
Bartłomiej Wołyniec to jedna z ciekawszych osobowości Szczecinka. Niezwykle utalentowany muzyk młodego pokolenia. Gra m.in. na fortepianie, gitarze, basie; sam pisze teksty i komponuje muzykę do swoich piosenek. Dysponuje głosem o rozpiętości czterech oktaw (razem z falsetem). Jego muzyka, wpisująca się w nurt twórczości alternatywnej, jest przepełniona emocjami. Wydał dwie dobrze przyjęte przez krytykę i znawców płyty, promował je po całej Polsce. Muzyk stroni od wielkich scen i programów telewizyjnych, które mogłyby przynieść mu naprawdę światową sławę. O tym, co robi opowiada skromnie i z poczuciem humoru, a do swoich dokonań ma wyraźny dystans. Przez kilkanaście miesięcy mogliśmy go widywać nie tylko w Szczecinku, grającego na gitarze przy centrach handlowych. Potem… znikł. Ale właśnie się odnalazł. W Niemczech. Na kilka dni wpadł do Szczecinka i wraca. Okazuje się, że oprócz tego, że tam gra, potrafi wprost mówić o trudnych rzeczach, na przykład narkotykach, z którymi miał problem.
- Chciałem wyjechać z Polski. Wyszedłem z historii z narkotykami, a wszyscy dookoła brali. To nie był zbyt ciekawy klimat dla mnie - mówi Bartek Wołyniec, który wpadł w czwartek do redakcji Tematu po prostu się przywitać. - Przez dwa tygodnie praca fizyczna przy mięsie, firma polska, ale raczej podła i okradająca pracowników…. Gdy w kieszeni zostało mi 30 euro, zadzwonił kumpel. - Przyjeżdżaj do Lünen. Więc rzuciłem pracę przy mięsie i pojawiłem się tam. Kilka tygodni grałem na ulicy na gitarze, którą mi podarował. Bardzo dobrze zarabiałem przy pracy po cztery godziny dziennie. Kilka razy chodziłem na jam session, zostałem zauważony. Raczej dlatego, że gram kostką na fretlessie - bezprogowej gitarze basowej. Zacząłem więc pracować w studio w Dortmundzie. Najpierw na ćwierć etatu, potem jako muzyk sesyjny. Oczywiście dodatkowo sprzątam, zwijam czasem kable… ale ci ludzie są bardzo w porządku. Jestem sesyjnym basistą. Nauczyłem się mówić po niemiecku, mam mieszkanie, poważne plany życiowe…I od półtora roku jestem czysty.
Komponujesz, piszesz?
- Piszę do szuflady. Czytam dużo poezji, piszę teksty. Na muzykę przyjdzie czas.
Potrafisz wprost mówić o narkotykach?
- Mogę, bo przeżyłem to, wyszedłem i nie wstydzę się tego. Miałem bardzo, bardzo dużo, a wszystko straciłem właśnie przez narkotyki. Opiaty. Kodeina, morfina… Ale są narkotyki takie, jak trawka, których używanie propaguję. Lepiej, żeby ktoś zapalił trochę trawki i się uśmiechał, niż żeby się nachlał i kogoś stłukł albo zgwałcił. Mówię dobrze o lsd, które brałem kilka razy w życiu. Ale do tego wszystkiego trzeba podejść z respektem. Jest sporo ludzi w Szczecinku, którzy biorą kwas, ale się nigdy do tego nie przyznają.
Narkotyki nie dadzą niczego, czego nie masz w sobie. One pomagają tylko do tego dotrzeć, ale są znacznie lepsze możliwości od tego. Na przykład medytacja, którą teraz uprawiam. Jeśli się to sobie uświadomi, można z brania zrezygnować. Poza tym, trzeba stawiać czoła problemom, a nie je zagłuszać i odsuwać na bok. I można sobie radzić bez narkotyków.
Tą piosenkę na pewno znacie :)
Bartek Wołyniec: Wieczne szczęście from temat.szczecinecki on Vimeo.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie