Reklama

Maciej Gaca: Amor w lutym, podkuj buty

20/02/2014 13:49

Jak tylko go w drzwiach ujrzałem (a był to wtorek), tom już wiedział, że znowu się czegoś czepi, jak nie przymierzając pijany płota i dym będzie jakowyś czynił. I żem się nie pomylił. Mietek - mój szwagier już tak ostatnio ma, że nic mu się nie podoba, tylko wybrzydza. Z kwaśnom miną, jakby octu se łyknął, zadał mi (jak zwykle w takich razach) podchwytliwe pytanie: co powiesz na te Walentynki? 

No i nie czekając na mą odpowiedź grzmiał: to durnota jakaś amerykańska, a my rzucamy się na to to, jak zgłodniały kot na sperkę. Spojrzałem na szwagra, po czym rzekłem: jaka durnota? Wszak to święto zakochanych. Tak powiedział, by wnet słów swych pożałować. Mietek z czerwieniał i ryknął: A ja ci mówię Zenek, że nie dość, że durnota, to istne szaleństwo na dokładkę. Ino popatrz, co się po sklepach wyprawia wszędzie serca różniste – czekoladowe, pluszowe, mięsne, serowe, pizzowe, papierowe... i do tego jeszcze baloniki w takowym kształcie, poduszki, a i zwierzaki – misie albo pieski – też z sercem. Do tego jeszcze mydełka, kubeczki, kartki, słodkości wszelakie i insze rzeczy, o których już nie wspomnę. A to przecie tylko jeden dzień! Czysta głupota... Mietek machnął ręką i do wyjścia się zbierał. Fajką więc go na odchodnym poczęstowałem, bo w jakimś sensie to zrozumienie dla niego mam.

Rok temu Mietek z okazji Walentynek nabrał do sklepu swojego kartek, kubków i takich różnych inszych gadżetów walentynkowych licząc, że kasiorkę na tym towarze trzepać będzie i to niemałą. Niestety poległ, znaczy się nie sprzedał, a jak straty policzył to o mało zawału nie dostał. Tako więc nie dziwota, że Walentynek od tej pory nie lubi. Dodam, ku prawdziwości mej wypowiedzi, że i ja tegoż święta pojąć jakoś nie mogę. No bo, jakby to wziąć na zdrowy rozum, to logiki w tym brak. Weźmy na ten przykład taki spacer z ukochaną osobą, a tu mróz, wietrzysko, ślizgawica. Jak zatem w takich warunkach miłosne wyznania czynić, jak całować? Jedynie przytulanie w grę wchodzić. Jednako w tej sytuacji może być ono odczytane nie jako objaw uczuć, ino chęć ogrzania się niestety zresztą. A że drzewa i krzewy listowia pozbawione są, to o intymności mowy nie ma i para takowa na widok publiczny wystawiona jest. Można lubą na kawkę albo i kolację do lokalu jakowego zaprosić... i znowu pudło, pryskają zmysły, gdyż tam zakochanych tyle, że na stolik w kolejce czekać trzeba. Niby w grę wchodzić może jeszcze kino i komedia romantyczna, ale ryzyko duże, bo na tle filmowego bohatera/ki wypaść możemy blado i znowu prysnąć mogą zmysły. 

Oj, ach i och, na ciężką próbę zakochanych św. Walenty w tym dniu wystawia. 

Myślę jednakoż, że można inaczej ów dzień świąteczny spędzić, bez importowanych, amerykańskich, lukrowanych cudeńków, w bardziej sprzyjających warunkach i na dokładkę w zgodzie z naszą tradycją słowiańską! 

W tym celu trza ino w cierpliwość się uzbroić i do 21 czerwca poczekać na Noc Kupały, albo jak kto woli, do dnia 23 bo wtedy mamy Noc Świętojańską. A czekać warto, bo to noc magii pełna, a i miłości, że o płodności w swym zawstydzeniu, słowem już nie wspomnę. Dzieweczki wianki na wodę puszczają, choć nie wszystkie... ale drobiazgów czepiać się nie musimy.

Zakochani, trzymając się za rączęta, w las ruszają w poszukiwaniu kwiatu paproci, a że ciemno jest to i do rana im zejść na poszukiwaniach może i nikt wydziwiać nad ich nieobecnością nie będzie. A przecie, jak taki kwiat znajdą, to i mądrość na nich spłynie i siła. Na koniec jeszcze, jak taka para przez ogień se hycnie to ich związek trwać będzie latami w szczęściu całkowitym. I co byśmy tej nocy nie wyprawiali, to ujdzie nam wszystko, wszak - wiadomo tradycja nasza.

 

Niestety, do czerwca jeszcze szmat czasu, a Walentynki tuż tuż. Po co w skrajności popadać? Przecie nie od dziś wiadomo, że pokorne ciele dwie matki ssie, oddać należy co boskie Bogu, a co cesarskie cesarzowi, a na dokładkę zapalić Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek... Na wszelki wypadek... Przemyślałem sprawę i postanowiłem, że ryzykować nie będę i swej ślubnej kartkę z serduchem 14 lutego wręczę albo i tulipana, a może i bombonierkę. A co, a jak, a niech wie!

felieton ukazał się 13 lutego w tygodniku Temat

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do