Sezon opałowy zbliża się szybkimi krokami. Choć mamy jeszcze lato ruch w punktach sprzedaży węgla i innych asortymentów grzewczego towaru jest coraz większy. Co bardziej zapobiegliwi właściciele nieruchomości ogrzewanych węglem pierwsze zakupy poczynili już lipcu i w sierpniu.
- Ruch jest znaczny, węgiel wozimy nie tylko po Szczecinku, ale też po okolicznych miejscowościach, m.in. do Białego Boru, Grzmiącej, Okonka, Bornego Sulinowa - mówi "Tematowi" Antoni Balon, właściciel Składu Opałowego "Konkurent" przy ul. Wiśniowej.
- Najlepiej sprzedaje się wysokokaloryczny węgiel z KWK „Marcel”. To bardzo poszukiwany towar, mimo, że jest droższy od innych gatunków węgla. Proszę sobie wyobrazić, że moi kierowcy na załadunek w „Marcelu” czekają kilka dni. W tym tygodniu od poniedziałku od szóstej rano. I nie wiadomo czy się w ogóle doczekają. Reasumując: Dobra kopalnia z dobrym węglem trzyma cenę i szanuje swoich klientów. Z kolei kopalnie, które mają słaby węgiel nie mogą się go pozbyć. Pokazują w telewizji te solidnej wielkości hałdy z górniczym urobkiem.
Dla tych, którzy nie poczynili jeszcze zapasów opału na zimę mamy dobrą wiadomość. Ceny węgla od jesieni zeszłego roku praktycznie się nie zmieniły.
- No i prawdopodobnie już się już nie zmienią. No chyba, że dojdzie do jakiegoś kataklizmu – zastrzega nasz rozmówca.
Pytany o słynny już węgiel z Rosji odpowiada: - Tego asortymentu na rynku jest coraz mniej. Nie tylko dlatego, że jest mniej kaloryczny od naszego i zawiera więcej kamienia. Po prostu niektóre firmy straciły koncesje na jego sprowadzanie. Do tego dochodzi embargo na towary z Rosji. Ja kupiłem około 25 ton „Putina” (tak nazywa się rosyjski węgiel, tak jest też oznaczony na składowisku – dop. red.). On się sprzeda, ale po zmieszaniu z naszym „Marcelem”. Wówczas kaloryczność takiego „mixu” jest wyższa.
Jak się dowiedzieliśmy, ludzie opał kupują różnie. Schodzi na raz po kilka ton, zdarza się jednak, że i zaledwie tona. Na razie nie idzie węgiel na worki. Na to przyjdzie czas, gdy zaczną panować prawdziwe chłody i komuś zabraknie opału.
- Tańszy węgiel jest mniej kaloryczny, oszczędność jest więc pozorna. Absolutnie opłaca się kupić droższy, pełnokaloryczny. Zużyjemy go po prostu mniej, na kilku tonach różnica może wynieść nawet tonę. Więc gdzie tu oszczędność? Możemy mówić nawet o stracie w portfelu - tłumaczy nasz rozmówca.
W Szczecinku nie brakuje przedwojennych posesji. W większości są one ogrzewane węglem. Ile ton trzeba spalić zimą, by ogrzać np. domek jednorodzinny?
- W zależności od warunków atmosferycznych własny piec pochłonie około 4 ton węgla. Gdy będą duże mrozy, góra 5 ton - zapewnia A. Balon.
Paląc tzw. węglem orzechem pierwszego gatunku ogrzanie domku od początku października do końca marca kosztować nas będzie (przy utrzymujących się niskich temperaturach) ponad 4 tys. zł. Niemało. (sw)
Foto: S. Włodarczyk
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie