
Ostatnio podczas imprezy zwanej „Materiafest” podszedł do mnie niejaki Kuba Legan. Odgrażał się wcześniej, że wręczy mi fizyczną wersję nowego wydawnictwa jego zespołu, James Button Band. Jak to zwykle bywa w świecie muzyki, był to świetny pretekst by umówić się na krótką rozmowę o ich muzyce, inspiracjach i planach. Z Kubą Leganem rozmawia Rysiek Brzeziński.
Wydaliście właśnie Wasz pierwszy materiał. Co tam znajdziemy?
Nasze trzy autorskie utwory, które narodziły się jako kompozycje typowo koncertowe. Lecz kiedy dostaliśmy szansę nagrywania w studiu uznaliśmy, że właśnie te trzy piosenki muszą zostać tam zarejestrowane. Pierwotnie chcieliśmy uzyskać brzmienie jak najbardziej zbliżone do koncertowego. Ale zaczęliśmy eksperymentować, co wpłynęło na utwory zaskakując nas bardzo pozytywnie. Tu należą się podziękowania dla Adriana Dubińskiego, w którego studiu nagrywaliśmy. Dzięki jego otwartości mogliśmy sobie zaszaleć.
Długo nagrywaliście te utwory?
Utwory zostały zarejestrowane w połowie lutego tego roku. Samo nagrywanie instrumentów i wokali trwało dwa dni. Najwięcej czasu zabrał miks, podczas którego bawiliśmy się brzmieniem by osiągnąć to co nas zadowoli. Materiał był gotowy na koniec miesiąca.
Jak wygląda proces pisania utworów w Waszym zespole?
Wszystko zaczyna się od riffu gitarowego, który gram zespołowi podczas prób. Zazwyczaj już wtedy mam opracowaną całą kompozycję włącznie z napisanym tekstem. Jeśli reszcie się spodoba wtedy pracujemy nad linią basu i perkusją. Ale James Button Band to zespół, który czerpie dużo z improwizacji i energii w muzyce na żywo, zatem wiele naszych utworów otrzymało ostateczną formę podczas koncertów. Często dzięki temu utwory zmieniały się by potem brzmieć zupełnie inaczej niż pierwotnie. Każdy z nas daje coś od siebie i to jest piękne w tym co robimy.
O czym są teksty Waszych piosenek?
Nasza muzyka w dużej części opiera się na stylistyce bluesowej, w związku z tym również teksty piosenek w przeważającej części nie są zbyt wesołe. Wiele z nich traktuje o nieporozumieniach w relacjach między kobietą a mężczyzną. Jest ból, są pragnienia, jest samotność i gniew. Jest nihilizm i pożądanie. A wszystko to oprawione w gitarowe granie, które w kilku przypadkach ktoś może uznać za niekoniecznie smutne. Ale na tym polega ironia, która jest nam potrzebna. Czasem dla humoru a czasem by uwypuklić treść danego utworu.
Skąd w ogóle pomysł na takie "retro granie"?
Wychowałem się na muzyce lat 60’ i 70’. Dzięki mojemu ojcu, wielkiemu fanowi muzyki rockowej, który również romansował z gitarą miałem zawsze dostęp do zespołów jak Led Zeppelin, The Beatles, Queen, The Who, The Jimi Hendrix Experience - by podać tych kilka dobrze znanych fanom rocka tamtych dwóch ciekawych dekad i nie tylko, bo ich wpływ jest widoczny po dzień dzisiejszy. Kiedy miłość do muzyki zamieniła się w chęć jej tworzenia, naturalnym krokiem było założenie zespołu. I to zespołu, który w swoim brzmieniu nawiąże do lat 60’ i 70’ i będzie tworzył w tym duchu. To było ważne i jasne od samego początku. I tak spotkała się trójka ludzi która chciała dzielić ten klimat między sobą i słuchaczami.
Jestem wdzięczny że mogę stać na scenie z tymi ludźmi, którzy osobiście preferują zupełnie inne gatunki muzyki ode mnie. Ale kiedy zaczynamy grać razem brzmi to tak jak brzmi. Wszystko to dzięki nim. Ania Oponowicz, nasza basistka, której pierwszą miłością jest gitara elektryczna, bardzo szybko podłapuje nowe pomysły i opracowuje swoje linie basu. I zawsze jest to strzał w dziesiątkę, co zadowala i inspiruje resztę. Kamil Kondała, perkusista o potężnym brzmieniu równocześnie będący elastycznym i otwartym na pomysły muzykiem. Ostatnie słowo zawsze należy do niego. Nasze utwory straciłyby dużo bez jego gry. No i ja mający bzika na punkcie hipisowskiej muzyki lat 60’ i glam rocka lat 70’, brudnych brzmień, bluesa i psychodelicznych rozwiązań, wdzięczny że znaleźli się ludzie zaangażowani i chcący dzielić tę samą pasję. Kocham z nimi grać.
Czy po opublikowaniu tego materiału wzrosło zainteresowanie Wami?
Tak, teraz ludzie mogą sobie posłuchać naszej muzyki nawet w Delcie Missisipi. Posiadanie studyjnego materiału było i jest dla nas bardzo ważne. Na koncercie możemy improwizować i utwory za każdym brzmią trochę inaczej. W studiu trzeba stworzyć coś co będzie miało energię i żywotność aby nie znudzić się po jednym przesłuchaniu. To test dla zespołów, które wcześniej całą swoją działalność opierały tylko na koncertowaniu. Myślę, że nam udało się przejść ten test pozytywnie. Ale wszystko i tak w rękach, czy raczej uszach słuchaczy, których na szczęście pojawia się coraz więcej po tym jak wydaliśmy ten materiał. Dobrze też jest mieć studyjny materiał jeśli chodzi o wszelkie koncerty i festiwale. Organizatorzy mogą wcześniej zapoznać się z tym co gramy Ludzie przychodzący na koncerty tym bardziej.
Co sądzicie o lokalnej scenie?
Przede wszystkim czujemy zawsze szacunek do wszystkich szczecineckich zespołów, które mają więcej niż dwa lata i nadal grają. To ważne, mimo że to krótki czas. Ważne, ponieważ zbyt wiele razy podczas naszej działalności widzieliśmy formowanie się różnych zespołów tylko po to, by rozpaść się po tygodniach. Dlatego bez względu czy muzyka danego zespołu nam odpowiada czy nie, zawsze pokazujemy kciuk w górę jeśli widzimy, że ludzie chcą ze sobą grać i bez względu na trudności robią to dalej. A bywa czasem trudno nawet jeśli chodzi o sam Szczecinek. Jeśli ktoś jednak zagłębi się w naszą lokalną scenę może stwierdzić, że panuje całkiem spora różnorodność. Najlepiej było to widać w tamtym roku, kiedy za pomocą Samorządowej Agencji Promocji i Kultury organizowaliśmy imprezę pod nazwą „Rock’n’roll Szczecinek”. Był punk, był rapcore, był ciężki rock. Jestem zdania, że przeważa u nas głównie mocniejsze granie. Większość zespołów, które powstają w Szczecinku chce grać ciężko i głośno. Kiedy sami zaczynaliśmy nasza muzyka wywoływała zdziwienie kiedy pomiędzy zespołami metalowymi na przeglądach graliśmy nasze utwory. W sumie dalej to się dzieje ale jesteśmy już w trochę innym miejscu niż ta trójka zestresowanych ludzi na scenie, którzy muszą przebijać się przez swój wstyd i częstą antypatię ludzi na widowni. Jeśli chodzi o lokalną scenę to bardzo kibicujemy zespołowi MoltenBone, z którym udało nam się grać kilkakrotnie podczas wspólnych koncertów. Mają swój styl, brzmienie i publiczność i przyjemnością jest znać się z chłopakami. Obserwujemy z przyjemnością też jak radzi sobie zespół Kontroler, który również grał z nami podczas wielu imprez - Punk not dead, jak głosi znane hasło. Pozdrawiamy chłopaków!
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Koncertować przede wszystkim. Chcielibyśmy odbyć regularną trasę koncertową po klubach w Polsce, co w końcu pewnie nastąpi. Zaproszono nas na kilka festiwali, na których zagramy z przyjemnością. Gdzieś tam jest też pomysł nagrania całej płyty ale z tym jeszcze chcemy poczekać. Jesteśmy głodni koncertów. To pierwsza miłość James Button Band – koncerty. Cudownie jest patrzeć jak ludzie reagują na naszą muzykę zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Myślę, że najgorsza byłaby obojętność.
Gdzie można posłuchać Waszej muzyki, poza stroną Tematu?
Na YouTubie wpisując James Button Band można znaleźć nasze materiały. Głównie nagrania z koncertów. Ale również nasz świeżo wydany materiał. Zapraszamy wszystkich fanów muzyki rockowej i nie tylko. Włóżcie kwiaty w swoje włosy!
Rysiek Brzeziński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie