
artykuł ukazał się w 481 numerze Tematu.
Na podstawie składu osobowego komitetu honorowego 700-lecia miasta trudno dociec, czym właściwie kierowali się ci, którzy go ustalali. Osiągnięciami na polu zawodowym, miejscem urodzenia, zamieszkania a może tylko popularnością?
Do jubileuszowych obchodów 700-lecia miasta, których apogeum przypadnie dokładnie w czerwcu 2010, pozostało zaledwie półtora roku. To bardzo mało czasu, oczywiście jeśli jego organizatorzy mają zamiar zorganizować cykl imprez na poziomie nieco wyższym niż doroczne dożynki gminne. Można nawet powiedzieć, że przy organizowaniu dużych spektakli - a takie są przecież planowane - termin jest zbyt krótki.
Na pierwszym posiedzeniu wykonawczego komitetu organizacyjnego obchodów siedemsetlecia Szczecinka, po raz pierwszy oficjalnie przedstawiono listę komitetu honorowego (przedstawiamy ją na str. 10). Lista nie jest zbyt obszerna i znalazło się na niej wielu reprezentantów różnych zawodów, może z lekką przewagą kultury fizycznej.
Na podstawie składu osobowego trudno dociec, czym właściwie kierowali się ci, którzy listę honorową ustalali. Czy rzeczywiście decydowało miejsce urodzenia, a może tylko luźne powiązania z naszym miastem poprzez rodziców czy dziadków, których los zesłał do Szczecinka – Neustettina?
Dziwnym trafem, nie wiadomo z jakich przyczyn, nie znaleźli się na niej rodowici szczecinecczanie, ludze o powszechnie znanych w świecie nauki nazwiskach. Do takich osób należy m. in. dr Sebastian Kłodziejczyk – filozof, robiący w tej chwili habilitację czy doc. dr Stanisław Żerko, absolwent tutejszego ogólniaka, historyk, który specjalizuje się w dziejach najnowszych, pracownik Instytutu Zachodniego w niedalekim Poznaniu. Jest autorem m. in. „Leksykonu II wojny światowej” i laureatem nagrody historycznej „Polityki”.
Listę otwiera Aleksander Wolszczan – wybitny radioastronom i astrofizyk, chyba tak po trosze zawdzięczający sławę swojej drugiej ojczyźnie - Stanom Zjednoczonym. Odkrycie przez niego trzech planet znajdujących się poza naszym układem słonecznym porównywane jest nawet do dzieła Mikołaja Kopernika. W ubiegłym roku mówiło się nawet o nim jako kandydacie do noblowskiej nagrody. We wrześniu właśnie ubiegłego roku wyszło na jaw, że w 1976 r. został zarejestrowany przez esbecję jako ich TW o pseudonimie „Lange”. Po ujawnieniu przez media jego podwójnej roli, astronom złożył rezygnację z pracy na UMK. Właśnie z tego też powodu w wielu gremiach w Polsce, a nawet za granicą (Drezno) stał się persona non grata.
Zupełnie z innego świata, mimo że i on również mieszka w USA, jest Norman „Jerry” Springer. Urodził się w 1944 roku w Wielkiej Brytanii. Jego rodzice mieszkali w Szczecinku, ale przed wybuchem wojny wyemigrowali do Anglii.
Podczas pierwszego posiedzenia komitetu wykonawczego, Springier został przedstawiony jako „wybitny dziennikarz amerykański”. No cóż, jeśli to właśnie o niego chodzi, to określenie „dziennikarz” jest mocno na wyrost. Jerry Springer jest znanym, by nie powiedzieć bardzo popularnym telewizyjnym showmanem. Niestety, najbardziej jest znany pośród ludzi gustujących w widowiskach tv, których poziom sięga rynsztoka. Jego talkshow nazywany też bywa „Wstydem Ameryki”. Żeby nie być gołosłownym, w kilku słowach opiszmy jedno z wielu tego typu widowisk - dzieła „wybitnego dziennikarza amerykańskiego”.
