
Najwyraźniej letnią pogodę mamy już za sobą. Dzieci i młodzież poszły do szkoły, a miejskie autobusy zapełniły się ich radosnym gwarem. Wraz z nowym rokiem szkolnym mają – podobnie jak dorośli, prezent w postaci darmowych przejazdów. Nic też dziwnego, że chętnie z tego korzystają. Jak coś jest za darmo, oczywiście tylko w teorii, bo na tym świecie nic takiego nie ma prawa się zdarzyć, to „darczyńca” zazwyczaj wszystko robi, aby wszelkimi sposobami obniżyć koszty owego „prezentu”. Tak naprawdę, nie jest to żaden prezent, ani nawet darowizna. Oto pomysłodawca i grupa klakierów – radnych doszła do wniosku, że jedna z miejskich spółek wcale nie musi zarabiać na swoje utrzymanie i może się wyżywić korzystając w stu procentach z budżetu miasta.
Przypomnę, bo pamięć ludzka jest ułomna, że jeszcze nie tak dawno, główny zarządca naszej leśnej polany, a owszem, udzielał dotacji do podreperowania budżetu spółki, ale ta musiała sobie sama radzić. Była więc stacja obsługi pojazdów, był sklep, była sobie myjnia, a nawet stacja paliw. To był czas, kiedy spółka uchodziła za jedną z najlepszych w kraju. Ba, przyjeżdżano tutaj, aby popatrzeć „jak oni to robią”.
Potem, w miejscu ekonomii, objawiła się partyjna ideologia połączona z miłosnymi manewrami z PKS-em. Wszystko to szlag trafił. Następnie przyszła moda na małe autobusy. W tym celu flotę kilku nowych mikrobusów zasilono dawką, takich mocno już przechodzonych, sprowadzonych z Holandii. A kiedy te zaczęły się psuć, a części zamiennych nie było, to miast poświęcić jeden na wymontowanie podzespołów - wszystkie postawiono „na kołkach” pod płotem.
Wracam do autobusowej darmochy. Wraz z nią, nie wiem dlaczego z tego powodu część entuzjastów jest teraz zawiedziona, Świątki zostały przez większość dnia odcięte od „dwójki” i szóstki”. I gdybyż chodziło tylko o autobusy z silnikiem spalinowym – dałoby się to pojąć, wszakże chodzi o zachowanie nadzwyczajnej przejrzystości lokalnego powietrza. Ale przecież linie obsługują również „ekologiczne” elektryki, które już nie muszą pokonywać złagodzonej za kilka milionów złotych stromizny od strony ul. Szczecińskiej. A więc o co chodzi?
Tak sobie nieprawomyślnie myślę, że mimo wszystko mieszkańcy powinni być zadowoleni. Niezadowolenie jest bowiem, jak to słusznie władza określa, oznaką frustracji. A przecież zarówno władzy, jak i nam wszystkim chodzi o dobro wspólne oraz „aby wszytkim żyło się lepiej”. Tym dobrem jest zadowolenie i aplauz. Skąd teraz żale? Przecież większość głosowała za tym, aby było jak było.
Patrząc na to trzeźwo, to ze względu na „potoki pasażerów” ostatni przystanek powinien być nawet nie przy wiadukcie, a kilkaset metrów dalej przy zespole szkół, bo dalej w godzinach pozaszkolnych w autobusach pustawo. Nie chcę podpowiadać, ale to samo się dzieje przy ul. Pilskiej. Przy okazji aż chciałoby się zapytać, skoro komunikacja jest dotowana w stu procentach, to chyba ani frekwencja na liniach, ani odległości nie mają teraz znaczenia?
Zatem dlaczego jest inaczej? Dlaczego ilość autobusów na liniach zmalała? No, ale tak to już jest z prezentami. Prezent ma być tani i przy tym efektowny. Przyznajmy, efektowny jest, ale czy tani? Teraz z budżetu miasta na KM rocznie ma być przeznaczonych ok. 6 mln zł. Tymczasem miejscowi malkontenci i jątrzyciele alarmują, że lepiej, aby taką sumę zainwestować w budowę mieszkań, a nawet dróg choćby w ul. Kolejową, która miała być, ale jej nie ma.
Burmistrz w opłacanej przez budżet miasta kablówce, na tę okoliczność raczył wyartykułować: „Rozkłady jazdy są od miesiąca kwietnia w ciągłej edycji”. Tym sposobem dowiedzieliśmy się, że kwiecień to nazwa miesiąca, a na rozkład trzeba poczekać, bo jest w edycji – znaczy w druku, a może już został wydany, ale tego autor słów nie sprecyzował.
W następnym zdaniu dodał, że „spełni oczekiwania mieszkańców”. Nie wiadomo tylko czy tylko tych z Sójczego Wzgórza, czy tych ze Świątek, Trzesieki, a może Raciborek, Czarnoboru i Marcelina, nie wspominając już o Parsęcku i Turowie. Jakby co, to mieszkańcy tych dzielnic, poprzez swoich radnych i znajomych piastujących kierownicze stanowiska, mających dostęp do ucha burmistrza, mają możliwość wypowiedzenia swoich uwag i wniosków. Zgodnie z lansowaną przez rządzącą w mieście partię pogląd, w demokracji większość nie może decydować, lecz tylko ci, którzy mają rację. Kto tego nie dostrzega - ten błądzi teraz jak dziecko we mgle.
Baczni obserwatorzy życia publicznego dostrzegli na Facebooku zdjęcie władzy jadącej darmowym autobusem. To niepokojący objaw tym bardziej, że swego czasu tubylcy mogli podziwiać obrazki z rikszami i jak się to skończyło, każdy wie.
Darmowe przejazdy miały przyczynić się do zmniejszenia ruchu aut w centrum i rzecz jasna tym samym poprawy jakości powietrza. Jak dotąd, żadnych zmian nie zaobserwowano. Na parkingach na wolne miejsce nadal trzeba polować, a na zawężonych jezdniach tak, jak do tej pory sznury pojazdów. Być może mamy do czynienia ze zbiorową fatamorganą. Jeśli tak, to w najbliższym „programie samorządowym” władza powinna to wyjaśnić.
Jak nic, problem mogą rozwiązać jedynie obfite opady śniegu. Zatem wypada poczekać – najlepiej do „miesiąca” stycznia.
Jerzy Gasiul
felieton ukazał się w 952 wydaniu Tematu Szczecineckiego.
Mamy już 30 lat!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Male autobusy nie sa zle same w sobie. Mikrobusy bylyby wrecz idealne na peryferia. ,,Następnie przyszła moda na małe autobusy. W tym celu flotę kilku nowych mikrobusów zasilono dawką, takich mocno już przechodzonych, sprowadzonych z Holandii. A kiedy te zaczęły się psuć, a części zamiennych nie było, to miast poświęcić jeden na wymontowanie podzespołów - wszystkie postawiono „na kołkach” pod płotem."
Brawo Redakcja ,świetny artykuł ! Piłka jest teraz po stronie Urzędu Miasta i Komunikacji Miejskiej ! My Szczecineczczanie ( ?) czekamy na odpowiedzi na postawione pytania !!!
Jak zwykle bardzo dobry felieton. Nic dodać nic ująć.
Bardzo dobry artykuł, pokazana cała prawda naszej szczecieckiej komunikacji. Szkoda tylko, że władza lokalna nie zgadza się z tym, ani z mieszkańcami.
Całe szczęście że większość mieszkańców widzi to zupełnie inaczej . Psy szczekają a karawana idzie dalej.
Panie redaktorze jest Pan chyba jedynym gościem w Szczecinku który nie cmoka dupy rakowi i daglasowi, brawo trzymam kciuki i życzę zdrowia
To ponoć synek Raka zarządza działem komunikacji.... A swoją drogą, że autobusy jeżdżą jak chcą.
Celnie trafiony artykuł i kto to ureguluje później? czy Budżet na to będzie stać w kolejnych latach czy nie lepiej obniżyć koszt biletów bo to chyba bardziej racjonalne byłoby posunięcie.
Ci co jeżdżą autobusem pewnie się cieszą.