
Jak to jest, że ewidentne w wielu dziedzinach dyletanctwo, szerzący się serwilizm, czy zwykła nonszalancja w podejmowaniu decyzji dotyczących całego społeczeństwa (A.C.T.A.) uchodzą politykom płazem, natomiast przebojowa Ministra Mucha już nie.
Ministra wydaje się uwierać zwolenników tezy wg której połączenie takich cech u kobiety jak inteligencja i uroda nie istnieje. Ileż to razy piękne kobiety wypowiadały się w wywiadach, jaką to drogę musiały przejść, aby zauważono również ich wysokie kompetencje intelektualne i jak często były dyskredytowane już na wejściu, bo były za ładne, aby być mądre. A czym wytłumaczyć popularność kawałów o głupich blondynkach?
Następni w kolejce do zlinczowania Ministry to zwolennicy teorii, w myśl której sport to męska rzecz i lepszy tutaj byle jaki facet, niż najlepsza, ale zawsze jednak kobieta; konsekwentnie uznają patriarchat za jedyną możliwą i pożądaną formę organizacji tego świata (o Ministerstwie Sportu nie wspominając). I chociaż akceptują równouprawnienie, to gdzieś w zakamarkach ich duszy drzemie przekonanie pogłębione trwającą tysiąclecia koncepcją społeczeństwa opartego na biblijnym przekazie, w którym kobieta wzięła się przecież z żebra Adama i jakby tego było mało skusiła go do grzechu.
Idąc tym tropem można dojść do wniosku, że Ministra Mucha nie nadaje się na zajmowane stanowisko z wielu powodów:
ma zgrabną, kuszącą sylwetkę, wysokie kwalifikacje zawodowe stanowczo przeczące wyższości mężczyzny nad kobietą,
nie zna reguł gry, w której grupa facetów ugania się za piłką, a przecież wszyscy mężczyźni te reguły znają,
nie ma zielonego pojęcia, że w Polsce III Liga Hokeja nie istnieje i nie ważne w tym przypadku, że ma szerokie pojęcie o zarządzaniu w ogóle, (jest doktorem ekonomii, absolwentką najlepszego uniwersytetu w Polsce), śmie tytułować siebie Ministrą , a nie – normalnie - Minister, tak jak tradycja patriarchalna każe.
Powyższe argumenty zdecydowanie dyskwalifikują Ministrę Muchę, absolwentkę UW, doktora nauk ekonomicznych, jako osobę kompetentną do kierowania resortem sportu, co zresztą jednoznacznie podkreślił ekspert od zarządzania … piłką w bramce Jan Tomaszewski, świetny gawędziarz i dowcipniś (jego ostatni dowcip, o tym jak zapłodnić krowę bije rekordy popularności – dowcip opowiedziany w kontekście p. Muchy, a powtórzony w Kropce nad i), absolwent trzyletnich zaocznych studiów trenerskich …i poseł PIS.
W porównaniu do Ministry Muchy p. Drzewiecki był o wiele lepszym ministrem, rozsławiał Polskę nawet z pola golfowego na Florydzie słynnym tekstem: Polska to dziki kraj, koordynował zawarciem umowy dotyczącej budowy Stadionu Narodowego, a gwarantującej niebotyczne premie jej realizatorom, bez względu na okoliczności. Pan Drzewiecki ma poza tym, w przeciwieństwie do p. Muchy, twarz wskazująca, że jest to swój chłop.
Pani Mucha ze swoją erudycją , kulturą osobistą i emanującą kobiecością nie dorasta do „poziomu środowiska” , w którym przyszło jej pracować. Weszła w sam środek samczych igrzysk, gdzie kobieta – tradycyjnie zresztą - nie spełnia warunków z racji tego, że jest … kobietą. Podobno ostatni stos ze spaloną czarownicą zgasł w Polsce dawno temu, czy na pewno?
Małgorzata Kłosowicz
anglistka, biolożka, absolwentka AHE w Łodzi oraz UMK w Toruniu, nauczycielka dyplomowana
foto: polskieradio.pl
Tekst nadesłany. Jeśli chcesz zobaczyć tutaj swój artykuł - wyślij go w załączniku tekstowym (txt albo rtf) na adres [email protected]
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czyli znawca sportu musi mieć pojęcie o piłce nożnej. Głupszej opini nigdy nie czytałem
Pani Małgorzato. Ze wszystkim się zgadzam, z wyjątkiem "tytułować się ministrą". Dla mnie to językowy dziwoląg. Bo jak nazwać panią premier? - premierą, panią kominiarz? - kominiarą, kominiarką, panią milicjant? - milicjantą itd. Nie twórzmy językowych nowości. To czy kobieta będzie szanowaną nie zależy od tego czy nazwiemy ją minister lub ministra, a wyłącznie od jej kompetencji. Pozdrawiam.
To przebiegły Tusk chciał dziadostwo opakować ładnie a nuż się uda kit wcisnąć.Mucha jak mucha siądzie wszędzie i skusi się na wszystko i tyle.Denerwują mnie określenia ministra,marszałkini.Może jeszcze dodać parę określeń typu premierzyna,prezydencina,poślina i.t.d. głupoto polska.
Bez przesady. Projekt feminoteki jest próbą odnowy, ponownego spojrzenia na fleksje. Jeśli te końcówki żeńskie istnieją to je używajmy, to nie żadna zdrada rodzaju męskiego a oczywiście jeśli jakaś pani sobie nie życzy aby "po profesji" odmieniać ją z żeńską końcówką, to nie, wolny kraj!! I też nie ma co przesadzać z tym szowinizmem i męską dominacją. Są zawody, których kobiety nie podejmują z powodów czysto technicznych (a nie ze względu na dyskryminacje!) jak murarz czy górnik. To zawody wymagające dużej siły fizycznej (owszem, kobiety są wytrzymalsze od facetów, ale psychicznie) a fizyki nie oszukamy, nie każda pani ma tyle krzepy co Agata Wróbel. Jeżeli jednak jakaś kobietka podejmie się murarki na budowie czy drylowania węgla w kopalni, to proponuje nazwy "murarka" i "górniczka" (podobnie "kolejarka" czy "stolarka", "tokarka". Czyż nie pięknie brzmieć będzie zdanie "stoi tokarka przy niej tokarka"??!! A skrót od doktor (dr) to drka? - jak wam się podoba drogie Panie?!
cały ten męski sport leży, a jedyne osiągnięcia mamy w korupcji. Po drugie, dla mnie ministerstwo sportu pod przewodnictem mężczyzn zajmowało się ch...j wie czym. I prawdę mówiąc ten cały, wielki sport lata mi koło ptaka, jak nasze dzieci siedzą przed kompem i tyją. A jedyny kontakt ze sportem mają na WF-ie, a jakby nie miały, to by leżały. Jakby coś ta ministra zrobiła dla naszych grubych i kalekich dzieci, to były pierwszy cud PO.
biolożka, anglistka i absolwentka AHE (upadającej uczelni, w której opłacając czesne można ukończyć każdy kierunek) bardzo lubimy się mądrzyć i przechwalać, trochę pokory i skromności...proszę Pani
będę mówił bułko!!!!!!
Trudno być ministrem od czegoś na czymś się człowiek nie zna - i to nie ważne czy to kobieta czy mężczyzna, a dopisywanie tu historii o "zazdrosnych o to" mężczyznach jest totalnym przegięciem i głupotą. Mucha niech procuje z min.finansów, a nie psuje i tak ledwo zipiący polski sport :(
ale zwykły felietonik - "paszkwil" na tzw. zamówienie. Droga Pani,pewnie jest Pani zwolenniczką albo działaczką PO. Wypisuje Pani zwykłe bzdury. Minister Mucha to kolejna działaczka "betonu" partyjnego. Jej kompetencje i przygotowanie merytoryczne do tego aby być ministrem sportu widzielismy już w pierwszych tygodniach urzędowania. Pokazała co potrafi a potrafi szczególnie dbać o kieszenie kolegów i o wizerunek swojej zakłamanej partii.
Czytając ten artykuł dość mocna się uśmiechnąłem, nawet nie z "ministry Muchy", a bardziej z kunsztu dziennikarskiego autorki, precyzując braku tej umiejętności. Artykuł jest dość cyniczny, także czasami miałem wrażanie, że autorka śmieje się z Muchy. Jednak raczej nie o to w tym chodziło i wielu aspektach autorka przeczy sama sobie jak np. że Mucha jest taaaak bardzo wykształcona i nie musi znać się na sporcie. Absolutnie się z tym nie zgadzam, bo lekarz który nie zna się na chorobach też leczyć nie powinien. Jak najbardziej rozumiem solidarność plemników, jednak są pewne granice, w tym przede wszystkim rzetelności dziennikarskiej.
Wie pani czym różni się murarz od "Ministry sportu"? Tym, że murarz musi mieć kwalifikacje.
Gdyby Pani Minister Mucha była osobą kompetentną to nikt nie zwracałby uwagi na jej urodę.Zgoda-nie musi się znać na sporcie ale za to musi się znać na dobieraniu sobie współpracowników którzy na sporcie się znają-musi też umieć pozytywnie wypadać w mediach a nie robić z siebie pajaca Ministrą i biegami wokół stadionu-żenada.
Jest pani śmieszna co mają kwalifikacje jeśli nie zna sie na sporcie? nie ma pojęcia czym jest piłka a co dopiero mówić o innych sportach, to tak jak by weterynarzowi dać prowadzić operacje na człowieku, no bo przecież ma kwalifikacje ale zero pojęcia, prawda?