Oto na widowni (program z udziałem publiczności) jako pierwsza pojawia się Nicole. Jest zamężną prostytutką zdradzającą swego męża. Ma poważny problem - jest w ciąży. Intrygujące w tym jest to, że ojcem jest jej kochanek. Mąż oczywiście niczego nie podejrzewa. Jej tajemnica za przyczyną „wybitnego dziennikarza amerykańskiego” zostaje ujawniona właśnie w studio telewizyjnym. Publika szaleje. Ale nic to, bo zupełnie jak u Hitchcocka napięcie stale wzrasta. Oto na scenie pojawia się kochanek Nicole. Zdradzony mąż chwyta za krzesło i w potoku wulgarnego słownictwa grzmoci nim w kochanka. Koleś oczywiście biernie się nie przygląda i rzuca się na agresora. Zaczyna się szarpanina. Wtedy na scenę wbiegają ochroniarze. Dodajmy, że w springerowskich widowiskach to właśnie oni są głównymi aktorami, jako że udają ekipę techniczną telewizji (słuchawki na uszach, mikrofony). Jeszcze tylko w powietrzu szybuje kilkanaście fuck-ów, ale nie to nie wszystko. „Wybitny dziennikarz amerykański” niczym demiurg sprawia wszystkim kolejną niespodziankę. Na scenę wbiega kolejna „gwiazda”– Sarah. Ta również na oczach entuzjastycznie reagującej widowni i przed milionami telewidzów, przyznaje się do kopulacji z mężem Nicole i najważniejsze - jest z nim w ciąży! Wow! Napięcie dochodzi do zenitu. Publiczność wyje, bije brawa, krzyczy, gwiżdże – to był wspaniały talkshow. Ponoć wcale nie taki z tych najbardziej drastycznych.
A może nasz gość, wchodzący w skład komitetu honorowego, pokusiłby się o podobny talkshow, tyle że zrobiony na placu Wolności? Przecież i u nas, w Szczecinku z pewnością znalazłoby się kilku chętnych, którzy publicznie powiedzą z kim, ile razy oraz w jakiej pozycji. To fakt, polska publiczność może jest mniej wyrobiona niż ta amerykańska. Jest bardziej zaściankowa, by nie powiedzieć prowincjonalna. Pewnie jej reakcja byłaby bardziej powściągliwa, niemniej z pewnością byłoby to wydarzenie na miarę rekordu świata w jedzeniu żywych dżdżownic.
Wielka szkoda, że któregoś dnia przez Szczecinek nie przejeżdżała „znana reżyserka” Teresa Orlowsky (urodzona w Polsce). Byłby doskonały pretekst, aby zaprosić ją do komitetu honorowego. A jakby ją jeszcze poprosić, to ta dopiero pokazałaby na czym polega taki prawdziwy talkshow. A tak, to mizeria. Ale trzeba się pośpieszyć, wszak jubileusz za pasem...
Jerzy Gasiul
zobacz też:
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/jerry_springer_show_karykatura_usa_57473.html
http://www.youtube.com/watch?v=9vq2r7hPUNo
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
właśnie, wiedza jest zawarta w mądrych książkach, wystarczy tam zajrzeć... no i zasady słowotwórcze są jednoznaczne.
wystarczy sprawdzić w odpowiednim słowniku i się przekonać... szczecinczanko!
Masz rację Lisa. Mnie też tak uczono w latach 70 kiedy jeszcze w szkole czegoś UCZONO, a posiłkowanie się googlami i internetowymi "mądrościami" nic nie zmienia. Prawdziwa wiedza jest zawarta w książkach.
Ja odkąd pamiętam (tak mnie w szkole min uczono) jestem szczecinecczanką!
autor tekstu chyba nie jest rodowitym mieszkańcem, skoro nie wie, że jest SZCZECINCZANINEM
Szanowni Mieszkańcy Szczecinka jesteśmy przecież SZCZECINCZANAMI!!!
Od wielu lat miszkam w Poznaniu i kontakt z moim rodzinnym Szczecinkiem utrzymuję głównie dzięki elektronicznej wersji Tematu. Muszę z przykrością stwierdzić, że dwutygodnik robi się coraz nudniejszy. Został praktycznie zdominowany przez panów Urbanka i Gasiula. Szkoda, że tak rzadko ostatnio są publikowani panowie Czuk, Douglas, Drewnowski, Dudź czy Suchowiejko. Tak sympatycznie czyta się różne opinie i różne przedstawianie Szczecinka. A może ci panowie zrobili się leniwi i zaprzestali pisania. Było by to smutne. A co do Komitetu to zawsze będzie kogoś w nim brakowało. Szczecinek to miasto urodzin wielu znamienitych postaci.
Konieczne Naczelny i właściciel Tematu musi zasiadać w komitecie organizacyjnym. Udowodnił przez ostatnie dwadzieścia lat jak bardzo kocha Szczecinek, jak dosłownie się wpisał w jego kroniki. To człowiek, który zna prawie wszystkich i prawie wszyscy Go znają. Pytanie - tylko czy zechce w tym bigosie "towarzyskim" społecznie popracować. Mnie się wydaje, że większe święto będzie w Temacie niz na trotuarach, placach czy innych estradach.
żenada na poziomie festiwalu "blues, folk, country" - bagno
Ojciec Rydzyk tez był kiedyś w szczecinku,albo dowódca którejś tam dywizji,Polskiej lub sowieckiej.A na serio zabrakło w owym składzie P.Gasiula,który już od dawna publikuje artykuły z dziejów Szczecinka w ,,Temacie,,
Czytając skład osobowy owego komitetu jestem co nieco zdumiony,ciekawe kto go ustalił ?