Oto stanowisko Urzędu Miasta w Szczecinku w sprawie programu "Blisko ludzi", wyemitowanego w TVN24.
Program, zgodnie z naszymi przewidywaniami, zrealizowany został pod z góry ustaloną tezę, mającą pokazać Szczecinek jako miasto bezprawia i nieczytelnych machinacji biznesowo-towarzyskich. Materiał filmowy poddano starannej obróbce montażowej. Odpowiednio wyeksponowano w reportażu wypowiedzi o rzekomych nieprawidłowościach w mieście, usuwając jednak rzeczowe wyjaśnienia i prowokująco niegrzeczne odzywki dziennikarza oraz część jego insynuacyjnych pytań. Manipulacyjnie skrócono też wypowiedzi występujących w reportażu osób, a sugestywnie przedłużane ujęcia miały wymownie sugerować niepewność i zakłopotanie rozmówców. Klasycznym zabiegiem manipulacyjnym było zbliżenie rąk, jednego z dyrektorów szczecineckiej spółki, zestawione z wyrwanym z kontekstu fragmentem jego odpowiedzi, z którego uczyniono wygodną dla tezy całego programu pointę filmowej sekwencji.
Tak skonstruowany materiał zdjęciowy nie pozostawiał złudzeń, co do intencji realizatora, a przebieg programu w warszawskim studio TVN 24 całkowicie to potwierdził – zwłaszcza w kwestiach udzielania głosu zaproszonym do studia gościom. Redaktor Cebula nie pozwolił praktycznie burmistrzowi D. Rakowi na złożenie wyjaśnień, przerywając za każdym razem, kiedy pojawiały się rzeczowe dla całej sprawy informacje. Program nosił znamiona klasycznej „ustawki”, która w ewidentny sposób faworyzuje jedną ze stron toczącego się dyskursu.
Najistotniejsze w tej materii były jednak stwierdzenia trójki zaproszonych do studia parlamentarzystów, którzy jednoznacznie stwierdzili, że w przypadku opisywanych zdarzeń nie zostało złamane prawo. Przez 26 lat wolnej Polski ustawodawca nie potrafił stworzyć legislacyjnych rozwiązań, które w skuteczny sposób wyeliminowałoby sporne sytuacje. Pytanie o standardy etyczne w takiej sytuacji jest oczywiście nośne medialnie, ale przy okazji krzywdzące. Równie dobrze moglibyśmy spytać czy moralnym jest wykluczenie z życia gospodarczego miasta legalnie działającej firmy, w której zatrudnieni są członkowie rodzin samorządowców lub polityków? To pytanie dotyczy wielu miast w Polsce, nie tylko Szczecinka. Nie ma takiego prawa i, co więcej, gdybyśmy chcieli arbitralnie takie przepisy egzekwować, powołując się na tak rozumianą etykę, złamalibyśmy po prostu obowiązujące prawo. Byłaby to bowiem ewidentna dyskryminacja jednego z pełnoprawnych podmiotów gospodarczych.
Mielibyśmy rzeczywiście powody do uzasadnionych podejrzeń, gdyby ilość zleceń, jakie firma Nutima uzyskała z miejskich instytucji, rzeczywiście była ilościowo niepokojąco wysoka. Tymczasem na przeszło 7000 tysięcy umów i zleceń, jakie miasto i jego agendy, zawarły w latach 2014-2016 z różnymi podmiotami gospodarczymi, zaledwie 13 trafiło do firmy Nutimy i – co chyba najważniejsze – nie po cichu, z ominięciem obowiązujących przepisów, jak sugeruje zaprezentowany w programie Bliżej ludzi reportaż, tylko z uwzględnieniem wszelkich procedur przetargowych. Taka jest prawdziwa skala problemu i warto o tym pamiętać.
Kwestia opłaty adiacenckiej, jak już wcześniej informowałem, będzie przedmiotem prawnej analizy i najprawdopodobniej miasto wystąpi w tej sprawie na drogę sądową.
Tomasz Czuk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy naprawde kwestie opłaty adiacenckiej powinny teraz obciążać budżet Miasta???? To właściciele maja prawo na własny koszt prowadzic postępowania sądowe,a miasto może po prostu zlecić kontrole czy prawidłowo zostały oszacowane działk po podziale i może owszem wystapić do sądu,ale przeciwko podatnikom,którzy zapłacili zaniżony podate. Czy ten program nikogo niczego nie nauczył.????????
Przepraszam,ale nie zrozumiałem.Oczywiście popieram aby Miasto wystapiło na droge sadową przeciwko spółce,która uszczupliła budżet poprzez zapłacenie rażąco zaniżonej opłaty adiacenckiej. No i oczywiście przeciwko urzędnikom ,którzy opracowali nierzetelnie operat wyceniający wzrost wartości działek. Trzeba z tym iść do sądu gdyż mogło tu dojść do przestępstwa,urzędnik zlecał wykonanie wyceny od ,której zależało jaką opłatę zapłaci m.in. jego żona i ojciec.CZYICH INTERESÓW PILNOWAŁ PAN RAK? RODZINY,CZY MIASTA??,bo sprzeczność tych interesów jest ewidentna.