
W historii polskiej kinematografii wielokrotnie spotykaliśmy się z próbami doszukiwania się w naszych rodzimych produkcjach odpowiedników filmów zagranicznych. Podobnie było z mającym niedawno swoją premierę "Wyjazdem integracyjnym", który uznany został za nasz polski odpowiednik "Kac Vegas". 10 listopada do kin weszła kolejna produkcja "Listy do M." w której niektórzy uparcie dopatrują się nawiązania do brytyjskiego, mającego swoją premierę w 2003 roku, filmu "Love Actually". Czy słusznie? Można się o tym przekonać już dziś podczas seansu w kinie "Wolność".
W opisie filmu czytamy: Przez lata kobiety wylewały łzy razem z Bridget Jones, zakochiwały się na zabój w Hugh Grancie i śmiały się, nawet kiedy w perspektywie czterech wesel pojawiał się pogrzeb. Teraz czas na film "Listy do M.", w którym pogubieni życiowo bohaterowie odkryją, że to, co ich spotkało, to właśnie miłość! W jeden, wyjątkowy dzień w roku, pięć kobiet i pięciu mężczyzn przekona się, że przed miłością i świętami nie da się uciec. Paweł Małaszyński, Maciej Stuhr, Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak, Roma Gąsiorowska, Agnieszka Dygant i Katarzyna Zielińska pokażą, jak kochać, w najbardziej romantycznym przeboju tego roku.
Recenzje widzów i krytyków filmowych są bardzo pochlebne i mówią same za siebie. Podobno film ten jest jedną z lepszych polskich produkcji ostatnich lat. Widzowie od dawna uskarżali się na brak dobrych komedii romantycznych na wysokim poziomie w naszym rodzimym dorobku filmowym. Czy słoweńskiemu reżyserowi Mitji Okorn udało się stworzyć dobrą komedię o miłości? Zapraszamy do kina.
Film będzie można obejrzeć do 1 grudnia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie