
Odkąd chyba świat tylko istnieje, a dokładniej odkąd jeden człowiek z drugim człowiekiem bezskutecznie w pełnej zgodzie i harmonii żyć próbują, to (prędzej czy później) ktoś komuś jakieś mniejsze lub większe świństwo wywinąć postanowi. Pół biedy, gdy czyny takie jedynie chęcią zemsty są motywowane i jakiś rewanż za wyrządzone krzywdy przecież się należy.
Ale coraz częściej zdarzyć też się może, że ktoś nam ot tak sobie, również chce dowalić. W takim przypadku powody są zazwyczaj dwa. Bo albo delikwent się zwyczajnie nudzi, albo nie wiadomo o co chodzi. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Dla rozrywki można komuś przysłowiową świnię chociażby podłożyć i potem obserwować, jak się z tego wszystkiego nieszczęśnik próbuje wygrzebać. A jak się pomysłu nie ma, a pośmiać chce się trochę, to zwyczajną i mało efektowną nogę podłożyć również można. Natomiast gdy jednak o pieniądze chodzi, to coraz bardziej wyrafinowane pomysły niektóre osobniki mają, o czym na własne oczy mogłam się przekonać. I cały proceder może by i się nie wydał, gdyby nie to, że okno (przez które czasem sobie rano patrzę) wprost na śmietniki wychodzi. Nieraz już dzięki temu otworowi przebieg całej akcji mogłam obserwować.
A operacja, pod roboczą nazwą "Oszczędzam", wygląda mniej więcej tak: Przy osiedlowych śmietnikach zatrzymuje się drogi samochód, z którego wysiada pan w drogim garniturze, pewnym krokiem udaje się w stronę bagażnika, wyciąga wielki worek, jednym susem pokonuje dystans dzielący go od kontenerów, rozgląda się nerwowo, zwinnym ruchem pozbywa się niechcianego wora, wskakuje do pojazdu i odjeżdża z piskiem opon. I tak kilka razy dziennie osobników paru akcje takie skutecznie przeprowadza. Niby nic nadzwyczajnego. Ale kontenery są nasze osiedlowe, a entuzjaści śmietnikowych podchodów jednak z dala gdzieś swoje rezydencje mają. A gdyby wnikliwy obserwator na spacer w okolice skupisk takich rezydencji się wybrał, to i szybko by fakt zarejestrował, że przy wielu z nich śmietnika żadnego uświadczyć nie można. Może po zakupie trzeciego samochodu już na taką drobnostkę funduszy nie starczyło. Albo zwyczajnie takie zielone pudło nieelegancko przed chałupą wygląda. Ewentualnie przyczyną może być też to, że fajniejsze my te śmietniki nasze osiedlowe mamy.
Ale powiedźmy sobie wprost, że niektórzy mieszkańcy domków jednorodzinnych zwyczajnie w ten sposób przykładnych obywateli, którzy od regulowania podstawowych opłat się nie uchylają, brzydko i podstępnie okradają.
Ale jednak bezkarnie im to nie uchodzi. Bo tak sobie myślę, że do tych naszych śmietników podjechać przecież muszą (bo z workiem podejrzanym na spacer raczej się wybrać nie mają zamiaru), paliwo coraz droższe, a śmieci kilka razy w tygodniu wyrzucać żona każe. I jakby tak podliczyć to i koszty, niż przy opłatach za własne zielone pudło, przecież większe wychodzą, a i wierząc, że nikt tego nie widzi, wstydu sobie niemałego robią.
Bo pani Jadzia spod czwórki wstawać wcześniej lubi i kawkę popijając często w okno patrzy, a potem z Halinką z drugiego piętra przyjemności obgadania sprawy też sobie nie odmówi. A jak zły dzień któraś będzie miała, to i w osiedlowym sklepiku takiego delikwenta palcem powytykać również nie omieszka.
Oszczędność to więc żadna, a wstyd przed ludźmi wielki. Zatem może rozsądniej byłoby jednak pod domem własnym kubeł jakiś postawić i zamiast paru złotych, to zażenowania i wstydu sobie zaoszczędzić i z tymi swoimi brudami po mieście się nie obnosić.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!