
Tygodnik Temat 6.03.2014
Walka była krótka, ale zacięta. W obecności dzieci, trup słał się w miarę gęsto. Najpierw „nasi” zaszli tych „nienaszych” lub odwrotnie, od tyłu i od przodu. Potem, kiedy kilku przestało się ruszać, przeciwnik wykorzystał antrakt i ruszył zielonym motocyklem na białych blachach, aby uprzedzić „naszych” lub „nienaszych”, aby przeszli do defensywy. Manewr udał się tylko częściowo. Jedni rozpoczęli spóźniony manewr wycofywania na z góry upatrzone pozycje, podczas gdy ci z przeciwnej strony, wzmocnieni działkiem i jeepem, niespodziewanie zwyciężyli. W nagrodę wszyscy zabrali się wspomnianym jeepem na przejażdżkę, a w oknie pokazał się czerwony sztandar.
Tak w skrócie wyglądały walki o Neustettin przedstawione na terenie byłych koszar, a konkretnie pod ścianami magazynu mundurowego. Ci w mundurach w kolorze feldgrau zostali „wyzwoleni” lub jak kto woli „oswobodzeni” przez tych w mundurach – szynelach o nieco innym odcieniu. Tak historia wyglądała w wydaniu komiksowym.
Użyłem słowa „oswobodzeni”, bo pamiętam to jeszcze ze szkoły. To był dogmat, który obowiązywał przynajmniej w tej części Euroazji, czyli tam gdzie dotarła Krasnaja Armija. Tam gdzie nie dotarła, tam było „zniewolenie”. Ludy zostały wyzwolone najpierw spod jarzma niemieckiego faszyzmu, a następnie spod ucisku rodzimej klasy posiadaczy. Dzięki takiemu właśnie wsparciu, lud natychmiast instalował dyktaturę proletariatu. „Dyktatura” to taki eufemizm. Przecież nie chodzi o nic innego jak o demokrację wyższego rzędu, czyli ludową. Największy w tym wkład miały szczególnie dywizje NKWD. Kto przeżył ten wie.
Przykładowo moi rodzice, mieszkańcy spod małego miasteczka na Wileńszczyźnie – proszę utrwalaczy „prawdziwej” historii - byli dwa razy „wyzwalani”. Pierwszy raz w drugiej połowie września 1939 roku, a drugi w 1944 roku. Niestety, tamtejszy ciemny lud entuzjazmu dla „wyzwolicieli” jakoś nie zdał z siebie wykrzesać. Potem, kiedy zaordynowano im raj na ziemi - część wysłano na białe niedźwiedzie, innym zaaplikowano rusyfikację i kołchozy na uprawianych z dziada pradziada ich ziemiach, „wyzwoleni” - z zupełnie niezrozumiałych powodów – zaczęli uciekać na zachód. Byle tylko dalej od epicentrum czerwonej zarazy. Niechby nawet na tereny, które do tej pory były we władaniu tych, którzy to całe wojenne piekło rozpętali. I znowu żadnej wdzięczności.
Od przeszło półwiecza potomkom tych, których przywieziono w bydlęcych wagonach, co roku w rocznicę zdobycia przez Czerwonoarmistów niemieckiego Neustettina, wciąż próbuje się wciskać kit o jakimś „wyzwoleniu”. Najgorsze jest to, że robi się to na... cmentarzu. Robią to (jeszcze) żywi w obecności martwych. Kontynuatorzy - pośrednicy tamtych „wyzwolicieli” z lat czterdziestych, opowiadają do dzisiaj dyrdymały o żołnierzach nigdy nie istniejącej „Armii Radzieckiej”, podczas gdy na szczecineckim cmentarzu wojennym oprócz polskich, leżą wyłącznie żołnierze Armii Czerwonej.
Drodzy utrwalacze, jeśli wracamy do tamtych lat, to nie po to, aby teraz w wolnej Polsce (dla Waszej wiadomości stała się w pełni suwerenną od 1989 roku) utrwalać propagandowe, komunistyczne stereotypy. Jedną z nich są bajki dotyczące daty zdobycia miasta. Zdobycia, bo przecież chyba Niemców nie wyzwalano, nawet mimo że większość z nich wkrótce stała się poddanymi Ulbrichta. A owszem, na terenie miasta było kilkudziesięciu robotników przymusowych, z których zdecydowaną większość stanowili Rosjanie i Ukraińcy. Oni swoje drugie mieszkanie natychmiast po „wyzwoleniu” znaleźli w kopalniach i łagrach na Dalekim Wschodzie. Kto chce wiedzieć, jak NKWD traktowało obywateli swego kraju - tych, którzy mieli to nieszczęście, że znaleźli się w niemieckiej niewoli, niechaj skorzysta z wiedzy. Fanatykom moskiewskiego salutu z 28 lutego najwyraźniej wystarczy jedynie trącący naftaliną scenariusz autorstwa Słoneczka Ludzkości - Chorążego Pokoju.
Trzeba mieć dużo niebywałego wręcz tupetu, aby wciąż i wciąż przez tyle lat ludziom to wszystko wmawiać. To ja już wolę komiks na wolnej przestrzeni w wykonaniu przebierańców niż uroczystość ku czci.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie