
Stary samochód? To bardzo dobrze. Coś mu odpada, albo brakuje lusterek? To jeszcze lepiej! Można go dodatkowo pomalować sprayem, do dachu przymocować dużego pluszowego misia, i pojechać na destruction derby. To zawody samochodowych złomów, które w ten sposób często kończą już swoje motoryzacyjne istnienie jako pełnoprawne samochody. Destruction derby było jedną z części składowych niedzielnego (14.10) zakończenia sezonu motoryzacyjnego, corocznie organizowanego przez szczecinecki SCS Club. Widzów, jak zawsze na płycie lotniska w Wilczych Laskach, nie brakowało.
W oczy rzuciła się od razu obecność policyjnego radiowozu oraz patroli po drodze.
Policja jest czujna - wyjaśnia nam jeden z organizatorów. - Chodzi też o to, żeby ruch odbywał się płynnie. Drogi dojazdowe do lotniska są rzeczywiście wąskie, łatwo się korkują. I musi być bezpiecznie.
Co na płycie lotniska? Czekało to, co fani motoryzacji motoryzacji wszelakiej cenią na takich zlotach. Czyli wyścigi na ćwierć mili motocykli i samochodów oraz nietypowe pojazdy, którymi przyjeżdżają ich dumni właściciele. Zaraz po zaparkowaniu z pietyzmem gładzą szmatkami swoje auta, żeby wyglądały jak z katalogu. I tak właśnie jest. Wśród masy bmw, volkswagenów, wyróżniają się starsze japońskie hondy civic, niskie mitsubishi czy nissany. Jedną z youngtimerowych perełek, niekoniecznie wyścigowych choć niezbyt wolnych, jest idealnie zachowany peugeot 505. Wersja turbo z roku 1987 ma 180 koni mechanicznych. Na tamte czasy - rakieta.
I napęd na tył - dodaje z uśmiechem właścicielka ze Słupska. - To jedyny taki egzemplarz w Polsce.
Uwagę zwracała też biała skoda felicia pickup. Wyglądała prawie normalnie. “Prawie”, ponieważ z boku wystawała jej potężna rura wydechowa, a zamiast przedniego reflektora z dziury wyglądał stożkowy filtr powietrza. Co pod maską?
To 1,8 turbo - mówi Sebastian Pol, właściciel auta. - Uzyskaliśmy z tego 320 koni, plus 100 koni “strzału” z nitro. W przyszłym sezonie chcemy z tego zrobić 500 koni. Czy to się da? Wszystko się da. Do ruchu po drodze publicznej auto nie jest, niestety, dopuszczone - uśmiecha się właściciel.
Podczas niedzielnej imprezy i wyścigów destruction derby doszło też do groźnie wyglądającego karambolu dwóch aut, w wyniku którego jeden z nich przekoziołkował po torze. Jego kierowca wypadł przez okno. Jak poinformowali organizatorzy, doznał złamania ręki i ogólnych potłuczeń.
Imprezy motoryzacyjne w Wilczych Laskach stoją pod znakiem zapytania z innego powodu. To zbyt mały teren imprezy i niewiele, do tego bardzo wąskich dróg dojazdowych, które z reguły podczas wydarzeń się korkują. W obliczu wzrastającej popularności, coraz trudniej jest zmagać się organizatorom z wymogami bezpieczeństwa tych licznie odwiedzanych wydarzeń.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie