
artykuł ukazał się w 514 numerze Tematu Szczecineckiego
Za miedzą u progu sezonu letniego, czyli...
Gmina cud, ale nie miód
Na stronie internetowej gminy Szczecinek znalazłem ciekawy dokument. Pochodzi z jesieni 1999 roku, zatytułowano go „Strategia rozwoju”. Gminy oczywiście. Z części opisowej wynika, że pracowano nad nim długo i starannie, w realizację projektu zaangażowano radnych gminnych i powiatowych, biznesmenów, planistów i wielu innych. Ryszard Jasionas, obecnie członek Zarządu Powiatu pamięta swoje uczestnictwo w pracach nad strategią i dziś zauważa, iż powstał wówczas dokument wzorcowy nie tylko dla rejonu Szczecinka, lecz dla regionu.
Ostateczny kształt Strategii przedstawiono na dwóch dwudniowych sesjach planowania strategicznego rozwoju społeczno-gospodarczego gminy Szczecinek 28/29 października oraz 25/26 listopada 1999r. Opracowanie ma formę raportu wykazującego aktywa i pasywa gminy, przedstawia jej gospodarkę. Dobre strony, rokujące rozwój gminnego organizmu gospodarczego to połączenia komunikacyjne i sąsiedztwo dużego miasta, czyli Szczecinka – czytam w raporcie stwierdzenie tak oczywiste jak to, że w dzień świeci słońce, a w nocy księżyc.
Punkt 6 raportu stwierdza stan faktyczny: „atutem ( gminy- przyp. W.J.) są atrakcyjne tereny turystyczne”. Na stronie 15 dokumentu można się dowiedzieć, że rozwój gminy musi być powiązany z dynamicznym rozwojem Szczecinka.
Pięknie, pięknie
ale jak to się ma do żenującej wojny wójta gminy Szczecinek, Janusza Babińskiego i podporządkowanych mu radnych o tak zwane odzyskanie Trzesieki i Świątek? Pozostawiam bez komentarza. Pytań mam więcej, na przykład, czy raport sprzed jedenastu lat w ogóle jest przez władze gminne wykorzystywany? Wójt w rozmowie ze mną stwierdził, że jak najbardziej, jego poddani, a ja reporter razem nimi – mamy nieco inne zdanie.
W Raporcie uwagę szczególną zwraca rozdział niezbyt może fortunnie zatytułowany Misja: gmina rolno-turystyczna dysponująca pełną infrastrukturą techniczną sprzyjającą (-) turystyce kwalifikowanej i rodzinnej.
Na stronie pt. „Cele” jest zapis: Ochrona środowiska naturalnego z równoczesnym wykorzystaniem naturalnych warunków wzbogaconych inwestycjami.
Lepiej być nie może
zwłaszcza, ze w ogólnej, opisowej części Raportu mamy przedstawiony główny cel: zmieniony obraz gminy za 5-10 -15 lat. Zmieniony na lepszy, bo jakże inaczej. Jedenaście - prawie - lat minęło i co widać?
Orawka. - Kto w Szczecinku nie kojarzy nazwy tego zakątka gminy Szczecinek z pięknym krajobrazem, świetnym wypoczynkiem na łonie natury? Ryby, las, grzyby, powietrze jak wielokaratowy kryształ. Co drugi mieszczuch nasz jako małoletnie pacholę był do Orawki wożony, a to na kolonie letnie w domkach kempingowych lub na młodzieżowe obozy wypoczynkowe, mnóstwo rodzin do dziś spędza tam weekendy. Położenie Orawki, która nie jest wsią – jest tu ledwie jedno gospodarstwo rolnicze - dla wypoczynku chyba zostało stworzone przez Stwórcę. Co z twego jednak...
