
Art Piknik, dzień pierwszy. To wyjątkowe święto artystyczne z udziałem przede wszystkim lokalnych artystów lub związanych ze Szczecinkiem, muzycznie wystartowało właśnie w piątek. W deszczu i z opóźnieniem rozpoczął szczecinecki bluesrockowy James Button Band. Frekwencja - ujmując delikatnie - dopiero się kształtowała. Ale krótki występ jak zawsze na poziomie.
Potem na scenę wszedł poznański Przed Wschodem Słońca. Uśmiechnięte ska z towarzyszeniem sekcji dętej wprawiały w dobry nastrój. Poznaniakom nie przeszkadzał brak większej publiki i grali tak, jakby robili to dla setek.
Aktor Teatru Wybrzeże oraz Teatru Muzycznego w Łodzi wypełnił kolejną godzinę piątkowego Art Pikniku. Daniel Kulczyński, który jest absolwentem I LO im. Ks. Elżbiety w Szczecinku, wprowadził nieco sentymentalnego klimatu. To były głównie piosenki o miłości, wykonane na poziomie aktorskim.
“Geneza Małpoludów sięga dawnych dziejów, kiedy Sitek i Dżapan pogrywali sobie jeszcze w garażu w małym miasteczku zwanym Szczecinek” - czytamy na fanpage’u zespołu Małpoludy, który wystąpił jako kolejny. To było rockowe, dobre granie. Na placu przed zamkiem zaczynało gęstnieć.
Około 20.30 na scenę wszedł angielski, ale z naszym Rafałem “Lambadą” Zabuskim na gitarze, Banned Sauce. Euforyczna, pełna radość z muzyki. Porywające interpretacje bluesowych standardów, przecinane fantastycznymi solówkami, wylewająca się ze sceny energia, która natychmiast przeszła na oglądających. Tym bardziej, że zrobiło się już ciemniej, więc skrępowanie dotyczące bujania się w rytm muzyki po prostu minęło. “Come together” z repertuaru the Beatles, wykonane wraz z Kubą Leganem, “I feel good” Jamesa Browna, czy w końcu “Everybody needs somebody” Blues Brothers z towarzyszeniem “dęciaków” z formacji Przed Wschodem Słońca, naprawdę się w Szczecinku spodobały. Ze sceny wylewał się żywioł.
Tuż przed 22.00, po zapowiedzi konferansjera, na scenie pojawili się panowie Waglewski, Fisz i Emade z zespołem. Na ich występ plac przed zamkiem był już prawie pełny. Z ledwo dostrzegalnym "dobry wieczór" ruszyła sprawna, muzyczna maszyna, która wypełniła czas do 23.30. Bez emocji, w wytrenowany sposób, przeprowadzili szczecinecką publiczność przez płytę “Matka, syn, Bóg”. I także bez emocji, z równie wytrenowanym i zaplanowanym bisem, zakończyli. Publiczność odwdzięczyła się chyba tym samym i sobie bez żalu odeszła, bo przez większość koncertu miała wrażenie, że akustyk zespołu albo jest już głuchy, albo chce jej zrobić krzywdę natężeniem dźwięku.
Zakończeniem dnia był spektakl Teatru 3,5 “Inżynieria Marzeń”, wystawiony na dziedzińcu zamku.
foto: Magda Szkudlarek-Szarkowska / Krzysztof Olszewski
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie