
Felieton ukazał się w 520 numerze Tematu
Po raz kolejny Szczecinek trafił na Demotywatory, ale bynajmniej nie z powodu finansowej zapaści „Darzboru” czy kolejnych protestów „Terry”. Tym razem sprawcą całego zamieszania okazał się jakiś szyderca, któremu najwyraźniej nie spodobał się pomysł plandeki narzuconej na elewację naszego zrujnowanego zamku. Pomysł – jak pomysł. Nie można mu wbrew pozorom odmówić ani oryginalności, ani pragmatyzmu. Co więcej, należałoby się zastanowić nad rozszerzeniem jego zastosowania na inne budynki, i to nie tylko w naszym mieście. Ale żeby zaraz sobie z niego w Internecie jaja robić, jakby chodziło o jakieś komsomolskie innowacje termomodernizacyjne? To już jawna bezczelność, żeby nie powiedzieć prowokacja.
Mój sąsiad Zenek, który Demotywatory pokochał miłością tyleż namiętną co fatalną i niemal każdy dzień swojej pracy rozpoczyna od rytualnych odwiedzin tej strony twierdzi jednak, że obecność na takim portalu, to żaden obciach tylko niekonwencjonalna metoda promocji miasta. Byle nazwy panie Tomku nie przekręcali i ze Szczecinem nas nie mylili, a będzie cool i trendy – powiedział mi stanowczym głosem, kiedyśmy z rosnącym zaniepokojeniem oczekiwali na końcowy gwizdek arbitra w inaugurującym mistrzostwa świata meczu.
I ma chłop rację, bez dwóch zdań. My przecież chcemy być trendy, a swoją obecnością na rozlicznych portalach internetowych moglibyśmy je nawet wyznaczać. Pomyślałem sobie zresztą od razu, że w dobie rosnącej popularności tego rodzaju portali już niedługo wszystkie miasta będą próbowały promocyjnego szczęścia na Facebooku, Twitterze czy nawet Pudelku. Szczecinek oczywiście też, choć na zaistnienie na tym ostatnim nie mamy chyba żadnych szans, bo poziom erotycznego rozpasania oraz ilość seksualnych skandali z udziałem celebrytów w naszym mieście raczej nie stawia nas w roli zachodniopomorskich faworytów.
Gdzie nam do takiego Mielna, w którym nie tak dawno szalał Radek Majdan i Piotr Świerczewski czy Międzyzdrojów. Niestety, posucha u nas w tej materii jak w białoruskim kołchozie. Zresztą nie tylko u nas. W sąsiednim Bornem Sulinowie też już nic nie ma, a jeszcze nie tak dawno działo się tam całkiem sporo i niejeden spragniony mieszkaniec Szczecinka, tudzież przybywający do nas turysta, mógł skorzystać z profesjonalnej obsługi cór Koryntu.
Zenek do dzisiaj strasznie nad tym ubolewa, nieodmiennie domagając się liberalizacji przepisów i zmiany planów zagospodarowania przestrzennego naszego miasta. Panie Tomku – powiedział mi ostatnio w przypływie polemicznej weny – żeby czterdziestotysięczne miasto z największym na świecie wyciągiem do nart wodnych, zamtuza nie miało? Toż to wiocha i ciemnogród, a nie Unia Europejska!
Nie mówię, żeby zaraz ze Szczecinka jakiś Amsterdam robić, co to, to nie. Ale przynajmniej jeden lupanar by się nam przydał. Może być nawet taki tymczasowy, dziesięć, no góra piętnaście stanowisk. Tak na Siedemsetlecie, potem się zamknie. I miasto by zarobiło, i ludziom żyło się lepiej – skwitował sentencjonalnie. Nie podzielam co prawda libertynizmu mojego sąsiada, ale prawdą jest, że od czasu kiedy zamknięto u nas pewien lokal na deptaku zwany eufemistycznie agencją towarzyską, pozostały nam już w Szczecinku tylko agencje ubezpieczeniowe.
Oficjalnie w grodzie Warcisława nie ma więc nierządnic! Istnieje oczywiście szara strefa, ale gdzie jej drodzy Państwo nie ma. Jesteśmy w każdym razie miastem, w którym skutecznie pozbyto się erotycznych przybytków, co niektórym z nas może wydawać się anachroniczne, a niektórym wręcz nieprawdopodobne, ale tak rzeczywiście jest. Pamiętajmy jednak, że przez 700 lat swojego istnienia różnie z tym w Szczecinku bywało. Potentatem przemysłu erotycznego co prawda nigdy nie byliśmy i to z pewnością nie dlatego R. Strauss odwiedził swego czasu nasze miasto, ale kto wie, czy znakomity kompozytor nie podpisałby się pod słowami, które w 1705 roku Ernst Meissner – zapewne w trosce o seksualne zdrowie Niemców – napisał w jednej ze swoich książek:
Kur…y nie spadają z nieba, albowiem stamtąd pochodzą wszelakie dobra i doskonałe dary; kurewstwo wszelako raczej z piekła pochodzi i od diabła, który jest ohydą w oczach Pana… a przed kur…i uciekaj jako przed żmiją jadowitą, albowiem one do zguby doczesnej, jako i wiecznej prowadzą.
Nie wiem czy znakomite tłumaczenie, którego autorem jest notabene mieszkaniec Szczecinka, a przy okazji członek Komitetu Honorowego Obchodów Siedemsetlecia, w pełni oddaje istotę problemu. Ich głęboka mądrość, dostojne brzmienie oraz jedwabista gładkość całej frazy utwierdziły mnie jednak w przekonaniu, że Meissner doskonale wiedział, co pisze. Nawet Zenek po ich lekturze doszedł do wniosku, że z tymi agencjami towarzyskimi w Szczecinku to wcale nie jest taka prosta sprawa. Ale czy zmienił zdanie… To już drodzy Państwo temat na zupełnie inny felieton.
Tomasz Czuk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Coś bez sensu ten wywód i również nie wiem jaki jest jego cel, panie Tomaszu cenimy pana za lepsze strzały niż ten. No i z informacjami na interesujący pana temat chyba nie do końca na bierząco.
nie rozumiem celu "Felietonu" przez duże F.I ktoś się chyba za bardzo zafascynował Dańcem. Co to za bzdety w ogóle?