Jest rok 2010,
kwietniowa wiosna, jeszcze chłodno, ale wystarczy trochę słońca, by pojawili się tu licznie ludzie ze Szczecinka, także z Koszalina i okolic. Znają to miejsce. Jakże tu inaczej niż przed laty! Toż to kurort, może tylko kurorcik, bo na miarę ośrodków wypoczynkowych jak w byłej NRD, których zazdrościliśmy zaradnym niemieckim sąsiadom. Skąd to skojarzenie? Stąd, że w okolicach Rostocku, gdy władza lokalna zabraniała budowy trwałych obiektów, ludzie ustawiali przyczepy kempingowe, zdejmowali z nich koła i tym sposobem wyrastały nieco śmieszne ośrodki wypoczynkowe w pasie nadmorskim.
Władza tym razem wojewódzka, postawiona wobec faktów dokonanych, musiała zadbać o sanitariaty itp. Prawa tam wtedy obowiązującego nie naruszono, ludzie z pobliskiego portowego miasta mieli gdzie wypoczywać. Dziś, podobnie jak sąsiedzi za Odrą nie musimy szukać takich dziwnych z dzisiejszej perspektywy sposobów. Wystarczą inwestycje. Prywatne inwestycje, za ludzkie pieniądze. I taka prywatna kasa została w Orawce wydana. Z roku na rok przybywa prywatnych domów letniskowych. Nie żadnych tam daczy, ale zwykłych letnisk rodzinnych. Są i domki kempingowe do wynajęcia, jest mnóstwo przyczep kempingowych.
Z nadejściem wiosennego ciepła otworzą stołówkę z obiadami itp. Czysto, wyraźnie widać, że właściciele posesji skrzętnie posprzątali, gdy tylko śnieg zniknął. Tyle tylko, że droga do kurortu wiedzie przez mękę dziur, kałuż, w części jest to tak zwana gruntówka, w części bruk pamiętający czasy niemieckie. Gorzej niż jedenaście lat temu.
To zrozumiałe, skoro nikt (czytaj - gminna)
nie zadbał o remont,
o położenie gładkiej nawierzchni. Właściciele letnisk – jak się na miejscu dowiedziałem – mimo opłacania na rzecz gminnego samorządu nie najniższych podatków, chętnie partycypowaliby w kosztach solidnego remontu jedynej już drogi dojazdowej do Orawki. Może dostarczyliby część materiału, może – mówili – zorganizować jakieś prace ogólnie użyteczne (dawniej, przepraszam za wyrażenie – czyn społeczny.) Była też druga trasa wzdłuż brzegu jeziora Wierzchowo, lecz jako tzw. gruntówka po latach może służyć tylko ciężkim ciągnikom, można ją pokonać rowerem, jeśli ktoś lubi jazdę w warunkach ekstremalnych.
Reporter na własne uszy słyszał ponad rok temu na jednym z wiejskich zebrań zapewnienie wójta Janusza Babińskiego, że droga do Orawki została naprawiona. I jest to tak zwana prawda poniekąd, albo trzecia prawda księdza Józefa Tischnera. Otóż naprawa polegała na usunięciu (wyrównaniu) potężnego bajora u wjazdu na trasę do Orawki na skraju wsi Stare Wierzchowo. Po roku bajoro po deszczu bywa nieco mniejsze. I tyle.
Indagowany teraz przez reportera w sprawie drogi do Orawki wójt przyjął postawę wielce dyplomatyczną (gratulacje, bo to kultura i sztuka!). Stwierdził, że właściciele letnisk w Orawce nie zgłaszali pretensji. No, to my zgłaszamy. Wójt przyrzekł, że drogę sprawdzi, co nas serdecznie cieszy, czyli – jak mawia dzisiejsza młodzież - kręci.
Nad tym samym jeziorem Wierzchowo,
niedaleko od Orawki
jest inna, pięknie położona plaża, a nawet dwie. W latach 80. właściciele domów letniskowych i daczy, gdy one tu powstawały nad jeziorem za Starym Wierzchowem, zadbali o nawiezienie piasku z nadmorskich plaży. Dziś są tam brudy na pudy, daczownicy żyją każdy własnym życiem za własnym wysokim parkanem. I są dwa autentyczne wysypiska śmieci. Bo ludzie mają to do siebie, że na wiosnę nie oglądając się na oficjalne otwarcie sezonu przez wysoki urząd gminny – robią porządki. Owszem, sporo jest zwykłego chamstwa – nazywajmy po imieniu – bo można by po prostu poustawiać odpadki w workach plastikowych. A tak śmietnisko jest rozwleczone przez zwierzęta i lokalnych poszukiwaczy skarbów. Syf, kiła i mogiła – mówiąc młodzieżowo.
Ludności z dacz zdarza się wyrzucać odpady stałe w rodzaju starych kanap i innych zniszczonych mebli. Ale nie zdarzyło się przez ostatnie sześć lat by w tym rejonie pojawiły się zawiadomienia o zbiórce takich odpadów. W odległej o dwa kilometry wsi – owszem, na letnisku nigdy.
Przez wiele lat gminni urzędnicy z panem wójtem na czele (druga kadencja w samorządzie) zapewniają, że umowa gminy na wywóz nieczystości stałych ze szczecineckim Przedsiębiorstwem Gospodarki Komunalnej jest wadliwa. Pozwala ona na ustawianie dwóch pojemników na śmieci w rejonie terenów rekreacyjnych tylko i wyłącznie w czasie oficjalnego sezonu letniego, tzn. od maja - czerwca, bo nikt tego nie sprawdza od kiedy naprawdę, do końca sierpnia. Pojemniki po prostu są przywożone w rejon letniska i tłumnie uczęszczanej latem plaży z miejscowego cmentarza. Po licznych interwencjach na sezon PGK ustawia zardzewiały, rozpadający się kontener. Opróżnianie tego „gipsu” to inny rozdział. Trudno uwierzyć, ale odpady są zabierane co najwyżej raz w miesiącu i to z reguły po interwencjach w PGK, Urzędzie Gminy lub u sołtysa.
W rejonie ujścia Gwdy z jeziora Wierzchowo jest pole namiotowe latem bardzo licznie odwiedzane. To
ewenement na skalę unijną!
Można na tym polu napotkać namioty, istne wigwamy, wczasowiczów z krajów Unii. Zazwyczaj trafiają tu raz w życiu, po krótkim pobycie zapewniają, że już nigdy więcej. Czy ktokolwiek widział kemping bez ubikacji i bieżącej wody? Interwencje w UG kończyły się dotąd krótkim stwierdzeniem: „Przecież oni przywożą swoje miniubikacje.” Owszem, ale gdzieś, za przeproszeniem, g... muszą wylewać! Na ogół – niosą to-to do pobliskiego, gminnego jakby się kto pytał, lasu.
Przywoływany tu Ryszard Jesionas, członek Zarządu Powiatu, odpowiedzialny za ochronę środowiska naturalnego sytuację w gminie na terenach rekreacyjnych komentuje jednoznacznie: władza gminna i konkretnie wójt zgodnie z ustawą odpowiada za gospodarkę odpadami. Jeśli umowa z konkretną firmą, a w tym konkretnym wypadku z PGK Szczecinek , jest zła, to należy zmienić usługodawcę. Nikt łaski nie czyni. To gminny samorząd ma obowiązek administracyjnie zmusić właścicieli domów rekreacyjnych do podpisania indywidualnych umów z firmą wywożącą stałe odpady.
Owszem, były takie próby, PGK odprzedało duże worki na śmieci z nadrukiem PGK po 5 złotych (sic!!!) sztuka. Worki ludzie ustawiali przed posesjami, firma miała je zabierać. Przed niektórymi domami stoją pełne do dziś przez kilka lat! Przy rozmaitych okazjach spotkań z letnikami wójt bezradnie rozkłada ramiona... Przyjdzie lato, pojawią się pełne pojemniki, będzie smród i brud. Tylko dwie rodziny na stałe mieszkające w letniskowej części wsi na jeziorem mają podpisane umowy na wywóz śmieci przez PGK.
