
Tuż przy 122 kilometrze krajowej “jedenastki” w kierunku Piły dziś było naprawdę głośno. To drugie w tym roku Destruction Derby, zorganizowane przez szczecinecki SCS Club. Od godziny 10.00 po polu firmy Green Grass, po czystym gruncie krążyły auta, które w ostatniej chwili uniknęły kasacji, by dostarczyć kierowcom i widzom emocji na zawodach.
Tuż przy 122 kilometrze krajowej “jedenastki” w kierunku Piły dziś było naprawdę głośno. To drugie w tym roku Destruction Derby, zorganizowane przez szczecinecki SCS Club. Od godziny 10.00 po polu firmy Green Grass, po czystym gruncie krążyły auta, które w ostatniej chwili uniknęły kasacji, by dostarczyć kierowcom i widzom emocji na zawodach.
- W tym roku były głównie mocniejsze jednostki - mówi nam Maciej Wiórek z SCS Clubu. - Startowało 35 wozów, trochę załóg przyjechało z sąsiednich powiatów. Pogoda była świetna, widzowie także dopisali.
Ponieważ trasa była sucha, można było jeździć nieco szybciej niż jeszcze w styczniu. Z tego powodu dochodziło do tak wyczekiwanych przez zawodników i publiczność zderzeń, ale nie tylko. Jedno z aut, zapewne w ramach protestu z powodu traktowania go w ten sposób na emeryturze, postanowiło się zapalić podczas jazdy. Inna ekipa podczas awarii lekko się poparzyła.
Podczas imprezy prowadzona była kwesta na zakup przyczepy kempingowej, przeznaczonej dla pana Zbigniewa, bezdomnego przyjaciela klubu. Puszka zbiórkowa była pełna. Razem z pieniędzmi od sponsorów udało się zebrać 2020 zł. - Dołożymy jeszcze pieniędzy z wpisowego i kupimy tą przyczepę Zbyszkowi - cieszy się Maciej Wiórek z SCS.
foto/wideo: Ula Niemaszewska / Krzysztof Olszewski
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie