
Historię Marcela i jego choroby opisywaliśmy w czerwcu. Warto ją teraz przypomnieć, bo wszystko się przedłuża w czasie. A zbiórka stanęła... Na początku było normalnie. Bilanse, potwierdzany prawidłowy rozwój. Marcel gaworzy, śmieje się, jest zupełnie normalnym, radosnym niemowlakiem. Przychodzi czas na kolejne, standardowe szczepienia...
Marcel ma rok i trzy miesiące. Na koniec listopada 2021 otrzymuje szczepionkę MMR (odra, świnka, różyczka) i przeciw pneumokokom (PCV).
Tydzień gorączki, spuchnięta noga aż do biodra. Płacz. – Ktoś się źle wbił, weszła infekcja – mówi lekarz. Przeciwbólowo zaleca paracetamol.
– To nie był lek przeciwzapalny, dawałam Ibum. Minęło
– opowiada jego mama, Kamila Poteralska.
„Nie” było ostatnim słowem, które wypowiedział Marcel.
Gaworzył, naśladował, bił brawo, współpracował, ale już przestał próbować mówić. Był już grudzień.
Po dwóch miesiącach Covid. W marcu angina. Dwa tygodnie wymiotów i robienia pod siebie, dwa razy antybiotyk. Nie pomogły. Od tej pory Marcel się „wyłączył”.
- Klaskałam mu przy uszach, nie słyszał. Przestał naśladować, przestał rozumieć, nie patrzył na nas. Był całkiem obok. Znów od razu poszłam do lekarza.
Lekarz: moim zdaniem to autyzm.
- Dał nam skierowanie do poradni, od razu się zapisałam. Czas oczekiwania – trzy miesiące. Nie marnowałam czasu. W tym czasie pojechałam z nim do Kliniki Terapii. Podczas pomiaru okazało się, że Marcel nie słyszy. Zaczęliśmy leczyć uszy, trzy miesiące. Zatkane. Powiększone trąbki i migdały. Laryngolog potwierdziła, że już ok. Problem z uszami jednak pozostał, nadal ma stan zapalny. Ogólnie co chwilę infekcje gardła, nosa, uszu.
Poradnia: to spektrum autyzmu
- Tak usłyszałam. Godzina obserwacji dziecka, wywiad z rodzicem. Potem – kierunek Gdańsk. Czas obserwacji dwa razy dłuższy, ta sama diagnoza. Jeszcze w lipcu z papierami do psychiatry. Ta, na podstawie papierów, wypisuje święte słowo „autyzm”.
Marcel nadal zachowuje się tak, jakby nic nie rozumiał.
Gdybym nie czytała, to bym się nigdzie nie dowiedziała o tym, co leży u podstaw objawów. Co może w takim przypadku, jak nasz, spowodować diagnozę autyzmu? Czym jest autyzm, o którym tak mało wiemy, a tak łatwo wystawić diagnozę? Pada to słowo i wszystko można wrzucać do jednego wora. A to nieprawda. U nas była zbyt duża zbieżność wielu chorób, zrozumiałam to. Non stop zapalenia uszy, gardła, nosa. Antybiotyki, lekarze...
W Szczecinie zalecili wizytę u alergologa, bo stwierdzili, że ma uczuleniowe i związane z działaniem pokarmu zapalenie żołądkowo-jelitowe i jelita grubego. Alergolog nie stwierdza alergii. Może pasożyty? Nie znaleźliśmy, ale odrobaczyłam na własną rękę.
- Kto dał ciała? Chyba wszyscy. Słaby zapis badania EEG? Lekarz: „Przy autyzmie tak może być”.
Gdziekolwiek nie byliśmy słyszeliśmy „przy autyzmie może być wszystko”.
Jedna z matek poleciła mi zrobienie badań PANDAS/PANS. Zespół ostrych dziecięcych zaburzeń neuropsychiatrycznych. Wszystko prywatnie. Co się okazało? Marcel ma autoimmunologiczne zapalenie mózgu. To było zapalenie, które nosił w sobie prawdopodobnie już pół roku. Oficjalnej diagnozy przez ten czas nie było. Neurolog NFZ w Poznaniu powiedział, że nie jest od tego, nie spojrzał na te wyniki, szukałam dalej.
Neurolog w Bydgoszczy, gdy tylko zobaczyła wyniki, szybko potwierdziła diagnozę.
To było pierwsze potwierdzenie, które dostałam na papierze. Na podstawie badań, pierwsze dwa celowane antybiotyki. Marcel zaczął reagować.
Marcel jest sprawny ruchowo, ale słabo się integruje z innymi dziećmi. Uderza głową w ścianę.
- To też będziemy sprawdzać. Specjalista neurolog twierdzi, że nie musi wcale to pochodzić od autyzmu.
Nie ma z kim rozmawiać. Znów poszukałam, znalazłam lekarza w Gdańsku. Znów stwierdza zapalenie mózgu. Stwierdza podczas wizyty prywatnej, ale daje pisemne rozpoznanie i zalecenie: Trzy dawki immunoglobuliny z dawką 2 gramy na kilogram.
Po raz pierwszy normalnie potraktowała nas jednak neurolog w Poznaniu. Jako pierwszy lekarz finansowany przez NFZ wzięła pod uwagę właśnie zapalenie mózgu. Była przerażona, że od miesięcy nikt nas nie leczy. Od ręki dała na skierowanie i kazała iść na SOR. Położyli nas na oddział.
Prosiłam, żeby w karcie nie wpisywali autyzmu jako główne rozpoznanie, tylko zapalenie mózgu. Bo wiadomo, że słowo „autyzm” spowodowałoby pobłażliwe podejście do leczenia.
Seria badań. Marcel ma punkcję kręgosłupa, sprawdzane są próbki. Żeby podać przeciwciała, immunoglobinę, wyniki muszą spełnić wyśrubowane normy. Wiadomo, lek drogi… Nie podają go każdemu.
Przychodzi na salę pani i po badaniach mówi: Musimy się umówić na serię immunoglobin, ale jeszcze muszę to skonsultować z lekarzem. Propozycja dawki jest. Połowa tego, co zalecił lekarz z Gdańska i to tylko jedną dawkę.
Cieszę się. Ale po powrocie pani już nie bardzo.
„Wychodzicie dziś do domu, bo badanie jest za drogie i musimy poczekać na resztę wyników”.
W wypisie, oprócz wpisu o dawce immunoglobuliny, dopisek „zawieszamy”
Moim zdaniem jest coś, ale nie chcą tego z jakiegoś powodu puścić przez NFZ. Nie mogę czekać, dlatego proszę o pieniądze na dawki, które możemy kupić i zaaplikować niezależnie od chorego systemu opieki zdrowotnej.
Na początek potrzebne jest 88 tysięcy złotych. Może wystarczy... Muszę prosić, chociaż wiem, że ludziom jest w tych czasach niełatwo. Ciągle wydajemy olbrzymie pieniądze na wizyty i kolejne leczenie infekcji, nie możemy mieć więcej.
Nie tylko nie stać nas na leczenie. Nie stać nas na czekanie.
https://www.siepomaga.pl/marcelek-zakrzewski
Zbiórka niestety stoi w miejscu... Marcel miał mieć zabieg migdałków w ramach NFZ, po tym już miało być podawanie immunoglobulin. Finalnie do zabiegu nie doszło
- informuje mama Marcela. Dlaczego?
Szpital "zapomniał" poinformować nas, aby odłożyć przeciwzapalny antybiotyk, który brał Marcel właśnie w związku z operacją migdałków nie tydzień, a dwa tygodnie przed zabiegiem. Nie zapomnieli za to wysłać maila z informacją, abym wzięła ze sobą materac oraz śpiwór...
Nie przyjęto nas nawet na oddział, mimo że Marcel był zdrowy. Więc podanie immunoglobulin się opóźniło. Następny termin? Styczeń. Koszty wzrosły wraz z wagą dziecka. Rosną cały czas. Marcel ma nieprawidłowe wyniki, wyszły nawet w punkcji. Na NFZ nie możemy liczyć, a koszty szybko rosną... Jeszcze raz proszę o pomoc.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No tak szczepienie mmr i dziecko chore, jest miliony takich przypadków. Trzeba zgłaszać to jako nop choć to trudne bo lekarze niechca przyznawać, że po szczepieniach dzieci mogą zachorować. Najpierw nękają żeby szczepić, a jak cos się stanie to umywają ręce. Chory system
Rodzice i my wszyscy możemy sami to zarejestrować jako nop.
Lekarze nie uznają NOPów więc rodzic sobie może, gdy coś zaczyna mówić jest uznawany za wariata.
Lekarz funkcjonujący pod nazwą PRZYCHODNIA, dla jasności nie w Szczecinku, wysłał wezwanie matce na szczepienie dziecka jakimś cudotwórczym preparatem. Matka wezwała lekarza, przed podaniem substancji pod skórę dziecku o: 1) wskazanie legalnej podstawy prawnej do żądania stawienia się z dzieckiem w przychodni celem dokonania podania substancji pod skórę, domięśniowo. 2) Czy osoby: lekarz i pielęgniarka dokonujący podania pod skórę substancji potwierdzą, każde z osobna, na piśmie pod przysięgą, że substancja którą mają zamiar podać dziecku pod skórę przeciwko „Błonicy-Tężcowi-Krztuścowi”, jest przebadana klinicznie, i zagwarantują, że substancja ta nie wywoła skutków ubocznych w żywym organizmie u dziecka teraz i w przyszłości? 3) Czy lekarz i pielęgniarka przed podaniem substancji potwierdzą swoim majątkiem, że jeśli substancja wywołała skutki uboczne u dziecka, każde z osobna zadośćuczynią za to co czynnościami swoimi dziecku pod przymusem wywołali podającą pod skórę substancją? Oświadczenia, pod przysięgą i pod rygorem nieważności poświadczone miały być notarialnie. Szefowie przychodni, a jakże, nie uczynili zadośćuczynienia, nie zagwarantowali a o pomoc w podaniu niewiadomej substancji poprosili pomocnika SANEPID. Mnóstwo korespondencji, bez rzeczowych odpowiedzi, odniesień. Zatem z czym tak naprawdę mamy do czynienia w tym procederze. Lekarze nie dają żadnej gwarancji i dlatego mamy takie przykłady jak ten opisywany w artykule, za to przymuszają do uczestniczenia w eksperymencie bez żadnej gwarancji i poręczeń w tym odpowiedzialności OC. Gdzie jest > Konstytucja, przysięga Hipokratesa i kodeks etyki.
Dzieci antyszczepionkowcow statystycznie równie często zapadają na autyzm i inne schorzenia immunologiczne jak dzieci szczepione. Było na ten temat mnóstwo badań naukowych.