
Felieton ukazał się w 522 wydaniu Tematu Szczecineckiego
No i mamy jednak rekord świata, choć dyżurni malkontenci wszystkim w koło rozpowiadali, że się nie uda, że to głupota, że ludzie mają takie imprezy w nosie i nikt na to nie przyjdzie. A tu proszę, 1478 pedałów na 1310 metrów! Czyli 736 rowerzystów na 700-lecie naszego miasta. Zenek, który wraz z rodziną pokonał ten morderczy dystans na swoim legendarnym składaku wigry 2, stwierdził z charakterystyczną dla siebie przekorą, że takiego rezultatu nie zanotowano nawet w Berlinie na osławionej Paradzie Miłości. Z tym Berlinem to oczywiście trochę przesadził, ale w takiej Szklarskiej Porębie na przykład, z której Program 3 Polskiego Radia zrobił rowerową stolicę Polski, takiego rekordu nie mają, a imprez rowerowych robi się tam naprawdę sporo. Nie powiem, żeby mnie to specjalnie smuciło, co to, to nie. Wprost przeciwnie. Lubię oryginalne pomysły, zwłaszcza jeśli wzbogacają ofertę turystyczną naszego miasta. Tyle się zresztą w nim ostatnio dzieje, że nawet TVP nie wie już doprawdy, co transmitować. Czy Mistrzostwa Polski w Pięcioboju Nowoczesnym, czy premierowy koncert Krzesimira Dębskiego, cyklistów, czy manifestację pracowników Krono, oburzonych „terrarystyczną” działalnością ekologów z „Terry”.
To ostatnie wydarzenie odbiło się zresztą w naszym mieście dużym echem i komentowane jest na wszelkie możliwe sposoby – nie tylko w Internecie. Trudno się temu dziwić. Ostatni tak spektakularny marsz poparcia widziałem chyba w Szczecinku 1 maja 1978 roku. Wtedy również rozentuzjazmowane masy ludu pracującego naszego miasta dały wyraz swojego przywiązania do ścisłego kierownictwa, tyle tylko że nie zarządu Płyt Wiórowych, a pewnej nieistniejącej już partii. Nie bądźmy jednak małostkowi, przecież nie od dzisiaj wiadomo, że obiekt uwielbienia jest kwestią drugorzędnych preferencji, ponieważ tak naprawdę liczy się tylko intensywność uczucia (nieważna płeć, ważne uczucie!). Jeżeli w przypadku załogi Krono było ono równie żarliwe i szczere, to za dwa lata czeka nas zmiana zarządu panelowej dumy Pomorza. Tak per analogiam do sierpnia 1980. A co do reszty podobieństw, cóż…. Jest ich aż nazbyt wiele, aby nie budziły uśmiechów politowania i jednoznacznych skojarzeń z epoką radosnej propagandy oraz snów o gospodarczej potędze. Zmieniło się jedynie miejsce odprawianego rytuału. Plac Nowotki zastąpiono placem Wolności. Reszta pozostała bez zmian.
Były więc uśmiechnięte rodziny, częstochowskie rymowanki i skandowane hasła – choć akurat nad tym elementem przedstawienia organizatorzy będą musieli jeszcze trochę popracować, bo pod ratuszem wypadło to raczej blado. Nie zabrakło też kolorowych baloników, dzieci podróżujących na barkach poirytowanych ojców, marzących o kojącym łyku zimnego piwa, no i oczywiście szczerych dowodów poparcia, bez tego przecież ani rusz. Wszak każda inicjatywa oddolna ma to do siebie, że przebiega spontanicznie i nie poddaje się żadnym odgórnym naciskom – taka jest istota demokratycznego porządku. Tę z serca płynącą spontaniczność widać zresztą było u demonstrujących na każdym kroku, a pojawiające się tu i ówdzie informacje o rzekomych naciskach, jakie wywierano na szeregowych pracowników Krono, aby wraz ze swoimi rodzinami (pewnie do trzeciego stopnia pokrewieństwa) wzięli udział w wiecu poparcia dla swojej firmy, to zapewne wraża robota „Terry”, która wredna jest i od pewnego czasu nie kryje swojej niechęci do wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z Krono. Tak w każdym razie twierdzi mój sąsiad Zenek, który uważnie przygląda się całej sytuacji i niczym młody ojciec z rosnącym napięciem oczekuje szczęśliwego rozwiązania. Poród się jednak przeciąga i kto wie, czy nie będzie potrzebne cesarskie cięcie. Coś się w każdym razie narodzi. Szkoda tylko, że akuszerem całego przedsięwzięcia nie będzie racjonalny dialog zainteresowanych konsensusem stron konfliktu, tylko socjotechniczne, PR- owskie zagrywki przyobleczone w cuchnący naftaliną gorset masowego pseudopoparcia i radosnych pochodów.
Tomasz Czuk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Odezwał się kolejny internetowy autorytet moralny!!! Medice cura te ipsum!
Brawo,jesteś genialny, a jaki przenikliwy! Niczym spojrzenie kieszonkowca na przepustce. Może byś od września język polski u nas poprowadził, bo straszna nuda w tej budzie.Tak trzymaj kolo!!!Jesteśmy z tobą! Józek i jego bracia
Ostania aktywność Pana Czuka zadziwia. Przebudził się ze snu zimowego, bo zima tego roku była sroga i długa. Przetarł oczy i zrozumiał, że nie jest wesoło, ciepłe legowisko może być zagrożone. Zblizają się wybory i z ociężałościa niedźwiedzią pomyślał. Napiszę parę nudnych felitonów i dowalę trochę tej organizacji ekologów, a może ludziska to chwycą. Pomyślał, że są groźni bo widać, że skuteczni i tematu nie odpuszczają. Dla mnie obecna sytuacja jest super, a kto wie co los może przynieść. Jak na miśka przystało muszę bronić swojego ciepłego legowiska bo kolejna zima za pasem, a przy okazji i inne legowiska obronie i pochwały spłyną na misia. A zanieczyszczenie powietrza to dla mnie najmnieszy problem bo i tak znaczną część roku przesypiam , a pozostali mnie nie obchodzą.
a czy ten pan coś takiego jeszcze posiada???? Osobiście bardzo wątpię
Panie Chook jeszcze coś. Dzisiaj niedziela, godz. 23.30 na zewnątrz 26 stopni. Ja na ulicy Winnicznej muszę zamykać okna i spać w duchocie, ponieważ od strony kronospanu śmierdzi i smród dostaję się do sypialni w której śpi również moja 3 letnia córeczka. Masz Pan sumienie? Takich dzieci zapewne jest więcej. Jeżeli dobrze się Pan z tym czujesz to dalej Pan pisz na "zamówienie" te obrażające Terrę tekściki tylko po to żeby tym co nas trują żyło się lepiej daleko stąd. Sprzedajemy się jako naród za judaszowe srebrniki i udajemy że nie ma problemu, brawo! Pan też coś piszesz dla dzieci, mam nadzieję że piszesz Pan że para wodna jest bezwonna, mimo iż w Szczecinku para wodna śmierdzi. Smutne ale prawdziwe. Pozdrawiam i zostawiam do przemyślenia sam na sam ze swoim sumieniem.
Pozdrawiam Zenka bo Zenek jest do przerobienia, a Tomkowi życzę tyla samo optymizmu i specyficznego poczucia humoru (mnie nie śmieszy) po przegranych wyborach samorządowych Wodza. Teraz spadam się pomodlić, aby żaden ateista przypadkiem nie wygrał w wyborów.
Gdyby nie te czasy to pewnie jeszcze zamknął by "ręcyma" Zenka członków Terry do ciupy na czas wyborów, a tak to tylko atakuję konkurencję to przez Zenka to przez tiwi gawe-psik, tzw. tuby propagandy. Na szczęście nie wszyscy sprzyjają Zenkowi, jego ojcu i Wodzowi. Są w tym pokrętnym mieście jeszcze ludzie z Honorem, są prawdziwe Telewizje i Prawdziwe Gazety i dlatego Wódz z dnia na dzień zyskuje grono przeciwników, a jak Wódz odpadnie z tej gry to i Zenek i jego ojciec będą musieli skandować pod "Retuszem", a wtedy ja wymyśle sobie Zenka i Czesi i Halinkę i kogo tam jeszcze i będę się śmiał z bezrobotnego Tomka z jego głodnego syna Zenka przed którymi będą zamknięte wszystkie drzwi w tym mieście. Zenek już nie będzie taki dowcipny bo Tomkowi nie będzie do śmiechu, a szydercze teksty będzie mógł umieścić na spontanicznych transparentach, spontanicznie zamówionych w pewnej firmie reklamowej.
Mam w mieście takich dwóch jak ich trzech to nie ma ani jednego. Jeden to Tomek, a drugi to Zenek. Są oni jak Bóg Ojciec tylko jeszcze w dwóch postaciach. Tomek jak ojciec bo w umyśle urodził Zenka i Zenek jako syn urodzony w umyśle Tomka. Tomek Zenkowi wmawia swój światopogląd i niby ustami Zenka mówi to co ma do powiedzenia, taki wiejski kamuflaż z zapędami wielkiego publicysty. Zenek chciał nie chciał musi gadać jak Tomek bo to przecież jego ojciec, a ojcu się sprzeciwić to hańba rodzinna. Tomek ustami Zenka wspiera swojego Wodza bo wybory za pasem i Tomek puścił już w niepamięć niesnaski z Wodzem. Teraz odgrywa się na SIS Terra bo Tomek to taki damski bokser i lubi dołożyć słabszemu i tak już sponiewieranemu przez Wodza. To taki układ POpaprańców którzy poczuli na plecach oddech konkurencji, a Wódz nie lubi konkurencji, przynajmniej przy swoim stołku który bardzo sobie ukochał.
jak w dzisiejszy piękny wieczór woń ojczystej "sosny" unosi się nad mą ulicą. Jednak gdy kilometry rowerem przejadę, to może przepalę tę dawkę "natury", która zaaplikowana w ciało me zostaje, ku memu szczęściu oczywiście, bowiem mam co przepalać, a tak bym jeździł bez celu.