
Trzech przyjaciół rozprawia na temat swojej ostatniej drogi. Pierwszy: - Chciałbym, aby na moim pogrzebie pojawiło się mnóstwo osób i by wszyscy mówili o mnie same dobre rzeczy. - Ja bym chciał, żeby w ostatnim pożegnaniu towarzyszyła mi tylko najbliższa rodzina i bliscy - wyjawia drugi. Po czym dodaje: - Chciałbym usłyszeć, że będzie im mnie bardzo brakować. Na to odpowiada trzeci: - Dla mnie nie ma znaczenia, czy w moim pogrzebie weźmie udział dużo ludzi, czy nie. Chciałbym tylko, żeby padły słowa: "On się rusza!"
Pomarzyć, tak jak bohater powyższej anegdoty, zawsze można. Niestety, śmierć kończy wszystko. I czeka wszystkich. Tych, którzy w tej chwili specjalnie nie zaprzątają sobie nią głowy, także. Wszyscy umrzemy. Nasi bliscy również. Pytanie tylko: jak?
Egzystencjalny i metafizyczny wymiar - przejścia na drugą stronę - został przyćmiony przez współczesne zdobycze kultury masowej. Media już nie epatują statystykami, mówiącymi o ludziach zabitych podczas wypadków drogowych, katastrof lotniczych czy w wyniku politycznych zamieszek bądź militarnych działań. Śmierć towarzyszy nam, kiedy jemy obiad lub jedziemy samochodem; gdy relaksujemy się przed szklanym ekranem, oglądając ulubiony serial, lub przed komputerem, kiedy walczymy z drużyną wrogich robaków. Umieranie to termin powszechny i trywialny. Do czasu.
Paradoksalnie, mimo iż wszechobecna śmiertelność powinna już do siebie przyzwyczaić, spora część ludzi nadal boi się jej, wypiera ją i odsuwa. Może dlatego wśród tych, którzy tak naprawdę jej nie poznali, wciąż pojawia się nieprzemyślany zarzut, że opieka hospicyjna wiąże się z szybkim i bezrefleksyjnym powierzeniem losu umierającego kompleksowej i bezdusznej opiece wyspecjalizowanego personelu? Słysząc tego typu oskarżenia, śmiem twierdzić, że z pytaniem o godność śmierci również nie wszyscy zdążyliśmy się oswoić.
Rozwój nauk medycznych i zagadnienie redefinicji opieki zdrowotnej to tematyka szeroka, określająca nie tylko, w jaki sposób dzisiejsza medycyna wpływa na ludzkie życie, ale również to - jakie warunki umierania należy człowiekowi zapewnić. Kto jeszcze kilkanaście lat temu słyszał o opiece paliatywnej, z którą nawet najbardziej kochająca rodzina nie do końca jest sobie w stanie sama poradzić? Dziś, mimo znacznego postępu w tej dziedzinie, wspomniany termin w miasteczkach, takich jak Szczecinek, przez niektóre osoby nadal postrzegany jest jako zło konieczne. Takie ich prawo. Ale z drugiej strony: coś, co jednej grupie wydaje się niedorzeczne i niepotrzebne, wcale nie musi być tak postrzegane przez innych. Najważniejsze to mieć wybór.
Słuszność danego czynu zależy wyłącznie od jego konsekwencji. Co będzie następstwem wybudowania hospicjum stacjonarnego w Szczecinku? Nietrudno się domyślić. Jaki skutek wywołają natomiast publicznie wypowiedziane słowa burmistrza miasta, w którym hospicjum powstaje, podkreślające, że jest to decyzja pochopna i nieprzemyślana?
Zbyt łatwo polityka wkracza w dziedziny, które doskonale poradziłyby sobie bez niej. Najwyraźniej kwestia zanieczyszczonego powietrza niczego nas nie nauczyła. Tę szczytną niegdyś potrzebę wywalczenia obowiązujących standardów skutecznie rozmieniono na drobne. Hasło "Czyste powietrze" obecnie dzieli mieszkańców Szczecinka. Podział ten ma charakter czysto irracjonalny, jednak nie zmienia to faktu, że istnieje. Po jednej stronie mamy zatem "szaleńców", którzy domagają się przestrzegania norm, po drugiej stoi reszta, zanurzona w strumieniu mniej lub bardziej lukratywnych układów. Czy dzięki temu sztucznemu, ale wywołującemu żywe, negatywne emocje, rozłamowi oddycha nam się lepiej?
Taki absurdalny podział na pewno nie jest potrzebny szczecineckiej idei hospicyjnej. Polityczna cena, jaką przyjdzie zapłacić przedsięwzięciu budowy hospicjum, niewątpliwie będzie bardzo dotkliwa. Nawet nie chcę wyobrażać sobie sporów, mających miejsce na forum Rady Miasta lub co gorsza - poza nią. Nie chcę też snuć domysłów na temat namacalnych rezultatów potencjalnych komentarzy, zwłaszcza tych - negujących słuszność przedsięwzięcia. Czy pieniądze przeznaczone na system do głosowania, można zdaniem "zdyscyplinowanego" klubu PO, przeznaczyć na hospicjum? Czy samorząd, złożony z niemniej wytrawnych polityków niż ci - w centrali, w ogóle powinien mieszać się w kampanię hospicyjną? Jeśli samorządowcy chcą pomóc, niech to po prostu zrobią. Jeśli nie, niech przynajmniej nie zabierają na ten temat głosu.
Są pewne dziedziny, na których kapitału wyborczego zbijać nie warto.
Magdalena Szkudlarek - Szarkowska
foto: sxc.hu
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie