Maciej Gaca: Parę nędznych złotych...

A mnie jest szkoda lata (i nie chodzi mnie o Grzegorza) - bynajmniej. No niby jesień też pikna jest, bo i kolorów mnogo i liście lecą z drzew, ale jakoś mnie tak smutno i nostalgicznie się porobiło, że stracha mam, co by w jakąś deprechę się nie wpakować.
Bo nie dość, że słońca mało, a dzień coraz krótszy, to na dodatek panikarstwo się wkoło szerzy i to te najgorsze, bo cenowe. Zdrożeje to, zdrożeje tamto i owamto. Same pesymistyczne wiadomości i prognozy. Pół biedy, gdyby to dotyczyło produktów sypkich, na ten przykład cukru albo soli. Bo to przećwiczone już mamy, kupiło by się po woreczku albo i po dwa na zapas i niech se wtedy drożeje. Cała bieda w tym, że zdrożeć mają takie rzeczy, że jakbyś nie kombinował, to zapasu nie zrobisz.
Zdrożeć mają na ten przykład bilety do kina, a to za sprawą VAT-u, nad którym się pochylają posłowie, a który wynosi na dzień dzisiejszy 8 proc., a jak się posłowie wyprostujom to będzie 23 proc. No i będzie drożej, ale po co panikować, to będzie z biedą jeno parę złotych, żal ino, że zapasu bilecików zrobić się nie da, co pewnikiem zasmuci niejednego kinomana. Kawosze smucić się natomiast nie muszą, bo kawa nie zdrożeje. No chyba, że piją wynalazki, znaczy się napoje na bazie kawy - cappuccino albo na ten przykład - latte. Bo za sprawą VAT-u i pochylenia poselskiego cena podskoczy o 13,9 proc., ale panikować nie trzeba, bo ile to będzie, złotówka no może dwie z haczykiem, no i przymusu picia w lokalu nie ma, a w domu wiadomo, że będzie taniej, a na zapas pić nie idzie, bo niezdrowo. Gadają, że wszystko ponoć przez to, że z tym VAT-em to dorównać musimy do Unii Europejskiej zresztą.
Ale nie tylko za sprawą VAT-u i pochylających posłów, szerzy się panikarstwo cenowe, bo akcyza też nie chce być gorsza i też chce se podskoczyć, na ten przykład na papierosach ma se podskoczyć, jakieś nędznych 60 groszy na paczce. Zapasik i owszem zrobić można, choć lepiej zerwać z tym kopceniem, bo i zdrowsi będziemy i kasę zaoszczędzimy. A kasa będzie nam potrzebna, bo panikarstwo cenowe niestety się szerzy. Żywność ma zdrożeć, paliwo ma zdrożeć, prąd niestety też, że o czynszach to ja już nie wspomnę.
Ale strachy to na lachy, no bo ile zdrożeje, przecie nie 100 proc., co najwyżej nędznych parę złotych, no z hakiem. Gadają też, że chorzy za wizytę u lekarza będą musieli płacić, a staruszkowie za darmochę już autobusami miejskimi nie będą się rozbijać. No i po co ludzi straszyć. No bo ile to będzie kosztować, u lekarza parę złotych, a w autobusie co najwyżej nędznych parę groszy, a przecie i jedne i te drugie lepiej się poczujom, jak zapłacom, bo wiadomo - jak płacisz, to będziesz mógł wymagać.
No bo w gospodarce rynkowej już tak jest. Jedno drożeje, a drugie tanieje, bo jest przecie podaż i popyt i nie ma co tu kombinować, i paniki siać, bo praw ekonomi oszukać się nie da. No bo tak po prawdzie to czego się mamy bać? Co to za podwyżki? Tu jakaś nędzna złotówka, tam jakieś marne trzy złote, gdzieś znowu liche groszy kilkadziesiąt. Czy to jest powód co by panikę cenową wśród ludzi siać i w nerwy ich wpędzać?
Powiadam wam zdecydowanie i łodpowiedzialnie, powodów do paniki nie ma. Wystarczy ino tych nędznych złotówek, co to mamy wydać na to czy na tamto, nie dodawać do siebie, a kryzys na pukiel nam skoczyć będzie mógł, tym bardziej, że obniżki cen też będą. Lokomotywy mają być ponoć tańsze.