
Szczecineckie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt to kolejna duma naszego miasta. Już kilka lat temu zostało ono okrzyknięte najlepsza tego typu placówką w Polsce i przez cały ten czas udaje nam się z powodzeniem utrzymywać tytuł „modelowego” schroniska, stawianego innym samorządom za wzór. Jednak nie we wszystkich miejscowościach bezdomne zwierzęta mają szczęście trafiać do dobrze zarządzanych ośrodków, gdzie mogłyby otrzymać pomoc. Zamiast tego są zaniedbane, a nawet z premedytacją usypiane. Tak przez ostatnie lata było w Szczecinie. O panujących tam skandalicznych warunkach w ostatnich tygodniach regularnie donoszą regionalne i ogólnopolskie media. Wkrótce jednak ma się to zmienić. A przykładem, który ma posłużyć do stworzenia w Szczecinie prawidłowo funkcjonującego schroniska jest właśnie nasza placówka.
W środę, 17 czerwca w naszym Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt gościła delegacja ze Szczecina. Grupa złożona z pracowników schroniska, wolontariuszy, pracowników Zakładu Usług Komunalnych i tamtejszych radnych odwiedziła Szczecinek, aby dowiedzieć się, w jaki sposób zarządzać tego typu placówką oraz jak należycie dbać o zwierzęta. Była to też okazja, aby podpatrzeć rozwiązania organizacyjne i lokalowe do sprawnego funkcjonowania schroniska.
- To, co od wielu lat działo się w Szczecinie, w końcu wyszło na światło dzienne. O tym, że dzieje się tam źle, wiedzieliśmy nawet tu, w Szczecinku – mówi Danuta Kadela, szefowa Schroniska PGK. - Już w 2009 r. pisałam skargę na lekarza zatrudnionego w tamtejszym schronisku do Komisji Etyki Lekarskiej ze względu na usypianie zdrowych psów. Później jeszcze parokrotnie miałam kontakt z psami wyciągniętymi z tego schroniska, które np. były zabierane, bo miały być uśpione ze względu na agresję, a które zupełnie tej agresji nie wykazywały. Usypiano tam też starsze psy. Dla nich wtedy każdy powód był dobry, żeby psy były usypiane.
- W tym schronisku była jedna z naszych wolontariuszek. Wtedy też interweniowaliśmy, ponieważ udało jej się wejść „na kwarantannę”, gdzie była amstaffka po sterylizacji, która dosłownie skakała we własnych odchodach z rozwaloną raną pooperacyjną. Był pies, któremu obroża wrosła w skórę. Kiedy dziewczyna chodziła i prosiła o pomoc dla tych zwierząt, nikt się nimi nie zainteresował. Za to pracownicy tamtejszego schroniska zrobili aferę o to, że weszła na tę kwarantannę.
O dramacie zwierząt przebywających w szczecińskim schronisku w ostatnim czasie zrobiło się głośno w całym kraju. To za sprawą opiekujących się tamtejszymi psami wolontariuszy, którzy już nie mogli patrzeć na dalszą krzywdę czworonogów. Wówczas sytuacja w placówce w Szczecinie zainteresowali się tamtejsi radni miejscy, którzy postanowili interweniować. Jednym z ważniejszych kroków jest właśnie wizyta w Szczecinku i przekonanie, że utrzymanie prawidłowo funkcjonującego schroniska jest możliwe.
Uczestnicy delegacji swoją wizytę rozpoczęli od zwiedzenia terenu placówki. Zapoznali się m.in. ze sposobem funkcjonowania „kociej” przestrzeni i ideą opieki nad kotami wolnożyjącymi. Zwiedzili także schroniskowe pomieszczenia przeznaczone na kwarantannę, a także boksy dla zwierząt i wybiegi dla czworonogów. Mogli także porozmawiać z pracownikami i wolontariuszami. Finałem wizyty była dyskusja w ramach obrad „okrągłego stołu” na temat zasad, możliwości i sposobu doprowadzenia do porządku schroniska w Szczecinie. Jak przyznaje Danuta Kadela, ma nadzieję, że wizyta ta udowodni gościom, że stworzenie prawidłowo funkcjonującego schroniska – choć wymaga sporo pracy i wysiłku – nie jest niemożliwe. (mg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Trzeba przyznać że Pani Kadela jest osobą ,która jest na odpowiednim stanowisku,kocha zwierzęta i doskonale zarządza schroniskiem.Gdyby nie ona to może i u nas było by jak w Szczecinie