Na pomorskim jarmarku

Jarmark Pomorski był pierwszą tego typu imprezą nawiązującą wprost do dziejów Pomorza i Kaszubów, jego rodowitych mieszkańców. Jarmark odbył się w sobotę (25.09) na dziedzińcu Muzeum Regionalnego, który był jego głównym organizatorem.  Trzeba przyznać, że uczestników nie było wielu. Być może wiąże się to z brakiem promocji, a może i nikłym zainteresowaniem historią tych ziem ze strony samorządu. 

- Pierwszy jarmark tego typu, ale o innej tematyce mieliśmy wiosną tego roku – zaznaczył w rozmowie z nami Irek Markanicz, dyrektor Muzeum Regionalnego. - Był to Jarmark Kresowy i jak sama nazwa wskazuje, związany był z kulturą Wileńszczyzny i Lwowskiego. W Jarmarku Pomorskim chcemy zwrócić uwagę na tych, którzy byli przed nami i także posługiwali się językiem słowiańskim. 

Przez kilka godzin ustawione na dziedzińcu muzealnym stoiska oferowały rękodzieła rzemieślnicze, miody i wyroby cukiernicze. Swoje stoisko miała także szczecinecka Liga Kobiet Polskich, proponująca pierogi, różnego rodzaju domowe wypieki oraz własnoręcznie wykonane z włóczki lalki. W tym czasie na scenie zaprezentowało się kilka kapel ludowych, w tym dwa zespoły z Czarnego, a także z Mirosławca i podszczecineckiego Sitna. Po raz pierwszy w Szczecinku wystąpiła śpiewającą  w swoim ojczystym języku kaszubska kapela z Bytowa Łeco Ydze. 

- W Szczecinku nie przypominam sobie koncertu jakiegokolwiek zespołu kaszubskiego – zastanawia się dyr. Markanicz. - U nas nigdy do tej pory tego nie było, mimo że do Kaszub mamy niedaleko. Może doczekamy się, że na tym jarmarku pojawi się również zespół śpiewający ludowe pieśni niemieckie. To jest ryzykowne, ale ten region Pomorza wykształcił tego typu twórczość ludową.    

Ukoronowaniem całej imprezy był niezwykle ciekawie przeprowadzony wykład prof. Zygmunta Szultki ze Słupska pt. "Kaszubska ludność ziemi szczecineckiej”. Przedmiotem jego badań naukowych są losy słowiańskiej ludności Pomorza a w tym mieszkańców szczecineckiego Kiecza. Więcej w bieżącym wydaniu Tematu. (jg)