Reklama

Do dziś jestem zakochany w żeglarstwie

17/05/2012 09:27

Mariusz "Molo" Kowalewski związany jest z wodą od najmłodszych lat. Swoje pierwsze żeglarskie kroki stawiał w szczecineckim klubie MKS ORLĘ. Niewiele później spróbował swoich sił na desce windsurfingowej. W swoim dorobku zgromadził tytuły wielokrotnego mistrza województwa oraz Polski w klasach regatowych. To również instruktor windsurfingu, żeglarstwa, nurkowania, ratownik WOPR, a także specjalista w budowie z kompozytów, łodzi motorowych, regatowych i desek windsurfingowych. Jako jeden z pierwszych w kraju posiadał certyfikaty instruktorskie PSW  oraz VDWS. Przez wiele lat pracował w międzynarodowych bazach windsurfingowych na wyspie Rodos (Grecja) i Fuertaventurze ( Hiszpania ), prowadził także szkolenia w Hurgadzie, Dahabie, Soma Bay (Egipt), i wielu innych miejscach na świecie. Obecnie prowadzi kursy i szkolenia w centrum Wind & Kite MoloSurf, którego jest założycielem i współwłaścicielem (www.molosurf.com).

Jak zaczęła się pana przygoda ze sportami wodnymi?

- Ta przygoda zaczęła się bardzo wcześnie. Pamiętam, miałem osiem lat, kiedy trafiłem do Szczecineckiego Klubu Żeglarskiego. Tam właśnie zacząłem trenować i uprawiać sporty wodne, czyli żeglarstwo. Bo tak naprawdę zacząłem od żeglarstwa i pływałem na różnych klasach żeglarskich poczynając od Optimist i Cadet. Później przyszedł czas na klasy olimpijskie: 420 i Tornado. W tym szczecineckim klubie pływało się codziennie, w międzyczasie też uczyłem się w byłej już Szkole Sportowej nr 1 w Szczecinku. Poprzez to, że wszystkiego chciałem próbować na wodzie, różnych klas olimpijskich to bardzo wcześnie, bo około 13 roku życia, zacząłem też pływać na desce windsurfingowej. Żeglarstwo i windsurfing są jakby dwoma klasami. Windsurfing ma bardzo dużo wspólnego z żeglarstwem i to też mi pomagało. Jednocześnie też startowałem w zawodach i w regatach jako zawodnik nie tylko w żeglarstwie, ale też na windsurfingu.

 Sprawdza się pan znakomicie w wielu sportach wodnych. Który z nich pana najbardziej pasjonuje?

- Tak naprawdę to jestem zakochany w żeglarstwie. Do dzisiaj jeżdżę na wiele imprez pucharowych, czy to na puchary Polski, Europy czy Świata - nie startując, ale oglądając. Najbliższą mi dyscypliną, jeżeli chodzi o sporty wodne, jest nie tylko żeglarstwo, ale też windsurfing, który bardzo wcześnie zacząłem uprawiać i pływałem jako zawodnik. Ale to już mam na co dzień, natomiast żeglarstwa trochę mi brakuje. Co prawda w naszej szkole pływamy na katamaranach, ale jednak nie skupiamy się na nim w takim stopniu, jak na windsurfingu czy kitesurfingu.

 Dzięki swojej pasji zwiedził pan kawał świata, gdzie czuje się pan najlepiej?

- Kiedy zajmowałem się głównie żeglarstwem nie podróżowałem tak dużo. Zwiedziłem wiele miejsc dopiero wtedy, gdy zacząłem uprawiać windsurfing już zawodowo. Wiele lat, bo siedem czy osiem, spędziłem na wyspie Rodos w Grecji. Byłem tam instruktorem, zdobywałem doświadczenie i później, jako menager, prowadziłem różne bazy. Wiele lat spędziłem także w Egipcie i w innych krajach. I wiele lat spędziłem w Polsce, tutaj trenując i szkoląc na Półwyspie Helskim, bo to jest jedno z najlepszych miejsc w Europie do uprawiania windsurfingu czy kitesurfingu. Takim miejscem, do którego chętnie powracam jest również Grecja, czyli wyspy Rodos, gdzie znajduje się miejscowość Prasonisi -  jest to taka znana na całym świecie mekka, jeśli chodzi o dyscypliny kitesurfing i windsurfing. Natomiast patrząc pod kątem przeprowadzania szkoleń, to właśnie na Półwyspie Helskim panują naprawdę dobre warunki. Nie ukrywam, że Hiszpania też jest bardzo dobrym miejscem. Jeśli chodzi o pływanie zimą to Egipt, Brazylia czy Wietnam także są dobrymi miejscami do uprawiania sportów wodnych. 

Czy za każdym razem, kiedy wchodzi pan do wody towarzyszy temu ciągle ta sama adrenalina, czy może po tylu latach emocje już nieco opadają?

- Z tym jest różnie. Co prawda obecnie dużo mniej czasu spędzam w wodzie niż dawniej, ponieważ teraz czas mi na to nie pozwala. Ale każde wejście na wodę jest kompletnie inne. Inne są sytuacje, różni są też klienci, inne warunki panują na różnych akwenach - to się zmienia co minutę. Ale adrenalina zostaje ta sama. Im bardziej warunki są ekstremalne, tym więcej jest tej adrenaliny i ona się włącza cały czas. A drugą sprawą jest to, że człowiek czasami sam szuka tej adrenaliny, bo przecież też sam wybiera sobie warunki, w jakich chce trenować, schodzić i szkolić. Ale każde zejście na wodę czy to w żeglarstwie, windsurfingu czy kitesurfingu jest inne i zawsze towarzyszą temu jakieś emocje.

 Jest pan założycielem szczecineckiego klubu płetwonurków Murena, który działa i funkcjonuje po dziś dzień. Jak to wszystko się zaczęło?

- Oj to było bardzo dawno. Już zaczynając swoją przygodę z żeglarstwem byłem bardzo związany z wodą. Wszystko zaczęło się jakieś trzydzieści lat temu, kiedy z kolegami wciągnęliśmy się w nurkowanie. Pojechałem wtedy na pierwszy obóz płetwonurków do Olecka. Tam przebyłem podstawowe szkolenie i pierwsze kursy nurkowe. Później trafiłem do wojska, a konkretniej do Ośrodka Szkolenia Nurków i Płetwonurków Marynarki Wojennej. I tak się zaczęła już ta poważna akcja zawodowa. Później podjąłem pracę w Stoczni Gdańskiej jako nurek, aby tam zdobywać doświadczenie. Bo wszystkie najważniejsze i najwyższe w Polsce uprawnienia zdobyłem w wojsku. Byłem także ratownikiem grupy ewakuacyjno-ratunkowej na okrętach ratowniczych i nie tylko. Natomiast klimaty z klubem płetwonurków Murena zaczęły się, kiedy wróciłem z wojska, to był chyba 1987 rok. Kiedyś też wraz z kolegą Adamem Barduą trenowałem i jeździłem na zajęcia do klubu "Mares" w Koszalinie, ponieważ ten działający przy LOK-u szczecinecki klub "Mors" spalił się. A trzeba było gdzieś wyjeżdżać na nurkowanie, szkolić się i podnosić kwalifikacje. Wpadłem na taki pomysł żeby, mając warunki przy szczecineckim klubie żeglarskim, stworzyć właśnie taki klub. To było bardzo spontaniczne i powoli, powoli zapracowaliśmy na parę złotych, które przeznaczyliśmy na sprzęt i wszystko zaczynało się rozwijać. I ten klub działa do dzisiaj.  Bardzo rzadko w nim jestem, bo też rzadko przebywam w Szczecinku, jedynie od czasu do czasu tu zaglądam. Ale wiem, że klub działa dosyć prężnie i wszystko idzie do przodu. Tak to się pokrótce zaczęło z Mureną.

 Jak zrodził się pomysł założenia własnej szkoły?

- Zawsze tej osobie, która spędza 24 godziny dziennie na wodzie i która pracuje zawodowo - bo tak jak wspomniałem, ja pracowałem zawodowo dwanaście miesięcy w roku gdzieś w ciepłych krajach - to kiedyś to zawodowe szkolenie i prowadzenie różnych baz przestaje wystarczać. Wtedy zazwyczaj człowiek, który nabrał już dużego doświadczenia stara się stworzyć swoją szkołę. Ja wpadłem na taki pomysł dwa lata temu, chciałem już zająć się czymś swoim, pokazać, jak wyglądają profesjonalne bazy, które oglądałem zdobywając doświadczenie. No i udało się stworzyć bazę MoloSurf, która mieści się na Półwyspie Helskim w Chałupach w kempingu nr 6. Nie ukrywam, że jest to jedna z największych baz na Półwyspie Helskim z bardzo dobrym serwisem. I, jakby to powiedzieć, maszyna bardzo mocno się naoliwia i jest dobrze. 

 Jest Pan instruktorem windsurfingu, żeglarstwa, nurkowania. Ponadto w Pańskiej szkole prowadzone są kursy kitesurfingu, wakeboardingu i pływania na katamaranie.  Która z tych dyscyplin cieszy się największym zainteresowaniem wśród kursantów?

- Kiedyś wśród kursantów bardzo popularne było żeglarstwo i windsurfing - z resztą do dzisiaj te sporty cieszą się dużym zainteresowaniem. Ale tak jak kiedyś obok narciarstwa zimowego pojawił się snowboard, który zyskał ogromną popularność, tak u nas wszedł kitesurfing. Jest to bardzo pokazowa konkurencja, która obecnie bardzo dynamicznie się rozwija w naszym kraju. Ale ciężko powiedzieć, która z dyscyplin cieszy się największym zainteresowaniem. To zależy też od wieku kursanta. Windsurfing jest troszeczkę trudniejszy niż kitesurfing, jest tam też dużo żeglarstwa i trzeba włożyć w to zdecydowanie więcej siły. I przez to człowiek dłużej się uczy, oczywiście jeżeli chce dojść do jakiegoś poziomu zaawansowania. Natomiast kitesurfingu jest około 10 - 15 godzin i po takim czasie ta osoba pływa. No i kitesurfing jest też bardziej widowiskowy, bo można skakać, latać, obracać się w powietrzu itd. Powiedziałbym, że na dzień dzisiejszy jest to podzielone na pół pomiędzy windsurfing i kitesurfing jeżeli chodzi o zainteresowanie ze strony kursantów. Ale jeżeli w Polsce byłyby inne warunki, tak jak na południu Europy, gdzie sezon jest dłuższy i warunki wietrzne są lepsze to wydaje mi się, że w takich okolicznościach jednak przeważałby kitesurfing.

 Co w przypadku, gdy ktoś wybitnie nie ma talentu do tego typu sportów? Powinien zrezygnować czy próbować w dalszym ciągu aż do skutku?

- Kursanci są różni. Jedni uczą się bardzo szybko, a innym zajmuje to dużo więcej czasu. Są też takie osoby, ale są to bardzo rzadkie przypadki, gdzie ktoś przykładowo uczy się windsurfingu ale ciężko mu to przychodzi, to w takich sytuacjach mamy jakieś swoje sprawdzone metody dydaktyczne żeby tą osobę jednak czegoś nauczyć i wspólnie przezwyciężamy trudności. Wiadomo, że nic na siłę, ale jeżeli taka osoba chce się nauczyć pływać na windsurfingu czy kitesurfingu to się nauczy. Czasami też "przerzucamy" kursanta np. z windsurfingu na kitesurfing, i okazuje się, że bardzo szybko załapuje. A jeżeli ktoś, kto chce się nauczyć kitesurfingu, przestraszy się jakichś pierwszych lotów to przenosimy go na windsurfing, gdzie czuje się stabilniej na desce, a jak spadnie - to spadnie bezpiecznie do wody. Ale nie zdarzyło się jeszcze, a przynajmniej ja nie pamiętam takiego przypadku, żeby ktoś naprawdę rzucił to wszystko i zrezygnował. Zawsze staramy się namówić kursanta na dalsze próby lub właśnie na taką wymianę. Ale tak jak mówiłem nic na siłę, żeby też nikogo nie zrazić.

 Czy w pańskiej pracy zdarzają się jakieś zabawne, nieoczekiwane sytuacje?

- Pewnie dużo tego było i większości już niestety nie pamiętam. Ale jeżeli chodzi o windsurfing to najbardziej śmieszną rzeczą, również dla klientów, bo też się sami z siebie śmieją lub jedna z drugiej osoby się naśmiewa, jest zakładanie pianki, czyli tego kombinezonu, w którym jest cieplej. Bardzo dużo osób, które pierwszy raz mają z nim styczność, zakłada go na odwrót, czyli wewnętrzną stroną na zewnątrz i tak sobie maszeruje po plaży. Wszyscy siedzą cicho i gdzieś tam pod nosem się śmieją, a ta osoba w ogóle nie jest świadoma tego, że coś jest nie tak. Dopiero później zazwyczaj instruktor podchodzi i mówi `wiesz co, idź do przebieralni się przebierz z powrotem, bo te sznurki i inne różne wystające części powinny być wewnątrz kombinezonu, a nie na zewnątrz`. Zabawnych sytuacji jest dużo. Podczas płynięcia często zdarzają się tzw. katapulty, gdzie kursanta wyrzuca na dziób deski i on w powietrzu łapie różne niesamowite figury. Oczywiście spada bezpiecznie do wody, ale widok jest zawsze bardzo zabawny.

 Czy sporty wodne to dalej Pańska pasja, czy teraz już bardziej praca?

- Pasją będą już chyba zawsze. W dalszym ciągu bardzo chętnie schodzę na wodę i pływam, ale po tylu latach oczekuję już nieco innych warunków, bardziej ekstremalnych - silnych wiatrów lub większej fali. Oczywiście w Polsce jest z tym problem. Ale czasami wystarczy pójść na druga stronę półwyspu, czyli na Bałtyk, gdzie mamy już świetne warunki. Gdy ktoś chce poskakać wysoko czy pokręcić się w powietrzu to w pięć minut jest po drugiej stronie na Bałtyku na fali. Zawsze było, jest i będzie to moją pasją. Ale teraz tak dynamicznie rozwija się ta nasza szkoła, że mam na to coraz mniej czasu. Cały czas doszkalam instruktorów, żeby nasz serwis był lepszy i zajęcia spełniały oczekiwania naszych gości. Zajmuję się też już bardziej logistyką i marketingiem, żeby nasz klient był zadowolony. Ale jednak w dalszym ciągu bardzo dużo czasu spędzam też na wodzie chociażby dlatego, że muszę.

 Czy ma pan jakieś inne pasje, i przede wszystkim czy ma Pan czas na inne pasje?

- Lubię też pływać na wakeboardzie, co w naszej szkole jest też bardzo rozwinięte. Na wakeboard głównie wyciągamy i szkolimy młodzież, tak jak w Szczecinku. Z tym, że w Szczecinku jest ten wyciąg do nart wodnych. Moją pasją jest także snowboard i narty - mówię o sportach zimowych. Kolejną pasją, za którą tak naprawdę jeszcze się nie zabrałem jest latanie. Chcę zrobić uprawnienia pilota na samolot lekki, to już mnie tak bardzo wkręca i to jest właśnie moja nowa pasja. No i kitesurfing. Ja zawodowo wywodzę się z żeglarstwa i z windsurfingu, a kitesurfingu jeszcze nie mam do końca opanowanego, tak jak nasi trenerzy, którzy pracują zawodowo cały rok w różnych częściach świata. Ale najnowszą zabawką jest latanie samolotami lekkimi i powoli już się za to zabieram.

 Jakie rady dałby pan młodym ludziom, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze sportami wodnymi?

- Bardzo ważną rzeczą jest przede wszystkim wybór szkoły, trudno wybrać dobrą szkołę, a konkurencja w Polsce jest duża. Są zarówno szkoły małe, średnie jak i duże. Trzeba wejść na stronę, popatrzeć, troszeczkę poczytać, podpatrzeć, co się w tej szkole dzieje. Warto tez wcześniej przyjechać do takiej szkoły. Przy wyborze warto również kierować się lokalizacją, czyli miejscem, w którym dana szkoła się znajduje. Najbezpieczniejszym dużym akwenem jest właśnie Półwysep Helski. Warto popatrzeć jak ta szkoła funkcjonuje, jakie ma zaplecze socjalne, jaki ma sprzęt, jaką ma kadrę, ile ma tej kadry. Budżet i oferta to już całkiem inny temat. No i przede wszystkim należy zwrócić uwagę na bezpieczeństwo - co taka szkoła zapewnia, jaki serwis bezpieczeństwa, czy np. ma pontony asekuracyjne. Jeżeli już ktoś podjął decyzję odnośnie szkoły i schodzi na wodę, to przede wszystkim pownien zwracać uwagę właśnie na bezpieczeństwo, porady instruktora, słuchać jego rad i nie odpuszczać, pływać w każdych warunkach, niezależnie od tego czy wiatr jest mały czy silny. Trzeba po prostu bawić się tym. Im więcej godzin spędzimy na wodzie, tym większe zdobędziemy doświadczenie. Z wodą nie ma żartów, ale kiedy schodzi się do wody w różnych warunkach, nabywa się większego doświadczenia i mamy większa pewność, że później sobie poradzimy. Im więcej czasu spędzimy na wodzie tym lepiej.

 Jakie są Pańskie plany na przyszłość? Z czym jeszcze chciałby się Pan zmierzyć? O czym jeszcze Pan marzy?

- Przede wszystkim chcemy w dalszym ciągu rozwijać naszą szkołę MoloSurf, która znajduje się w Chałupach. Nie chcę zapeszać i nie wiem, czy nie jest jeszcze za wcześnie żeby o tym mówić, ale od przyszłego roku powstaje nowa szkoła MoloSurf na południu Hiszpanii za Malagą. I to będzie już szkoła całoroczna. Już planujemy szybki start w marcu lub w kwietniu przyszłego roku. Jeszcze nie wiem, jak ta szkoła będzie się nazywała, ale będziemy uczyli w niej windsurfingu i kitesurfingu. Może znajdzie się miejsce również na żeglarstwo. (mg)

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do