Marne nastroje przed zimą - opału mało i jest drogi

Węglarze straszą, że tej zimy może zabraknąć węgla i koksu. Do tego paliwo do ogrzewania mieszkań już jest drogie, a ma być jeszcze droższe. W górę „uciekają” też ceny drewna opałowego.
   Na składowiskach węgla radzą, by szybko zakręcić się i zrobić odpowiednie zapasy, szczególnie koksu. – Ceny pną się do góry. Teraz za tonę najtańszego węgla trzeba zapłacić 700 zł. To o ponad 100 zł więcej, niż zeszłorocznej jesieni – mówi Antoni Balon, szef składowiska opału w Szczecinku. - Do tego węgla brakuje w kopalniach. Dyrektorzy są załamani, mówią, że węgla mają pod dostatkiem, …ale pod ziemią. Górnicy pouciekali do pracy za granicę, ci, co zostali to strajkują, a najlepsi rębacze ścian już dawno są na emeryturze, a młodzi nie rwą się do tej roboty. Samochody czekają w kolejce nawet po pięć dni. Wzrosły też ceny transportu, co dodatkowo rzutuje na wzrost cen opału.
    Drogi jest koks. Węglarze wyrokują, że późną jesienią za tonę trzeba będzie zapłacić nawet 1200 zł. Inny asortyment opału też do tanich nie należy. Tona tzw. groszku kosztuje 510 zł (rok temu 450-480 zł), orzecha już 650-680 (rok temu 530 zł). Podrożał nawet miał. I to znacznie. Teraz za tonę zapłacimy aż 460 zł, rok temu we wrześniu - „zaledwie” 320 zł za tonę.
    Wciąż drogie jest drewno opałowe. Za metr sześcienny trzeba wysupłać z kieszeni nawet 200 zł. Do tego towar jest do odbioru w lesie, własnym transportem. A to dodatkowe ponad 100 zł.
    Starsi ludzie z obawą czekają na mrozy. - Na ogrzanie domu potrzebuję 7-8 ton węgla – mówi starsza mieszkanka Szczecinka, którą spotkaliśmy na miejscowym składowisku opału. – Nie stać mnie na taki wydatek, dlatego spalam węgiel z drewnem. Miejmy nadzieję, że zima przyjdzie późno i będzie łagodna. (sw)