem i w nocy z czwartku na piątek, 23.09, mieszkańcy bloków sąsiadujących z osiedlem socjalnym przy ul. Polnej w Szczecinku, mieli szczególne powody do zdziwienia. Na placu nieopodal domów socjalnych płonęło wielkie, dwumetrowe ognisko, a między namiotami, wśród jedzenia i napojów, kręciło się około... dwustu osób. - Zmarła stara cyganka i człowiek-legenda, pani Zosia, która całe swoje życie spędziła w taborze - wyjaśnia to, co miało miejsce, Bogdan Trojanek, jeden z najbardziej znanych szczecineckich Romów. - Ogień towarzyszył jej przez wszystkie dni. Ognisko było symboliczne, nawiązujące do tamtego życia. To chyba była najstarsza, 94-letnia mieszkanka Szczecinka, pamiętająca tamte, cygańskie czasy.
Co robi się na takich spotkaniach?
Romowie piją, jedzą, rozmawiają, opowiadają paramisie, czyli cygańskie baśnie - objaśnia Bogdan Trojanek. - Wspominali zmarłą. Była świetną… kurniczką. Mówiło się na przykład, że potrafiła tak szybko złapać kurę, że nawet gospodyni nie wiedziała, że jej ta kura zginęła - a już była u pani Zosi w wozie. Takie było kiedyś życie cygańskie.
Jej pierwszą wielką miłością był jej mąż, mimo początkowego wielkiego sprzeciwu matki. Pochodziła z rodziny wielodzietnej, dochowała się mnóstwa wnucząt - stąd obecność tak wielu ludzi. Wszyscy byli obecni. Klęczeli i modlili się obok jej trumny - po polsku i po cygańsku. Jak kto umiał.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie