
Andrzej Adamczewski urodził się w Dębnie, a niespełna dwa lata temu przeprowadził się do Szczecinka, gdzie obecnie realizuje swoją największą pasję, jaką jest fotografia przyrodnicza. Z wykształcenia jest ichtiologiem, jednak to świat ptaków fascynuje go najbardziej. Jego przygoda z fotografią rozpoczęła się w 2009 roku i nieprzerwanie trwa do dziś. Prace Andrzeja Adamczewskiego można obejrzeć, odwiedzając http://andrzejadamczewski.pl/
Dlaczego wybrał Pan właśnie fotografię przyrodniczą?
- Od dziecka interesuje mnie przyroda, a fotografia sama przyszła z czasem. Wychowałem się w małej miejscowości, codziennie obcowałem z przyrodą i dzięki mojemu koledze na studiach wciągnąłem się troszeczkę bardziej w ornitologię. Często odbywaliśmy wspólne wyprawy i to on zaraził mnie fotografią. Można powiedzieć, że w 2009 roku to rozkwitło, zaraziłem się tym już do końca i do dnia dzisiejszego pogłębiam moją pasję. Jest to głównie fotografia ptaków, chociaż zdarza się też tak, że jakieś czworonożne zwierze jeszcze w dodatku „wpadnie”.
Z wykształcenia jest Pan ichtiologiem. Skąd zainteresowanie rybami i jak przeniosło się ono na ornitologię?
- Przez wędkarstwo. Od dziecka jestem wędkarzem i to mnie popchnęło ku ichtiologii. Wybrałem studia w Szczecinie na wydziale Rybactwa ze specjalizacją Ochrona Wód. I tak pogłębiałem zainteresowanie rybami, później przyszedł czas na ptaki - to dwie takie moje pasje, ale jedna związana jest z marzeniami o przyszedłem pracy, a druga to taka uboczna pasja, która rozkwitała oddzielnie.
Czy podczas robienia zdjęć przygotowuje się Pan jakoś specjalnie, przebiera?
- To jest właśnie cały smaczek tej fotografii. Na początku roku ustalam sobie priorytety i np. wybieram gatunki określonych ptaków, które chciałbym sfotografować, których nie mam jeszcze w galerii, a w jakiś sposób mnie intrygują. Wtedy zaczynają się przygotowania. Czytam odpowiednią literaturę, poznaję ich zwyczaje. Istnieje szereg różnych „haczyków”, które pomagają w fotografowaniu poszczególnych ptaków. Czasami są to pływadełka, pływające namioty, gdzie trzeba brodzić w wodzie w woderach, w piance do nurkowanie. Są to stałe czatownie, ukryte gdzieś w lesie czy na łącze. Siatka maskująca jeździ ze mną przez cały czas w samochodzie. Czasami jest tak, że do zdjęć trzeba się przygotowywać prawie że cały rok, bo niektóre ptaki pojawiają się w określonych porach roku. To właśnie jest w tym fajne, że to jest takie wyzwanie. Ale wyzwanie, które też ciężko zaplanować, bo to nie jest zwykła sesja, gdzie można powiedzieć komuś „stań tak, zrób to”. Zwierzętom nie można nic kazać, tylko trzeba się do nich dopasować.
Jak długo czasami trzeba czekać, żeby zdobyć to dobre ujęcie?
- Nieraz jest tak, że przez cały tydzień trzeba wstawać np. o 3 w nocy i wyjeżdżać w teren, a czasami dopiero ósmego czy dziewiątego dnia uda się sfotografować danego ptaka. Ale czasami jest też tak, że fajne kadry rodzą się ”przy okazji”, albo w jakiejś nieoczekiwanej sytuacji, kiedy powiedzmy jadę zbadać teren i zrobić rekonesans na jakiejś łące, a przy okazji trafia się na jakiegoś ptaka.
Co jest najtrudniejsze w fotografii przyrodniczej?
- Na pewno to, że tym nie można sterować, nie można „modelowi” kazać się ustawić, a można jedynie czekać na dobre ujęcie. Potrzebna jest także cierpliwość oraz wytrwałość - niektóre kadry trzeba „wysiedzieć” czasami, jak to było z żurawiami w tym roku, kiedy siedziałem 14 godzin czatowni o wymiarach 80x100 cm po turecku, zgięty.
Jak Pan powiedział, potrafi znikać nawet na 14 godzin. Co na to rodzina?
- Moja małżonka bardzo mnie w tym wspiera. Często jeździ ze mną na takie sesje, nieraz też sama porobi kilka zdjęć. I to wsparcie mnie mobilizuje, bo nikt mi nie wytyka, ze znikam na całe dnie, ale wiadomo, że też nie można przesadzać.
Jak wyglądały początki i pierwsze próby fotografowania ptaków?
- Wiadomo, że było trudno. Dużo literatury, dużo podpowiadali mi znajomi, a później praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Staram się iść swoim torem. Nie lubię kopiować pomysłów na fotografię innych ludzi. Oczywiście są fotografowie, których galerie odwiedzam, ale staram się tworzyć swoją własną, kreatywną fotografię i nastawiam się na to, co chcę sam tworzyć, żeby to było moje. I uczę się na własnych błędach.
Czy częściej Pan fotografuje w okolicy Szczecinka, czy zdarzają się też dalsze wyprawy?
- Zdarzają się też dalsze wyprawy z tego względu, że część ptaków np. występuje jedynie na wybrzeżu. Czasami jeżdżę do Koszalina, do Świnoujścia, odwiedzam Łazy. Niektóre gatunki ptaków występują tylko w określonych miejscach, jak np. sowy w Puszczy Białowieskiej, gdzie również planuję pojechać. Ale te ptaki, które występują również w Szczecinku i okolicy, staram się sfotografować tutaj na miejscu. Zdarzało mi się tutaj odkryć fajne gatunki ptaków, więc mam je pod nosem i nie muszę daleko jeździć.
Jakie rzadkie gatunki ptaków można spotkać w okolicy Szczecinka?
- Na ujściu rzeczki przy jeziorze Wielimie spotkałem kilka par derkacza lęgowego, który jest objęty ścisłą ochroną. W okolicy jez. Lipnica występują też wilgi. Tam występuje też derkacz, przepiórki, oczywiście ptaki drapieżne, pospolity bielik, jastrzębie. I oczywiście takie gatunki najbardziej pospolite. Na tym terenie występuje także perkozek. Natomiast z ssaków udało mi się sfotografowac wilka w okolicy Gwdy Wlk. Ale tak naprawdę badam jeszcze teren, ponieważ w Szczecinku mieszkam dopiero od 2 lat. I jestem mile zaskoczony, że są tu tak piękne lasy oraz że można spotkać w okolicy kilka rzadkich gatunków. No i udało mi się zrobić wymarzone zdjęcia wilka. Wtedy akurat miałem taki kryzys i nie bardzo chciało mi się wyjeżdżać do czatowni, ponieważ to była zima i przyszły dosyć duże mrozy. Dwa dni z rzędu nic nie sfotografowałem, chciałem już odpuścić, ale na szczęście małżonka mnie namówiła na kolejny wyjazd. I trzeciego dnia spotkaliśmy właśnie wilka.
Jakie są Pana największe sukcesy? Co już udało się zrealizować?
- Bardzo się cieszę ze zdjęć derkacza, ponieważ popełniłem takie dość nie typowe kadry na torowisku. Ten ptak jest bardzo skryty, żyje głównie w trawach gdzieś na skraju łąk zalewowych i jezior. Można go czasem spotkać, ale zrobienie mu dobrego zdjęcia jest sporym wyzwaniem. Jestem bardzo zadowolony z tych kadrów, tym bardziej, że ptak w pewnym sensie mi „pozował”. (mg)
http://andrzejadamczewski.pl/
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
krzynio, serdecznie dziękuję za pomoc.Oczywiście jestem zainteresowany i proszę o kontakt na [email protected]
Być może będzie Pan zainteresowany informację gdzie w okolichach Gwdy Wielkiej można spotkać dudka. W ugiegłym roku widziałem go ja a w bieżacym mój syn. W okolicach Wilczkowa zaś widziałem, niestety tylko raz zimorodka. W razie zainteresowania tematem mogę podać dokładniejszą lokalizację. Pozdrawiam, Krzynio