
Wędkarze z Koła PZW "Jesiotr" w Szczecinku nie mieli dziś (niedziela 23.10) zbyt tęgich min. Skoro świt umówili się na zawody pn. "Drapieżnik 2011" na jeziorze Leśnym w Czarnoborze, a tu okazało się, że szczupaki, okonie czy sandacze urządziły sobie przysłowiowy strajk. I za nic nie chciały brać najwymyślniejszych nawet sztucznych przynęt. - Przynajmniej te większe (wędkarze na zawodach podwyższają wymiary ochronne ryb. Np. szczupaka "wyceniają" na 45 lub 50 cm - dop. red.) ponad planowy wymiar. Tych mniejszych, o długości gdzieś około 40 cm i nieco więcej kilka było, ale wróciły do swojej podwodnej krainy - mówi "Tematowi" Ryszard Brzozowski, sędzia główny zawodów "Drapieżnik 2011". - Ale nie polowanie na ryby były najważniejsze. Wprost bezcenna rzecz to kilka godzin spędzonych wspólnie na łonie natury.
W zawodach wzięło udział 15 wędkarzy. Niestety, to zaledwie nieco ponad jeden procent stanu osobowego "Jesiotra". - Niestety, coraz częściej koledzy preferują indywidualne wędkowanie. Przed laty takie zawody to było wielkie święto braci wędkarskiej, święto "Jesiotra" - zgodnie wspominają Grzegorz Wołyniec i Edward Szostak. - Nad wodę zjeżdżało się całymi rodzinami. My łowiliśmy ryby, kobiety dopingowały i szykowały poczęstunek, a dzieci się bawiły. Ach, łezka w oku się kręci. Niestety, te czasy już zapewne nigdy nie powrócą.
Bezkrwawe łowy zwieńczyło wędkarskie ognisko. Była kawa i obowiązkowo pieczona kiełbaska. (sw)
Foto: Uczestnicy "Drapieżnika 2011" pozowali "Tematowi" do rodzinnego zdjęcia. Plus fotki z zawodów i wędkarskiego ogniska.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie