
tygodnik Temat 636 / 4 października 2012
Mam marzenie, od zawsze je miałem, a mówiąc dokładniej od dnia, kiedy w tygodniku „Temat” mój pierwszy tekst drukiem się ukazał. Mianowicie marzy się mi, żeby czytelnicy do mnie listy pisali i zasypywali mnie w nich pytaniami, prosząc o odpowiedź albo o jakiś komentarz. Do innych piszą, mogliby i do mnie, a ja bym przeczytał i na łamach łodpowiedział, a i w redakcji czułbym się ważniejszy. Ale nie piszą co najwyżej zaczepiają na ulicy, spacer mnie przerywając, pytania podchwytliwe zadają, monologują, ale odpowiedzi łoczekują na łamach, tak jakby na znaczek i kopertę kasiorę wydali, co ja rozumiem, bom oszczędny też jest.
No i łostatnio, a ściślej mówiąc w łostatni piątek, przyjemność zaczepionym być miałem, a zaczepliwym był Zdzichu, zapalony rowerzysta, wyjątkowo w tym dniu poruszający się pieszo, woń chmielowego napoju roztaczając zresztom.
Narzekał (i to bardzo) na władzę, że rowerzystom życie utrudnia. No to się zdziwiłem, bo obydwaj staliśma na nowej ścieżce rowerowej, a łon zamiast władzy miejscowej za tą trasę dziękować, to łon psioczy. No i się rypło. Bo Zdzichu do miejscowej władzy nic nie ma, łon jej wdzięczny jest, i to jak najbardziej, za trasę rowerową. Zdzichu pretensje ma do władzy tej wyższej, co prawo stanowi. No i w tym temacie trzy podchwytliwe pytania mnie zadał.
Czy to ma sens, co by rowerzystę, jadącego i będącego pod wpływem, przestępcą nazywać i do mamra pakować?
Czy to ma sens trzymać w kryminale cztery i pół tysiąca kolarzy, skoro miesięczny pobyt takiego delikwenta kosztuje dwa i pół tysiąca złotych? I to w czasie, kiedy kryzys do nas maszeruje, a kasy na wszystko brak?
Czy to ma sens, co by rowerzystę, co jest po piwku, no a nawet po dwóch i prowadzącego swój pojazd, traktować tak, jak jadącego i też za kratki pakować? To niby co on ma zrobić z tym rowerem, zostawić pod barem? To przecie zarąbią i czym wtedy do roboty będzie jeździć, jak na autobus go nie stać? Zdaniem Zdzicha, problem jest i cóś z tym zrobić trza, a że dotyczy nie tylko jego, to łon łoczekuje łodpowiedzi wyczerpującej na łamach.
No to łodpowiadam. Faktycznie problem jest i cóś z tym by trzeba zrobić. Najlepiej by było przekonać rowerzystów, co by nie pili trunków wyskokowych, gdy majom kontakt ze swym pojazdem, ale że się tak nie da, to proponuję: po pierwsze primo wyraz „przestępstwo” zamienić na wyraz „wykroczenie”. Po drugie primo takiego „kolarza” nie pakować do mamra, tylko w kamizelkie odblaskową i po godzinach pracy do robót użytecznych posyłać. Tym sposobem wiele, a kto wie czy jeszcze nie więcej rzeczy, na zrobienie których kasiory jest brak, byłoby zrobionych. Po trzecie primo „kolarzy” prowadzących swój pojazd, a będących pod wpływem, za to, że nie ulegli pokusie jazdy, należy wyróżnić i kierując do prac użytecznych, dać im kamizelki ładniejsze, na ten przykład w kwiatki. Po czwarte primo, sprawdziłem liczby podane przez Zdzicha i dobrze łon mówi, bo „kolarze” przebywający na wywczasach w łośrodkach odosobnienia, kosztują nas jedenaście milionów z dużym hakiem miesięcznie i pewnikiem nas na to nie stać.
A jeśli chodzi o pytanie, co zrobić z rowerem po spożyciu piwka albo nawet dwóch - zgadzam się, że zostawienie swojego dwukołowego pojazdu pod barem skutkować może utratą pojazdu na zawsze. Ale odradzam póki co prowadzenie roweru, bo w świetle obowiązującego prawa na drogę przestępstwa się tym sposobem wchodzi. Dlatego radzę swój rower uwiązać na sznurku i ciągnąć go za sobą, a w razie kontroli należy z całą powagą twierdzić, że się prowadzi psa, no i zdziwić się, że ktoś go podmienił, można też dodać, że podłość ludzka czasami nie zna granic.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie