Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku szczecinecki PKS zmieni swojego właściciela. Na ostatniej sesji Rady Powiatu (31.08) radni zadecydowali o całkowitym zbyciu udziałów spółki. Starosta wyjawił, że nabywca zainteresowany kupnem przedsiębiorstwa, już prowadzi z powiatem pewne rozmowy. Z kolei opozycja wciąż próbuje zdobyć informacje, czy zarządzanie PKS-em przebiegało właściwie i czy rzeczywiście nie ma innej drogi, jak „pozbycie się” przedsiębiorstwa.
Kosztowne i rozdmuchane inwestycje
- Cały czas wmawiano nam, że zła sytuacja PKS to wypadkowa trudnej sytuacji na rynku, że wiele ludzie ma samochody i nie potrzebuje już jeździć autobusami. Moim zdaniem, to prawda, ale nie do końca – przekonywał Jerzy Dudź. Radny przypomniał, że firma została przejęta przez powiat w marcu 2008 roku. W 2010 roku jej wynik finansowy wyniósł 400 tys. zł „na minusie”. W tym roku przedsiębiorstwo przyniosło już straty rzędu 1,4 mln zł. – To różnica kolosalna – zauważył Jerzy Dudź. – O tym, że sytuacja na rynku jest trudna, wiedzieliśmy, wiedziały samorządy, które nie zdecydowały się u siebie przejąć PKS-ów. U nas pan starosta mówił, że jako jedni z nielicznych przejęliśmy spółkę. Okazuje się teraz, że mamy z tego powodu trudności.
- To były nietrafione, kosztowne, rozdmuchane ponad miarę inwestycje – tak działalność szczecineckiego PKS-u podsumował dalej radny. - Niektórzy zarządzający tą firmą mieli głębokie przekonanie, że starostwo ma worek pieniędzy bez dna. Nie będę przytaczał nazwiska.
Prezes z wizją
- W 2011 roku przyszedł nowy prezes. Trzeba przyznać, że miał wizję – bardzo rozległą i ryzykowną – kontynuował Jerzy Dudź. – Miał plany budowy nowej bazy PKS za bazą PWiK. Chciał tam nawet wybudować „małe miasteczko”, warsztaty, gdzie byłyby remontowane pojazdy firmy MAN. Miał być serwis gwarancyjny, myjnia, itd. Był też plan, aby dawny dworzec PKS rozebrać i przenieść na dworzec PKP. Miało się to odbyć za pieniądze powiatu – 1 mln zł, miasta – 1 mln zł, PKS-u – 1 mln zł (ciekawe, skąd by na to mieli – wtrącił radny), a reszta pieniędzy miała pochodzić z UE. Plan nie wypalił, ponieważ nie było zgody PKP. Za pieniądze ze sprzedaży działek uruchomiono dwie linie włoskie. Rozebrano stare budynki. A resztę pieniędzy, jak przyznał prezes, świadomie „przejedzono”.
- Nowy prezes, który objął swoje stanowisku w 2013 roku, chyba już na jednej z pierwszych sesji nie tryskał takim optymizmem – zwrócił uwagę radny. - Opracował plan naprawczy, ale gdy spytałem go o szanse powodzenia, odpowiedział, że wszystko wisi na kilku włoskach. Dziś wszyscy wiemy, że miał rację. Na pewno sytuacja firmy byłaby lepsza, gdybyśmy nie do końca wierzyli pierwszemu zarządowi.
Pewne błędy były, ale…
Rację radnemu częściowo przyznał starosta. – Na pewno dzisiaj możemy powiedzieć, że popełniliśmy pewne błędy, zwłaszcza jeśli chodzi o zbyt optymistyczne funkcjonowanie spółki – wyjawił Krzysztof Lis. – Ale do chwili, kiedy zarządzaniem zajęła się Halina Mozolewska, były 4 zarządy. To też był dla nas pewien problem. Przykładowo, jeden z prezesów zrezygnował z dnia na dzień. Jednego dnia pracował, a drugiego stwierdził, że on do pracy nie przyjdzie i że nie chce być już prezesem… Próbowaliśmy dofinansowywać spółkę, żeby mogła uzupełniać tabor. Dzisiaj mamy stare autobusy 17 różnych marek. Próbowaliśmy także przeprowadzić eksperyment polegający na utworzeniu konsorcjum KM-PKS. Nie chcieliśmy jednak powielać kompetencji obu spółek.
- Czy gdybyśmy zostali tam, gdzie byliśmy, to dzisiaj byłoby lepiej? - zastanawiał się starosta. – Zarzucano nam np., że zlikwidowaliśmy stację paliw. A my nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by te warsztaty nadal funkcjonowały na ul. Mestwina, Docierały do nas petycje od mieszkańców odnośnie uciążliwości z tym związanych. Mieliśmy pozwolenia środowiskowe do 2010 roku.
- Gdybyśmy nie przejęli spółki w 2008 roku, minister skarbu sprzedałby ją. Pracownicy wówczas też dostali propozycję zawiązania spółki i przejęcia udziałów. Nie byli tym wówczas zainteresowani. Każdy myślał, że jakoś to będzie. Inne niekorzystne czynniki to odwlekanie w czasu ustawy transportowej. Gdyby weszła, mielibyśmy rządowe dopłaty do 18 tras. Poza tym, jeśli chodzi o rynek, jest wolna amerykanka. Na trasach autobusowych każdy jeździ, jak chce i czym chce – spuentował Krzysztof Lis.
- Pies jest pogrzebany w autobusach. Na 54 pojazdy 22 są do 2000 roku – wtrąciła Halina Mozolewska. – Był kiedyś taki pomysł, który mógłby się sprawdzić. Że starostwo kupi sobie autobusy, a nam je wydzierżawi. Wtedy nikt by nie mówił, że coś znowu „przejedliśmy”.
Mleko się rozlało
Tak całą sytuację związaną z PKS-em ocenił Grzegorz Poczobut. – To jest likwidacja zakładu pracy – zauważył. – Chciałem to uświadomić. Wpompowaliśmy w tą spółkę miliony, ale czy prezesi dostawali jakieś ostrzeżenia, nagany? Ktoś kupił neon za 30 tys. zł, ktoś samochód… Czy nikt tych wydatków nie kontrolował? Dzisiaj mówimy o tym, że 80 osób może stracić pracę. A bezrobocie w powiecie szczecineckim jest wciąż bardzo wysokie.
- Problem to zmiana zachowań konsumentów – próbował odpierać zarzuty radnego wicestarosta Marek Kotschy. – W ciągu ostatnich 4 lat przybyło nam 12 tys. samochodów. Poza tym mamy jedną z najniższych gęstości zaludnienia w Polsce. A to dla transportu publicznego też jest bardzo ważne.
- A więc ta firma, z nowymi autobusami, czy bez, nie ma szans, by działać na rynku – podsumował Jerzy Dudź. – Pozbywamy się problemu, bo i tak wiemy, że nie da się nic uratować. Kiedy przejmowaliśmy PKS, starosta tłumaczył, że robimy to po to, by ludzie mieli jak ze wsi dojechać do pracy. Wydaliśmy miliony. A teraz się poddajemy. Wygląda na to, że przejmowanie PKS-u w ogóle nie miało sensu.
Co dalej?
Po podjęciu przez radnych uchwały dotyczącej zbycia udziałów spółki PKS starostwo uruchomi procedurę, która ma na celu dokonanie wyceny przedsiębiorstwa. – Chcemy ogłosić przetarg na zbycie PKS-u jeszcze w tym roku – wyjawił starosta. – Chcielibyśmy, aby podmiot, który kupi udziały, nadal prowadził transport zbiorowy na terenie powiatu. Dodatkowo chcemy, żeby utrzymał jakiś pakiet socjalny dla pracowników, a także by w miarę możliwości utrzymane zostały miejsca pracy. Prowadzimy już rozmowy z zainteresowanym podmiotem. Można powiedzieć, że jest to już w miarę konkretna propozycja. Chciałby rozwinąć usługi na kierunki niemieckie, ma on również w planach zakup kilku nowych autobusów. Gdyby działalność przedsiębiorstwa była rozszerzana, to by była dla nas dobra informacja.
artykuł ukazał się 15.09 w tygodniku Temat
foto: archiwum
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie