
Jak tylko go w drzwiach ujrzałem (a był to wtorek), tom już wiedział, że znowu się czegoś czepi, jak nie przymierzając pijany płota i dym będzie jakowyś czynił. I żem się nie pomylił. Mietek - mój szwagier już tak ostatnio ma, że nic mu się nie podoba, tylko wybrzydza. Z kwaśnom miną, jakby octu se łyknął, zadał mi (jak zwykle w takich razach) podchwytliwe pytanie: co powiesz na te Walentynki?
No i nie czekając na mą odpowiedź grzmiał: to durnota jakaś amerykańska, a my rzucamy się na to to, jak zgłodniały kot na sperkę. Spojrzałem na szwagra, po czym rzekłem: jaka durnota? Wszak to święto zakochanych. Tak powiedział, by wnet słów swych pożałować. Mietek z czerwieniał i ryknął: A ja ci mówię Zenek, że nie dość, że durnota, to istne szaleństwo na dokładkę. Ino popatrz, co się po sklepach wyprawia wszędzie serca różniste – czekoladowe, pluszowe, mięsne, serowe, pizzowe, papierowe... i do tego jeszcze baloniki w takowym kształcie, poduszki, a i zwierzaki – misie albo pieski – też z sercem. Do tego jeszcze mydełka, kubeczki, kartki, słodkości wszelakie i insze rzeczy, o których już nie wspomnę. A to przecie tylko jeden dzień! Czysta głupota... Mietek machnął ręką i do wyjścia się zbierał. Fajką więc go na odchodnym poczęstowałem, bo w jakimś sensie to zrozumienie dla niego mam.
Rok temu Mietek z okazji Walentynek nabrał do sklepu swojego kartek, kubków i takich różnych inszych gadżetów walentynkowych licząc, że kasiorkę na tym towarze trzepać będzie i to niemałą. Niestety poległ, znaczy się nie sprzedał, a jak straty policzył to o mało zawału nie dostał. Tako więc nie dziwota, że Walentynek od tej pory nie lubi. Dodam, ku prawdziwości mej wypowiedzi, że i ja tegoż święta pojąć jakoś nie mogę. No bo, jakby to wziąć na zdrowy rozum, to logiki w tym brak. Weźmy na ten przykład taki spacer z ukochaną osobą, a tu mróz, wietrzysko, ślizgawica. Jak zatem w takich warunkach miłosne wyznania czynić, jak całować? Jedynie przytulanie w grę wchodzić. Jednako w tej sytuacji może być ono odczytane nie jako objaw uczuć, ino chęć ogrzania się niestety zresztą. A że drzewa i krzewy listowia pozbawione są, to o intymności mowy nie ma i para takowa na widok publiczny wystawiona jest. Można lubą na kawkę albo i kolację do lokalu jakowego zaprosić... i znowu pudło, pryskają zmysły, gdyż tam zakochanych tyle, że na stolik w kolejce czekać trzeba. Niby w grę wchodzić może jeszcze kino i komedia romantyczna, ale ryzyko duże, bo na tle filmowego bohatera/ki wypaść możemy blado i znowu prysnąć mogą zmysły.
Oj, ach i och, na ciężką próbę zakochanych św. Walenty w tym dniu wystawia.
Myślę jednakoż, że można inaczej ów dzień świąteczny spędzić, bez importowanych, amerykańskich, lukrowanych cudeńków, w bardziej sprzyjających warunkach i na dokładkę w zgodzie z naszą tradycją słowiańską!
W tym celu trza ino w cierpliwość się uzbroić i do 21 czerwca poczekać na Noc Kupały, albo jak kto woli, do dnia 23 bo wtedy mamy Noc Świętojańską. A czekać warto, bo to noc magii pełna, a i miłości, że o płodności w swym zawstydzeniu, słowem już nie wspomnę. Dzieweczki wianki na wodę puszczają, choć nie wszystkie... ale drobiazgów czepiać się nie musimy.
Zakochani, trzymając się za rączęta, w las ruszają w poszukiwaniu kwiatu paproci, a że ciemno jest to i do rana im zejść na poszukiwaniach może i nikt wydziwiać nad ich nieobecnością nie będzie. A przecie, jak taki kwiat znajdą, to i mądrość na nich spłynie i siła. Na koniec jeszcze, jak taka para przez ogień se hycnie to ich związek trwać będzie latami w szczęściu całkowitym. I co byśmy tej nocy nie wyprawiali, to ujdzie nam wszystko, wszak - wiadomo tradycja nasza.
Niestety, do czerwca jeszcze szmat czasu, a Walentynki tuż tuż. Po co w skrajności popadać? Przecie nie od dziś wiadomo, że pokorne ciele dwie matki ssie, oddać należy co boskie Bogu, a co cesarskie cesarzowi, a na dokładkę zapalić Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek... Na wszelki wypadek... Przemyślałem sprawę i postanowiłem, że ryzykować nie będę i swej ślubnej kartkę z serduchem 14 lutego wręczę albo i tulipana, a może i bombonierkę. A co, a jak, a niech wie!
felieton ukazał się 13 lutego w tygodniku Temat
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie