Jerzy Hardie - Duglas: Primum non nocere

Felieton ukazał się w 516 wydaniu Tematu

Teoretycznie jest to maksyma dedykowana lekarzom. Po pierwsze nie szkodzić. Jednak dziś ostro jak nigdy wcześniej widać, że powinna być ona rozciągnięta na ogół społeczeństwa. Zamiast zaczniemy coś „leczyć” czy naprawiać, dobrze pomyśleć czy swoimi działaniami nie zrobimy więcej szkody niż pożytku. Wytyczyliśmy pewien kierunek rozwoju miasta. Mądry, głupi, każdy ma prawo do swojej oceny. Jednak w biznesie mówią, iż zła decyzja jest lepsza od jej braku.
Tak rozumując postawienie na rozwój turystyczny miasta jest decyzją lepszą od braku jakiejkolwiek koncepcji dotyczącej przyszłości Szczecinka. Wydawało się, że wszystko idzie super. W ciągu krótkiego czasu Szczecinek dzięki dość agresywnemu marketingowi, spektakularnym inwestycjom i wypompowywaniu pieniędzy w rewitalizacje jeziora, nagle zaistniał na mapie Polski. Zaczęliśmy być w kraju rozpoznawalni. Szczecinek?. Aha! To miasto nad jeziorem, po którym kursuje tramwaj wodny. Szczecinek? Wiem, wiem. To miejsce najdłuższego na świecie wyciągu do nart wodnych! Posypały się pochwały i nagrody, a Szczecinek nagle, z roku na rok zaczęło odwiedzać dwukrotnie więcej turystów. Zaczęło się zainteresowanie inwestorów z branży turystycznej, powstały koncepcje budowy hoteli. Inwestorzy uwierzyli, iż Szczecinek to miasto z przyszłością, w którym dobrze ulokować swoje pieniądze. Dobrze budować tu i otwierać centra handlowe, bo przecież gołym okiem widać, że to miasto będzie się bogaciło, a siła nabywcza jego mieszkańców będzie coraz większa. Pomysł zaczął się realizować i żyć własnym życiem.
I co się nagle stało? Mówią: tak dobrze żarło i zdechło.
W jeziorze pojawiła się Escherichia Coli. Bakteria, która pojawia się co jakiś czas w prawie każdym akwenie położonym blisko siedlisk ludzkich i znika tak szybko jak się pojawia. Nikt w Polsce nie robi z tego problemu. Jednak w Szczecinku zrobiono. Za sprawą mediów sprzedano w Polskę informację, iż w reklamowanym Szczecinku pojawiła się bardzo groźna, bakteria. Przebywająca w Szczecinku Omenaa Mensah nieświadoma zagrożenia, wykąpała się nie w jeziorze a w szambie. Itd., itd. I było już „po zawodach”.
Potem WIOŚ opublikował wyniki badań powietrza. W Szczecinku przekroczono średnioroczny poziom benzoapirenu. Podobne informacje podawały dla różnych miejsc w Polsce regionalne In- spektoraty Ochrony Środowiska. Jednak nigdzie informacja o przekroczeniach, często wielokrotnie wyższych, nie wywołała tak histerycznej reakcji. Nigdzie nie ogłoszono obszarów z wielokrotnie wyższymi niż w Szczecinku przekroczeniami, strefami zadżumienia i nie starano się sprowadzić przedstawicieli mediów ogólnopolskich by ogłosić, że mieszkańcy boją się wyjść na ulicę, by nie umrzeć od zatrutego powietrza. W Szczecinku tak właśnie zrobiono.
Sprawą jakości środowiska zainteresowali się nagle posłowie PiS-u. Poseł Czesław Hoc poprosił Ministra Zdrowia o dane o zachorowalności w Szczecinku na dziesiątki różnych chorób. Otrzymał informacje, o przekroczeniach w zachorowalności na nowotwory układu limfatycznego. Potem ministerstwo przesłało informacje, iż popełniono błąd w obliczeniach statystycznych i na terenie Szczecinka jednak żadnych przekroczeń zachorowalności nie ma. To oczywiście jest nie po myśli posłów i obrońców środowiska. Natychmiast oskarżono ministerstwo o manipulacje liczbami.
Dla części mieszkańców naszego miasta, mam nadzieje zdecydowanej mniejszości, każda dobra wiadomość dotycząca Szczecinka jest wiadomością nieprawdziwą i zmanipulowaną. Chcą widzieć Szczecinek przez pryzmat swoich fobii i lęków. Wystarczy wejść na będące ostoją ludzi delikatnie mówiąc niezrównoważonych, fora internetowe. Pierdziejewo, Smrodzikowo. Spośród wyzwisk i obraźliwych epitetów wyłowić można nienawiść do rzeczywistości, grupy frustratów. Wchodząc na wyszukiwarkę internetową zaczynamy znajdować wyłącznie negatywne opinie o Szczecinku. Frustraci cieszą się i mówią – jest super. Zwyciężamy!
Kilkanaście dni temu rozmawiając z jednym z ludzi biznesu, notabene spoza Szczecinka, usłyszałem taką oto opowieść. Zaproponował e-mailowo koledze z Poznania udział w budowie hotelu na terenie Szczecinka. Po kilku godzinach otrzymał odpowiedź. Zwariowałeś? Sprawdziłem. Przecież to najbardziej zatrute miasto w Polsce. Czy właśnie rozpowszechnienia
takiego wizerunku chcieli „obrońcy środowiska”? Czy sądzą, że taki obraz naszego miasta zbliża ich do wygranej z Kronospanem? To tragiczne jak patrząc na swój partykularny interes, na zaistnienie niusem, na chęć zaistnienia w mediach, na zdobycie punktów w walce politycznej, można demolować z trudem budowany obraz fajnego, przyjaznego turystom, leżącego nad pięknym jeziorem miasta. To przecież swoista autodestrukcja, niszczenie czegoś niezwykle pozytywnego dla krótkotrwałej satysfakcji.
Dokąd nas to wszystko zaprowadzi? Leśnicy mówią: las rośnie przez stulecia płonie w ciągu krótkiej chwili. Przypiętą Szczecinkowi łatę zadżumionego miasta, dodajmy łatę całkowicie nieprawdziwą i niezasłużoną, będziemy starali się usunąć przez wiele kolejnych lat. Dlatego wzywam do opamiętania się.
Dla posła Cz. Hoca, mam taką oto propozycję. Jeśli ma żyłkę do hazardu, niech wzorem pokerzystów powie „sprawdzam” i doprowadzi do badania poziomu benzoapirenu w jego rodzinnym Kołobrzegu. Jednak wcześniej niech wyobrazi sobie, jeśli ma wystarczającą wyobraźnię, iż może okaże się, czego bym wcale nie wykluczał, że podobnie jak np. w Zakopanym, ten poziom jest kilkakrotnie wyższy od tego w Szczecinku. A potem, jeśli mu tej wyobraźni starczy, niech pomyśli o konsekwencjach rozkolportowania tej wiadomości w Polsce i o swoim koledze burmi- strzu Szczecinka, który zorganizuje w sprawie tych „katastrofalnych Kołobrzeskich wyników” specjalną konferencję prasową. No i epilog tej sprawy. Niech pomyśli o pustych plażach, wyludnionych sanatoriach i straszących pustymi pokojami hotelach. A tak dobrze żarło.

Jerzy Hardie-Dougla