
Są wiekowe i drewniane. Przez kilkadziesiąt lat woziły pasażerów po holenderskich kanałach. Później przeszły na zasłużoną emeryturę i… na początku 2008 roku trafiły do Szczecinka. Ich historia mogłaby posłużyć do napisania całkiem ciekawej powieści sensacyjnej – były w zainteresowaniu szczecineckich śledczych, „stawały” przed obliczem sądu, przez kilka lat wyzwalały spore emocje wśród mieszkańców Szczecinka.
Mowa o dwóch taksówkach wodnych. Pierwsza - „Nicolina” pływa po Trzesiecku od kilku sezonów. Niedawno na jezioro, na testy i sprawdziany techniczne, trafiła wreszcie jej większa siostra. Remont zajął armatorowi – Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej ponad 5 lat.
- Oczywiście to nie jest nowa konstrukcja, otrzymałem ją w spadku po swoim poprzedniku – mówi „Tematowi” Piotr Misztak, prezes SzLOT. - Ponieważ taksówka była zepsuta, wymagała naprawy. To dość kosztowne przedsięwzięcie, więc zabraliśmy się za to dopiero, gdy pojawiły się możliwości finansowe (prezes Misztak nie ujawnił nam ile kosztowały prace). – Taksówka jest już wyremontowana. Właśnie prowadzimy jej testowanie. To nic, że sezon wodniacki zbliża się do końca. Od początku przyszłorocznego sezonu taksówka będzie już do dyspozycji letników, turystów i mieszkańców Szczecinka.
Druga water taxi jest większa od obecnie pływającej po jeziorze. – „Nicolina” może jednorazowo zabrać na pokład 7 osób, obecnie testowana powyżej 10 osób – dodaje Piotr Misztak. – Warto tu podkreślić, że decyzję o przystąpieniu do remontu dość mocno nadwyrężonej zębem czasu taksówki podjęliśmy, gdy okazało się, że ten środek transportu cieszy się na Trzesiecku sporym wzięciem.
Jak wspomnieliśmy, taksówki wodne przyjechały do Szczecinka na początku 2008 roku. Zostały zakupione ze środków finansowych Unii Europejskiej w ramach realizacji projektu pn. Civitas Plus Renaissance. Kosztowały około 11,6 tys. euro brutto. W założeniu miały być alternatywą, uzupełnieniem dla dwóch statków pływających po Trzesiecku. I są.
Taksówkę wodną (na razie jedną) można zamówić telefonicznie. Zawiezie nas praktycznie w każdy zakątek jeziora (warunek, by mogła bez przeszkód podpłynąć blisko brzegu). Np. podróż z przystani SzLOT na Mysią Wyspę to wydatek 25 zł. (sw)
Na zdjęciach: Testowana water taxi na wodzie przy przystani SzLOT i fotki archiwalne – styczeń 2008 r. – taksówki wodne przyjechały do Szczecinka z Holandii.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dlaczego nikt nie poda ile zysku,albo co bardziej prawdopodobne jest,ile trzeba dokladac do tych stateczkow,taksoweczek.Na sport forsy nie ma,ale na biala flote nadmiernie rozbudowana forsa jest.
Pan Misztak nie chce ujawnić ile kasy poszło na remont taksówki, bo wie, że nawet do końca jej żywotności środki te się nie zwrócą, nie mówiąc już o nawet najmniejszym zysku.Po co się przejmować, to przecież publiczne pieniądze-prawda.?