
Bardzo dawno temu tylko Turczyn lub Tatarzyn brał w jasyr nasze jasnowłose pacholęta. Bardziej majętni mogli je potem wykupić, poświęcając na to swoje rodowe srebra. Małorolni i mieszczuchy nie mieli żadnych szans na odzyskanie swego potomstwa. Zdarzało się, że potem już jako janczarowie, najeżdżali ziemię swoich rodziców, wielkie spustoszenie na niej czyniąc. Tak mi się jakoś nasunęło w kontekście strajkujących nauczycieli, którym pensja i pensum zupełnie przesłoniły dobro dziecka.
Świat, nawet ten lokalny, stanął na głowie. Mówiło się niegdyś, że do wykonywania pewnych zawodów należy mieć zamiłowanie – mówiono też „powołanie”. Rozumiano to w kontekście chrześcijańskim, czyli wybrany zawód - to spełnienie Bożego wezwania. I nie ma znaczenia czy chodzi o nauczyciela, duchownego, fryzjera lub szewca. Swoją pracę wykonuje się z zamiłowania do niej, a nie wyłącznie z powodu oczekiwanych korzyści materialnych.
To poczucie sympatii - lubienia swego zawodu, a także przygotowanie zawodowe, wpływa na jakość wykonywanej pracy. Jeśli nie będzie w tym choćby jednego z tych elementów, mamy do czynienia co najwyżej z zawodowym niewolnikiem.
Tyle teorii. Precz złudzenia. W zdecydowanej większości – tak zawsze było i będzie, do tego „polubienia” najbardziej przyczyniają się w miarę odpowiednie – czytaj wysokie - zarobki. Im wyższe, tym bardziej zawód jest bardziej popularny, co rzadko przekłada się na „lubiany”. Nie jest więc przypadkiem, że najbardziej „lubianymi” i pożądanymi przez młodych ludzi zawodami jest zarządzanie, informatyka, ekonomia, prawo i medycyna, a także pedagogika. Do ich wysokiego statusu walnie przyczyniają się zawodowe korporacje.
A o tym, jak ważne są interesy korporacyjne przekonali się rodzice, a przede wszystkim dzieci, które potraktowano niczym zakładników. Już od kilkunastu dni, nawet te najmłodsze pacholęta wiedziały, że w ich szkole pani będzie strajkować, bo zbyt mało jej płacą. Znaczy, takie jest oficjalne uzasadnienie protestu. To nieoficjalne, które raczej nie będzie wyartykułowane na żadnym plakacie, bo przecież nie można dzieciom powiedzieć, że właśnie zostały wzięte w jasyr, a ich wykup wyceniono na dokładnie tysiąc złotych.
Znaczna część dzieci przyjęła to nawet z entuzjazmem, że w poniedziałek nie ma potrzeby iść do szkoły, bo lekcji nie będzie. Ciekawe ile im za to uszczkną z wakacji jako, że materiał należy przerobić. Już od pierwszej klasy przekonały się, że ten przedszkolny, opiekuńczy świat mają już za sobą i teraz nie należy pytać „dlaczego” i „po co”, a już na pewno dzielić się swoimi przemyśleniami z dorosłą osobą na temat jej pracy. Chyba już wiedzą, że w szkole to nie one są najważniejsze, a raczej siatka płac, dodatki naliczane proporcjonalnie do ilości spędzonych w szkole lat i innych praw wynikających z przynależności do korporacji.
W tym zawodzie, tak jak w każdym innym, są ci z powołania i ci z przypadku. Ta grupa zawodowa niczym się w tym względzie nie wyróżnia. Jeśli kto twierdzi, że jest inaczej, to mocno rozmija się prawdą. Niegdysiejszy etos pracy to fikcja – zupełnie jak literacki Judym. To taki nieudacznik, nie na nasze czasy i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Wprawdzie ta dziwaczna postawa w szkole jest popularyzowana, ale wynika to z przyczyn pedagogicznych – uczniom należy pokazać, że na świecie zdarzają się także altruiści. A że tego rodzaju indywidualista zupełnie nie pasuje do współczesności, tym bardziej uświadamia młodym ludziom o fikcyjności postaci. Mało tego. Postać nieprawdziwa podwójnie, zwłaszcza teraz, kiedy liczy się jedynie twarda gra zespołowa o czym, nawet największych niedowiarków, zdecydowanie przekonuje postawa nauczycieli.
Powtórzę, liczy się gra zespołowa. Dobitnym tego przykładem jest planowane wprowadzenie przez urzędującą burmistrzowską trójkę (triumwirat?) wyższych podatków za wywóz śmieci powiązaną z ilością zużytej wody. Głosu w tej kwestii, zgodnie z ukazem, udzielono jedynie... organizacjom pozarządowym. A co z pozostałymi, po prostu zwykłymi mieszkańcami? Ich potraktowano tak, jak nauczyciele uczniów. Prawdę mówić gest iście wielkopański, przecież nie musieli o to pytać nikogo.
W tych dniach najwyższy miejscowy organ wydobył z siebie głos obwieszczając, że konsultacje właśnie się skończyły, a nadesłane uwagi przez organizacje pozarządowe w zdecydowanej większości zostały odrzucone.
Tak sobie nieprawomyślnie myślę, że może i słusznie. Absolutyzm, czyli miejscowa forma sprawowania władzy nad tubylcami została już wprowadzona ładnych parę lat temu. Ludwikowskie myślenie – państwo to ja (w wersji samorząd to ja), właśnie w Szczecinku jest w apogeum.
Ponieważ zdecydowana większość podczas wyborów zadecydowała o takiej właśnie formie, nie ma co teraz biadolić, a po prostu głębiej sięgnąć do kieszeni. Ostatecznie liczy się jedynie gra zespołowa.
Jerzy Gasiul
Obraz Ryan McGuire z Pixabay
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie