
Jeszcze nie dobiegł końca spór miasta z ogrodnikami o teren, na którym położone są działki ogrodowe przy ul. Szczecińskiej, a już mówi się o kolejnym spięciu ze szczecineckimi działkowcami.
W tym przypadku również chodzi o nieruchomości, które zostały na długie lata zajęte przez ogrodników. Jednak tym razem w tle znajduje się potężna inwestycja, której od dawna wyczekiwali mieszkańcy Szczecinka i nie tylko – budowa szczecineckiej obwodnicy.
Ale od początku. Lata temu, kiedy tereny działkowe, własne ogródki i warzywniaki były na wagę złota, każdy starał się uszczknąć choć kawałeczek niezajętego jeszcze terenu dla siebie. Tak było na przykład, jeśli chodzi o nieużytki położone tuż przy ogrodach należących do Rodzinnego Ogrodu Działkowego Słonecznik w Szczecinku.
Użytkownicy tych terenów przez długi czas, nikomu nie wadząc, uprawiali sobie pietruszkę, marchewkę czy pomidory. Teraz będą musieli się ze swoimi „dodatkowymi” działkami pożegnać i to bez żadnej rekompensaty. Wszystko dlatego, że były one uprawiane na własną rękę i jak się właśnie okazało, wspomniane marchewki rosły tam niezgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Do tego, właśnie na tym terenie ma przebiegać teraz pas szczecineckiej obwodnicy.
Spora grupa takich właśnie „samozwańczych” działkowców nie kryje swojego zdziwienia i rozżalenia. Jak mówią, do tej pory nikt się nimi nie interesował i nie przejmował. Padają różne stwierdzenia, nawet o dochodzeniu, tak jak ma to miejsce w przypadku działkowców ze Szczecińskiej, swoich praw przed sądem. Ale tu sytuacja jest inna.
Zdaniem miejskiego rzecznika, działkowcy nie mają podstaw do tego, by iść do sądu i ubiegać się o rekompensatę utraconych terenów, ponieważ nie mieli do nich żadnych praw. Inaczej byłoby w przypadku działkowców, uprawiających swoje ogródki w granicach ROD Słonecznik. Ale ich ta sprawa nie dotyczy. - Zgodnie z planem, obwodnica przebiega obok ich działek i ogrody te nie zostały wywłaszczone – podkreśla Mateusz Ludewicz, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Szczecinku.
– Inaczej jest w przypadku parceli, którą działkowcy włączyli do ogrodów, wbrew planom miejscowym – dodaje Mateusz Ludewicz. Jak wyjawił dalej miasto w ostatnich dniach dokonało aktualizacji punktów geodezyjnych, co pozwoliło przesunąć granicę działek ogrodowych we właściwe miejsce. Nie ma więc żadnych przeszkód, by na terenie „samozwańczych” ogrodów nie mogła powstać obwodnica.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Może zaraz trzeba będzie zmienić bieg obwodnicy, bo działkowcy się oflagują w obronie swoich marchewek i będą się sądzić kilka latek. A budowa będzie stała.
Znając polskie prawo - może tak być.
Ale kasę za działkę pobierali, Jak nie legalna to darmowa. Prawda.
Artykuł napisany został z pogardą dla pracowitych ludzi, którzy swoją pracę przemieniają na zdrową żywność, którą z pewnością ten nieszczęsny autorzyna chętnie kupuje na rynku: marchewkę, świeżą pietruszkę,rzodkiewkę, jabłka, gruszki itp. Nie wysilił się natomiast w przedstawieniu sedna sporu. Nie wiemy dlaczego ogrody były otoczone siatką przekraczającą swoje granice. Kiedy to się stało, kto wyznaczał granice. Po co pisać bzdury? Czyżby autor wiedział, że coś tu jest nie w porządku i na wszelki wypadek uznał, że lepiej zaatakować "krnąbrnych obrońców marchewek" zanim wyda się, że ktoś tu coś "zburaczył"
Pisałem tu już kiedyś, że ogródki działkowe na obszarze miasta są dla architektów i urbanistów rezerwą terenów dla inwestycji, bo miasto rozwijając się sięga po kolejne działki. Nic tu nie pomogą argumenty o zdrowej żywności, zielonych płucach, czy też pożytecznej rekreacji mieszkańców. Można się przed tym zjawiskiem bronić przystępując, lub zakładając stowarzyszenia ogródków działkowych, ale skuteczność takich rozwiązań jest ograniczona. Miasto i tak - wcześniej, czy później - przypomni sobie o kolejnych obszarach do zabudowy. Takie jest życie...
Ze strony Ratusza, przy istniejącym stanie prawnym, oczekiwałbym zwykłego ludzkiego podejścia do Działkowiczów, uszanowania ich pracy. Dość jest kasy w mieście i można by było tym działkowiczom przyznać symboliczny ekwiwalent za utracone działki. Trzeba tylko chcieć.