Reporter nie widział sensu pytać w Urzędzie Gminy na przykład o budowę w tych minionych jedenastu latach pomostów dla kajaków i innego sprzętu nad jeziorami. Po prostu tego jak nie było tak nie ma. Czy będzie? Jest wprawdzie program Natura 2000 i jest przywołany tu raport oraz strategia rozwoju gminy. Co z tego? Jak widać, nic.
Ale gmina to nie tylko jej przywódca – wójt, ale to również, a może przede wszystkim Rada Gminy. Samorząd – co podkreślam!. Reporter był
na zebraniu wiejskim,
na którym mieszkańcy zażarcie i konkretnie krytykowali wójta i podległych mu pracowników urzędu. Obecny tam radny, pan P. z Wierzchowa bronił urzędu jak lew. Ktoś nie wytrzymał i zauważył nieśmiało, że pan radny nie jest gminnym pracownikiem, a radnym właśnie. I jego zadaniem jest wspierać, analizować i wreszcie krytycznie patrzeć władzy gminnej na spracowane jej dłonie. Pan Z. ze zdziwienia wytrzeszczył oczy, szczęka mu opadła.
Ze strony audytorium był to strzał chybiony. Radny Z. jest etatowym pracownikiem Wodociągów Gminy Szczecinek, firmy podległej panu wójtowi, zależnej od UG. Zaraz potem do sali wkroczył wójt Babiński i dyskusja warto potoczyła się na temat znaku drogowego „Uwaga, zwierzęta domowe”. O tym w dyskutuje się na każdym zebraniu mieszkańców tej wioski. A znaku nie ma.
Ale reporter byłby niesprawiedliwy, tendencyjny, złośliwy jak małpa z brzytwą (niepotrzebne skreślić), gdyby przypisywał wójtowi Babińskiemu same wady jako zarządcy gminy. Tak nie jest. Plus i chwała należy się wójtowi za odśnieżanie, jego organizację, nawet najbardziej zapadłych przysiółków wiejskich podczas najcięższej z zim. Dodam, że Starostwo planuje skorzystanie z pomysłu wynajmu do odśnieżania sprzętu indywidualnych rolników i ich samych jako kierowców na zasadzie indywidualnych umów z gminą. To kosztuje dużo mniej i daje znakomite efekty.
W rozmowie z reporterem Janusz Babiński sypnął statystyką, podał gdzie i jakie drogi są budowane, ile na to pieniędzy ma w budżecie gminnym, ile na remonty i – znowu plus za sztukę dyplomacji - wyznał, że jest ile jest i zawsze mogłoby być więcej. Jest to najprawdziwsza prawda. O jakości owych remontów (patrz droga od St. Wierzchowa, asfaltówka zrujnowana do plaży uczęszczanej tłumnie przez turystów ze Szczecinka, Koszalina itd.) trybie reakcji na interwencje w sprawie zniszczonych, trudno lub wcale nieprzejezdnych tras gminnych, jakoś rozmowa nam się nie kleiła. I kolejny plus dla pana wójta za działalność kulturalno - oświatową, jak to wieść gminna niesie i określa miło. Wybory samorządowe niedaleko, toteż pojawiły się plakaty kolorowe zachęcające ludność do udziału w zabawach tanecznych np. z okazji Dnia Zwycięstwa 8 maja. Będzie muzyka, napoje wszelkie i zakąski póki co we własnym zakresie. Kiełbaski pieczone pojawią się tradycyjnie na festynach dopiero przed dniem wyborów. Wójt zazwyczaj przybywa, integruje się z mieszkańcami. Pozdrowionka!
Wojciech Jurczak
artykuł ukazał się w 514 numerze Tematu Szczecineckiego
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie