
No i patrzcie Państwo, co to się porobiło na naszej leśnej polanie. Była jednomyślność, siła, strategia, i program. Był jeden wódz i wszystko szlag jasny trafił. Mowa o tutejszym areopagu, który – przyznajmy uczciwie - za licznym poparciem tubylców, sprawuje swoje wielokadencyjne rządy.
A przecież była już w PO, a może KO, bo trudno w tym się połapać, pełna stabilizacja. Ważne, czy mniej ważne stanowiska poobdzielano, głód zaspokojony, pełne zadowolenie w szeregach, jakiekolwiek odchylenia natychmiast wypalane gorącym żelazem, a chwile słabości przezwyciężane.
I nagle - co prawda w mrocznej ratuszowej auli, ale przecież w biały dzień, doszło do nieszczęścia. Okazało się, że rządzące miastem ugrupowanie... i nie bójmy się tego słowa - zespół zżytych ze sobą przyjaciół, co to z niejednego pieca chleb jedli, pożarła się ze sobą niczym posłowie w telewizji publicznej. A wszystko dlatego, ponieważ pan burmistrz – oby jego rządy mimo sądowego wyroku trwały przez całą kadencję, doszedł do wniosku, że współudział miasta w zarządzaniu szpitalem jest zbyteczny bo to zadanie samorządu powiatowego, a po drugie, najważniejsze uczestnictwo w finansowaniu zadłużonej placówki w okresie kiedy cały ratuszowy budżet wali się w gruzy, jest niecelowe. Wniosek o zbyciu udziałów wzburzył dość liczną i mocno nadreprezentatywną w ratuszu frakcję medyczną. Obrona w ich wykonaniu była zażarta, a trup słał się gęsto. Nie oszczędzano nawet swoich co przy wojnie bratobójczej jest zjawiskiem powszechnym.
W wyniku ożywionej dyskusji, wymiany poglądów, polemice, a nawet wzajemnie wyrażanej dezaprobaty, uchwała przeszła. Kiedy już opadł bitewny kurz, okazało się, że z efektów zadowolone są jedynie dwie osoby – burmistrz i starosta. Za to niezadowolona jest wspomniana frakcja, a już zupełnie niezadowolony jest pan poseł, niegdysiejszy pomysłodawca nabycia szpitalnych udziałów, a przede wszystkim wpływów na jego zarządzanie, nie wspominając o ewentualnej perspektywie związanej z prywatyzacją. Pan poseł jest zawiedziony postawą pana burmistrza, czego przykładem jest wypowiedziany przez niego zdanie cyt: popełnia niewybaczalny błąd (...), ponieważ jest sfrustrowany podejściem starosty do niego w tej spółce. Zupełnie inaczej ocenił to pan starosta nazywając pana posła „super sierżantem”, który nie pozwalał na wszelkiego rodzaju działania.
Wypracowana i konsekwentnie realizowana przez kilkanaście lat zasada kto nie z nami, ten przeciwko nam, właśnie poległa. Teraz to już naprawdę nie wiadomo kto jest z kim i jaką opcję reprezentuje. I nie chodzi tu wyłącznie o ekipę rządzącą. Właśnie doszło do rozwiązania w Radzie Miasta opozycyjnego (bardzo często tylko z nazwy) klubu PiS. W tej kwestii komunikat wystosowała nawet pani poseł - wiceminister. Prawdę mówiąc, szczecineckie struktury od wielu lat są już tylko efemerydą – bladym cieniem tego, czym były za czasów śp. Mariana Golińskiego, choć i wtedy różnie z tym bywało. Z pewnością sytuację tę może teraz wykorzystać ruch Razem dla Szczecinka, choć ze względu na urodzaj indywidualistów mających zamordystyczne ciągoty, wątpliwe, czy będzie w stanie tego dokonać.
Tak już jest, nie tylko na naszej leśnej polanie, że bez silnej osobowości nie bez racji utożsamianych bardzo często z despotami, żywot politycznych ugrupowań jest niczym ogon komety – efektowny, ale krótkotrwały. Do tej pory najdłuższym żywotem wykazała się tutejsza Platforma. Tyle tylko, że do jej utworzenia przyczynili się ci, których nazwiska zostały potem skrzętnie wygumkowane. To naturalne, że wodzowski styl sprawowania władzy nie znosi konkurentów. Każdy kto ma, albo tylko może mieć inne zdanie lub zadatki na zajęcie jego miejsca, jest usuwany. Przykładem są tacy współtwórcy PO jak m.in.: Zbigniew Zdanowicz, Wawrzyniec Drozdowski, śp. Grzegorz Misiakowski, Marek Kotschy czy Konrad Czaczyk. Tego ostatniego wygumkowano w ciągu zaledwie kilku godzin wstawiając na jego urząd miernego, nic nierobiącego, ale wiernego.
Skoro już o wielkiej i małej polityce mowa, wypada wspomnieć o wyborach prezydenckich. Należy ubolewać nad tym, jak wielu tutejszych postawiło na kandydatkę obiecującą „radosną Polskę” i teraz pośpiesznie muszą po nocy ściągać jej banery. Jest też cicha nadzieja, że teraz, po wymianie dobrej kandydatki na jeszcze lepszego kandydata, wyborcze kartki przestaną być toksyczne tak, jak były tydzień temu i pan burmistrz, podobnie jak jego partyjni koledzy, tym razem udostępni spis wyborców.
Na razie żarłoczny wirus, który bez względu na znaki partyjne i przynależność niczego nie daruje, uwziął się na ratuszowy budżet. To zaskakujące jak to coś, czego nawet nie widać, bezczelnie okrada to, co było niemalże tutejszym dogmatem –”zrównoważony rozwój miasta” a także gwarancją „niezwalniania tempa”. Sądząc choćby po zakładach i spółkach miejskich, zarówno „rozwój” jak i „tempo” poszły się bujać. Tutejsi wizjonerzy przycichli. Na razie największym przegranym jest KM. Ma wprawdzie kupione (nie za swoje) elektryki, ale w imię wyborczych obietnic, pozbawiona została dochodów ze sprzedaży biletów, a o zamkniętej na głucho stacji paliw nawet nie warto wspominać. Całe szczęście w tym roku nie będzie masowych imprez, więc jakby co, ściągnie się ile się tylko da z SAPiK-u czy OSiR-u. Może wystarczy na kilka miesięcy. A potem? Potem kolejny kredyt i tak do końca kadencji.
Wyborcy narzucili tutejszym politykom bylejakość, więc mają co chcieli. Bo – jak mawiał autor „Przygód Tomka Sawyera”- polityków, podobnie jak pampersy, należy wymieniać z tego samego powodu. Tyle, że tubylcy jeszcze o tym nie wiedzą.
Jerzy Gasiul
felieton ukazał się w Temacie Szczecineckim nr 969
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jak zwykle bardzo trafny felieton. Brawo p.Jerzy.
... i to właściwy konfesjonał Redaktorze J.Gasiul. Pokuta przed nimi !!!!
"Tubylcy" niedługo wymienią prezydenta, a potem resztę ...
I TAK WYGLADA PRAWDA
Dobrze że Pan wspomniał o komunikacji miejskiej. Bo jak tak dalej pójdzie to panowie którzy rządzą firma będą jej likwidatorami.
Rewelacyjny tekst, w sposób żartobliwe, ale bardzo trafny oddaje nasza szczecinecka, skralala polityczną rzeczywistość. Brawo Redaktorze Gasiul.
Wysoko co pan Jerzy napisał o szczecineckiej polityce dotyczy tez krajowej. Kaczyński również utrąca silne osobowości. Było Wielkie rozdawnictwo, nie ma czym ratować firm w czasach kryzysu. Itd...
Doskonały tekst, a puenta ... mistrzowska