Wraz z początkiem września i rozpoczęciem roku szkolnego wracają stare problemy. Nauczyciele oraz związkowcy ZNP, nie mogąc znaleźć porozumienia z rządem, wznawiają akcję protestacyjną. Zaraz po zakończeniu niedzielnego (6.09) referendum przed wejściem do szkół, także w Szczecinku, zawisną flagi związkowe, przypominające o proteście. Do 20 września nauczyciele o swoich postulatach będą informować nie tylko przedstawicieli rządu, ale również dyrektorów, samorządowców i społeczeństwo. Grożą, że jeśli nadal na temat ich roszczeń nikt nie będzie chciał z nimi rozmawiać, jeszcze na jesieni rozpoczną ogólnopolski strajk.
- Sytuacja, z którą teraz mamy do czynienia, to dla nas dramat – zaznaczył Ryszard Malinowski, przewodniczący koła ZNP w Szczecinku. – Przed wakacjami zawiesiliśmy nasz protest, ale teraz akcja została wznowiona. Jeżeli nadal będziemy lekceważeni, po 21 września będziemy musieli podjąć decyzję o wejście w spór zbiorowy, już nie tylko z rządem, ale też ze szkołami i dyrektorami.
O co chodzi? Nauczyciele i związkowcy od miesięcy dążą do zrealizowania przez rząd ogłoszonych przez ZNP postulatów. Wśród nich znajdują się m.in.: zwiększenie nakładów na edukację, zahamowanie procesu przekazywania szkół, podwyższenie o 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli oraz zmiany w systemie wynagradzania pracowników samorządowych. Jednocześnie protestujący związkowcy przypominają, że płace zasadnicze nauczycieli po raz ostatni wzrosły od 83 zł do 114 zł trzy lata temu.
- Dialogu ze stroną rządową, póki co nie ma – podkreślił dalej Ryszard Malinowski. – Od czasu manifestacji w Warszawie, w której brało też udział kilkunastu nauczycieli ze Szczecinka, nic się nie zmienia. Mówi się nam, że rozmowy zostaną wznowione, jeśli zgodzimy się na rezygnację z Karty Nauczyciela. To jakaś kpina. Jeżeli taka sytuacja trwać będzie nadal, to za trzy tygodnie wystosujemy stosowne pisma do dyrektorów szkół. Będziemy dążyć do ogólnopolskiego strajku: albo ostrzegawczego, albo ciągłego. Przy okazji, chciałbym zaakcentować, że nie będziemy strajkować przeciwko działaniom konkretnych dyrektorów albo samorządów: miasta czy powiatu. My nie zgadzamy się po prostu na obecną politykę oświatową rządu.
Przy okazji nasz rozmówca zaprzeczył, aby groźby dotyczące rozpoczęcia akcji strajkowej miały jakikolwiek związek z jesienną kampanią wyborczą. – Nasze postulaty nie mają nic wspólnego z wyborami. Nikt z nas – nauczycieli nie chce też zbijać jakiegoś kapitału politycznego. Trwa jakaś niezrozumiała dla mnie nagonka na związki zawodowe. A nam się po prostu rozchodzi o realizację naszych postulatów. Walczymy o to już od dłuższego czasu, a nadchodzące wybory nie są do tego żadnym pretekstem – dodaje Ryszard Malinowski. (sz)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jednocześnie protestujący związkowcy przypominają, że płace zasadnicze nauczycieli po raz ostatni wzrosły od 83 zł do 114 zł trzy lata temu.Wyscie dostali podwyzki,a inni oplacani z budzetowki nie dostali.Dlaczego,zawiesiliscie protest na czas wakacji,aha trzeba bylo odpoczac i nabrac nowych sil do akcji protestacyjnych.
Nauczycielom zawsze mało. Najwyższa pora zlikwidować kartę nauczyciela jako przeżytek.Dlaczego ta grupa ma mieć przywileje.Rozpieszczani za PRL-u zapomnieli że sami tez zmieniali ustrój więc niech teraz wszelkie koszty kryzysu ponoszą wspólnie.Powinno się tak jak parę lat temu w sąsiednim kraju obnizyc im pensje bo i tak mają za duzo w przeliczeniu za godzine.
Kiedyś, gdy chciano komus źle życzyć mówiono- "abyś cudze dzieci uczył". Powiedzenie to nic nie straciło na aktualności. Powiem tylko tyle, że choćby dawano nawet po 1000 zł na godzinę, to nigdy nie chciałbym być nauczycielem i uczyć te dzikie stworzenia, które wychowują ( a wlaściwie nie wychowują), zapatrzeni w nie rodzice.