Reklama

Esbek z miejskim medalem

22/10/2016 10:12

Podczas sesji 29 sierpnia, radni rozpatrywali wniosek mieszkańca Szczecinka Jana Maszkowskiego, dotyczący odebrania odznaki "Zasłużony dla miasta Szczecinka" funkcjonariuszom SB - Zdzisławowi Siebertowi i Wojciechowi Waligórze. Jak uważa wnioskodawca, w protokole posiedzenia komisji przyznającej odznaczenie, brakuje zapisu uzasadniającego zgłoszone kandydatury. Odpowiednim i wystarczającym uzasadnieniem wyróżnienia obu panów była ich aktywność zawodowa - przypuszcza J. Maszkowski.

Wprawdzie wszyscy byli zgodni, że obaj esbecy na tego rodzaju odznaczenie nie zasługują, jednak długotrwała dyskusja właściwie zakończyła się niczym. Problemem okazała się opinia prawna wyrażona przez mec. Czesława Podkowiaka, że zgodnie z regulaminem przyznawane odznaczenia można odebrać jedynie osobie skazanej prawomocnym wyrokiem. Radni doszli do wniosku, że w tej sytuacji należałoby regulamin zmienić, ale ostatecznie nikt się do tego nie kwapił. W głosowaniu za odebraniem odznaczenia była jedynie czwórka radnych RdS. 

Przyznawano je na kilogramy

Jako pierwszy w dyskusji głos zabrał burmistrz Jerzy Hardie-Douglas. 

- Z punktu widzenia przyzwoitości, zgadzam się ze zdaniem pana Maszkowskiego. Uważam za niewłaściwe, że tyle osób o bardzo niechlubnej przeszłości z czasów PRL ma odznakę „Zasłużonego dla Miasta Szczecinka”. Tego się nie da zrobić ze względów formalnych. Regulamin przyznawania odznaki jasno mówi w jakim przypadku odznakę można odebrać. 

- Dzisiaj po transformacji byśmy odznaki nie przyznali – przyznaje burmistrz. - Odznaczonych zostało 237 osób. W czasach PRL odznaki przyznawano na kilogramy, skoro aż tylu jest odznaczonych. Jeśli tyle ich przyznano, to oczywiście dewaluuje wartość odznaczenia. Szkoda, bo są tam również bardzo zacne i godne osoby. Gdybyśmy dzisiaj chcieli to weryfikować, musielibyśmy przystąpić do zmiany regulaminu. To jest dość karkołomne. W jaki sposób mamy zdecydować, kto był godny, a kto nie? 

Zwracając się do obecnego na sali J. Maszkowskiego burmistrz dodał: - Uważam, że ma pan rację, ale tego się zrobić nie da. Ja bym tej puszki Pandory nie otwierał.

Pochylić się i zweryfikować

Czym się wyróżnili panowie Siebert i Waligóra? – pytał w swoim wystąpieniu radny Paweł Kwak, nawiązując jednocześnie do uroczystego pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”. Na zakończenie zaapelował o powołanie komisji, która miałaby zweryfikować osoby odznaczone, a ocenę przedstawić radnym. 

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że wiele osób dzisiaj takiej odznaki by nie otrzymało, ponieważ nie spełniałoby obowiązujących kryteriów – zauważyła przewodnicząca Katarzyna Dudź. - Nie możemy prawa traktować dowolnie. Chcąc, czy nie, musimy prawa przestrzegać. 

Innego zdania był radny Janusz Rautszko. - Jeśli byśmy stworzyli takie uniwersalne zapisy regulaminu, które pozwalałyby w przypadku konkretnego wniosku, takiego jaki mamy dzisiaj - konkretnych nazwisk, to byłaby okazja, aby zweryfikować i pochylić się nad tym, by podąć odpowiednią decyzję. 

Dajcie z tym spokój

Wypowiedzi radnych najwyraźniej sprowokowały burmistrza do kolejnego wystąpienia. 

- Sądzę, że na tej sali jestem jedyną osobą, która miała problematyczną przyjemność spotkać się z tymi panami po wprowadzeniu stanu wojennego. Odbyło się to w bardzo dramatycznych okolicznościach. Powtórzę jeszcze raz. Obiema rękami podpisuję się pod tym, że nie powinni takiej odznaki mieć. To jest niesamowite, że oni ją mają. Jednocześnie uważam, że nie powinniśmy tego tematu otwierać. Dajmy sobie spokój, żebyśmy tych duchów przeszłości ciągle nie wywoływali. Zajmijmy się przyszłością. Idźmy do przodu – apelował burmistrz. 

- To będzie misja nie do spełnienia, abyśmy sprawiedliwie ocenili – kontynuował burmistrz. - Nie możemy, tak jak mówi radny Rautszko, ocenić części. Musielibyśmy powołać komisję weryfikacyjną. Mnie się źle kojarzą takie blokowe trójki, które by decydowały o tym, czy ktoś był godny, czy nie. Większość, albo ich znaczna część, nie była godna, ale dzisiaj po latach weryfikowanie tego co działo się przez kilkadziesiąt lat jest trudne. Mnóstwo ludzi będzie pokrzywdzonych. Mnóstwo rodzin będzie rozżalonych. Po jasną cholerę to robić? Przestrzegam przed tym. Mam status osoby pokrzywdzonej. Naprawdę dajcie z tym spokój.

W głosowaniu za odebraniem tytułu obu esbekom była czwórka z RdS, 10 z klubu Platformy Obywatelskiej i Łączy Nas Miasto była przeciwna. Trójka z PO wstrzymała się od głosu.

Kto może być odznaczony?

W 2012 roku aktualizując zasady przyznawania odznaki, radni zadecydowali, że może ją otrzymać osoba o nienagannej postawie etycznej. Osoba ta powinna też wykazywać się działalnością na rzecz miasta lub jego mieszkańców, która nie wynika ze stosunku pracy, a która w sposób szczególny przyczynia się do rozwoju miasta, rozwiązywania jego problemów, niesienia pomocy mieszkańcom, służącą zaspokojeniu ich wszelkich potrzeb albo rozwijającą Szczecinek.

Dyskusja

Po publikacji informacji o wniosku Jana Maszkowskiego na naszej stronie wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja pomiędzy insp. Henrykiem Wiechem ostatnim komendantem RUSW w Szczecinku, potem komendantem policji, a historykiem dr. Tomaszem Ceglarzem, pracownikiem naukowym z UAM w Poznaniu, autorem wielu opracowań dotyczących m.in. dziejów lokalnej opozycji w czasach PRL. 

Byli od nich gorsi

Pisze były komendant policji kom. Henryk Wiech:

Waligóra zmarł przed kilkoma laty. Do Szczecinka na szefa SB przyszedł jako młody człowiek w stopniu podporucznika z Koszalina w trakcie stanu wojennego, kiedy odtwarzano te służby w RUSW z czasów sprzed 1976 r. a więc przed likwidacją powiatów. Dotychczas wszyscy SB-cy byli delegowani do Szczecinka - były to delegatury poszczególnych wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Starał się, był ceniony przez przełożonych, przeskakiwał poszczególne stopnie awansu... Inteligentny zrównoważony facet, a jednak przesiąknięty tamtym systemem, jakby po praniu mózgu. Czasem wydawało się niewiarygodne, jak gość o takim poziomie intelektualnym traktował z tak wielką powagą i dziwnie wielkim zaangażowaniem bronił sprawy, które już padały, które inni już dawno olewali, a komuna już praktycznie leżała na łopatkach. 

Byli gorsi. Zdzisiu był milicjantem oficerem, kierownikiem referatu do zwalczania przestępczości gospodarczej. Później zastępcą komendanta rejonowego d/s politycznych – było to takie stanowisko jak w latach 40-tych. Nikomu za bardzo nie szkodził. Do podstawowych zadań (to było) kontrola chrztu dzieci, komunie, służby kościelne i tradycyjna, czyli propaganda. Przykładowo szumna organizacja świeckiej uroczystości nadania imion w UM dzieciom pracowników. 

Aby było ich więcej to w wieku do 3 lat. Prześmieszny oficjał, bo te dzieci były już ochrzczone i miały imiona. Wtedy ostro niektórzy pili. Będąc pod wpływem, ale też jakiejś głupio pojętej ambicji, kiedy już zaczęto rozwiązywać SB, Zdzisio zgodził się zostać zastępcą komendanta do spraw SB. uważał, że to ważniejsze stanowisko z większą władzą i samochodem z kierowcą... Jego szefowanie w SB, to większość czasu spędzona w klubie oficerskim przy ul. Kilińskiego. Gdyby nie ten rzekomy awans i 6. miesięczny epizod kierowniczej roli w SB, miałby jakąś szansę jako tylko były milicjant do pozostania w służbie.

Świadek historii

Jest Pan niezmiernie ważnym świadkiem historii – pisze w odpowiedzi dr Tomasz Ceglarz. Pańskie informacje niejako „od kuchni” odsłaniają kulisy działalności SB. Wiedza ta konfrontowana z treścią dokumentów wytworzonych przez aparat bezpieczeństwa pozwala na przybliżenie faktów historycznych, bądź nakreślenie towarzyszącego im szerszego tła wydarzeń. 

Nie byli to ludzie, jak się niemal powszechnie sądzi, o całkowitej władzy, bez wahań i bezwzględnie oddani partii. Wielu z nich miało problemy rodzinne, nie byli akceptowani w najbliższym otoczeniu za to co robią i komu służą. Szczecinek to małe miasto, ludzie dobrze się znają, stąd ta rotacja i wymiana kadr co parę lat na różnych szczeblach. Poza osobą płk. Jana Mazurkiewicza, który był niewątpliwie postacią kluczową dla całego RUSW, czy wcześniej KM MO.

 To interesujące pytanie, dlaczego funkcjonariusze pionu IV, pomimo iż zostali zweryfikowani pozytywnie nie podjęli się służby w III RP (UOP, policja)? Podejrzewam, że w grę wchodziła presja środowiskowa, a konkretnie opór środowisk kościelnych i bliskich Kościołowi, których przedstawiciele zaczynali współtworzyć nowy system polityczny w kraju. Cały czas podkreślam również, że w Szczecinku tak naprawdę znacznie silniejsze wpływy i siłę oddziaływania miała Wojskowa Służba Wewnętrzna 20. Dywizji Pancernej (wraz ze zwerbowaną agenturą) aniżeli służba cywilna.

Człowiek od brudnej roboty 

Znam Pańskie opracowanie na temat działalności szczecineckiej UB i SB – kolejny raz odpowiada były komendant Henryk Wiech. Wiadome było, czym te służby się zajmowały. Większość przytoczonych faktów była mi znana. Pewnie wydawałoby się, że szczegóły, zachowania w niektórych sytuacjach, rozmowy i polecenia były znane tym, którzy przy tym byli, widzieli i słyszeli. Ja nie analizowałem sposobu kierowania SB W. Waligóry jego „sukcesów” zawodowych. Skupiłem się na tym, aby pokazać niby porządnie wyglądającego i wydawałoby się, rozsądnego, a właśnie wykonującego brudną robotę i to z przekonaniem co do słuszności sprawy człowieka. 

Pan napisał prawdę i ja też. Jak pewnie Pan zauważył, ta druga część mojej wypowiedzi dot. Sieberta była napisana trochę w lekkim tonie. Teraz opis jednej z sytuacji. 

Po zaginięciu księdza Popiełuszki zaraz ogłoszono ogólnopolskie poszukiwania. Na dyżurce w RUSW przebywało kilku milicjantów i dyskutowało o tych poszukiwaniach. Ton tej rozmowy wyglądał mniej więcej tak. Niech nie robią z nas idiotów, SB inwigiluje i prowadzi całodobową obserwację takich osób, a teraz rżną głupa, że nie wiedzą gdzie jest zaginiony. Nie wiedzieliśmy, że do pokoju wszedł Waligóra i przysłuchiwał się dyskusji. Zrobił się pąsowy na twarzy i zwrócił uwagę, że tego typu wypowiedzi są nie na miejscu i osoby odpowiedzialne powinny uważać co mówią bo... i wyszedł. 

Jako ciekawostkę podaję, że funkcjonariusze SB ze Szczecinka z tzw. czwórki rozpracowującej kler, zostali zweryfikowani przez Wojewódzką Komisję Weryfikacyjną w Koszalinie w 1990 r, jako osoby mogące kontynuować pracę w policji lub UOP.

Odpowiadał za intensywną inwigilację 

Odpowiedź dr. T. Ceglarza: Bardzo ciekawy jest punkt widzenia pana komendanta Henryka Wiecha, a zwłaszcza opis osobowości byłego szefa SB i RUSW w Szczecinku. Niemniej, moim zdaniem, dokonując analizy postępowania W. Waligóry wobec miejscowej społeczności należy mieć na uwadze pewne fakty historyczne. RUSW, terenowe struktury WUSW powstały w 1983 r. w wyniku przeobrażeń strukturalnych, jakie dokonały się w komendach wojewódzkich i miejskich MO.

Mjr Waligóra - niewątpliwie inteligentny i zrównoważony, jak to ocenił p. komendant - odpowiadał za szeroką i intensywną inwigilację obozu „Solidarności” w Szczecinku po 1983 r. Za jego przyzwoleniem pozyskiwano TW pod konkretne osoby i środowiska, zakładano podsłuchy pomieszczeń, telefonów prywatnych, zlecano kontrolę korespondencji, obserwację zewnętrzną wytypowanych osób, odbywano rozmowy sondujące z przełożonymi, współpracownikami, rodzinami, sąsiadami i bliskimi osób rozpracowywanych (figurantów). W wyniku decyzji, także mjr. Waligóry, zniszczono pokaźną część akt szczecineckiej SB w 1990 r. Nie wybrakowano zgodnie z prawem, ale zniszczono.

Wcześniej zastępca naczelnika Wydziału V Komendy Wojewódzkiej MO odpowiadającego za kontrolę tzw. bazy, czyli środowisk robotniczych i zakładów pracy na terenie województwa. W związku z tym bardzo dobrze orientował się w sprawach gospodarczych oraz podtrzymywał kontakty z dyrektorami, kierownikami czy prezesami większych przedsiębiorstw. Koszalińską „Solidarność” znał od podszewki.

W 1984 r. przed wyborami do rad narodowych dokonano przeszukań/rewizji w miejscu zamieszkania Krystyny Oberdy i Józefa Wójtowicza. Poszukiwano ulotek, powielaczy, pism bezdebitowych, maszyny do pisania. Przesłuchiwano w tej sprawie Bogdana Szpyndę na terenie banku BGŻ i na komendzie, jak i Zbigniewa Bieleckiego w Koszalinie. Przed wyborami do Sejmu w 1985 r. prowadzono rozmowy ostrzegawcze z członkami KIK-u, Rejonowego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Praw, byłymi przedstawicielami NSZZ „Solidarność”.

Waligóra zatwierdzał werbunek księży na TW - osobowe źródła informacji w dekanacie szczecineckim. Ponadto każdy duchowny miał swoją teczkę ewidencji operacyjnej. Byli oni podsłuchiwani, nagrywani w czasie mszy, tak jak i rozpracowywani w ramach indywidualnych teczek (m.in. SOS krypt. „Krakus” na ks. Tadeusza Cichonia).

(jg)

foto: Temat/Wikipedia

tekst ukazał się 4.09.16 w tygodniku Temat

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do