
Czy to, czego nie widać, istnieje? Takim przykładem są czarne dziury w przestrzeni kosmicznej a także na mapie Polski. Szczecinek jest na to wyśmienitym przykładem. Nikt ich (czarnych dziur) nie widział, ale matematycznie udowodniono, że gdzieś tam istnieje nieskończenie silna grawitacja pochłaniająca nawet światło. Co istotne, one mogą się powiększać wchłaniając do swego wnętrza najbliższe otoczenie. Jednym słowem z pewnością są, ale nikt ich nie widział, bo poza ciemnością, niczego nie da się zobaczyć.
Jakiś czas temu tubylcom obiecywano – zresztą za ich własne pieniądze - budowę obserwatorium z planetarium, które miało kontynuować już dawno zapomnie tradycje zapoczątkowane przez Adama Giedrysa. Nawet w tak małym mikrokosmosie jak nasza leśna polna bywa i ją pochłonęła czarna dziura.
To taki lokalny paradoks - więcej nie widać niż widać. Mało tego. Z pozbawionej kilka lat temu hełmu wieży wodociągowej, już od kilku miesięcy nie możemy dostrzec zapowiadanych ultranowoczesnych przystanków autobusowych. Znaczy, część z nich się pojawiła jeszcze zimą, ale jak to w kosmosie z meteorytami bywa, szybko znikły.
A przecież nawet szóstoklasiści pamiętają, że kiedy poszli pierwszy raz do szkoły, to na niektórych przystankach zostały zainstalowane, oprócz nowych wiat, również supernowoczesne monitory z rzeczywistym czasem kursowania autobusów. Zrealizowano je w ramach supernowoczesnego programu europejskiego Civitas z udziałem kilku miast UE.
Najwyraźniej siła oddziaływania czarnej dziury była tak duża, że nie tylko pieniądze na obsługę programu zostały wchłonięte, ale nawet całe wiaty przystankowe, już o monitorach nie wspominając.
Nieco innym obiektem zrealizowanym wg tego programu był zakup taksówek wodnych, tyle że mocno już przechodzonych. Kupiono dwie plus jedną gratis, bo do niczego się nie nadawała, a na spalenie odpadu trzeba było mieć pozwolenie od inspektora ochrony środowiska.
Potem wydano na remont coś z 90 tys. zł. Zapomniano przy tym, że do jej prowadzenia nie wystarczy „lądowe” prawo jazdy. Ponieważ nie było sternika, po kilku latach przechowywania w hangarze, łodzie tak się zestrzały, że trzeba było znowu wybulić na ich kolejny remont. Dzisiaj nawet nie ważne, ile kosztowały i czy będą w sezonie pływać. One od samego początku, jak to w ratuszu określono, miały „oddawać pewną atmosferę, jaka panowała w latach międzywojennych w Szczecinku”.
Mam nadzieję, że władza nie miała na uwadze podniosłej atmosfery miejscowych partaigów, czy przemarszów z udziałem tutejszych umundurowanych oddziałów z orkiestrą wojskową na czele.
Miejscowa czarna dziura ma to do siebie, że czasem daje o sobie znać, przybierając postać znanych powszechnie zjawisk fizycznych. Oto całkiem niedawno mieszkańcy okolicznych domów znajdujących się w sąsiedztwie budowy hotelu, który miał powstać, ale nie powstał, doświadczyli pewnego rodzaju dyskomfortu mieszkaniowego.
Otóż ich domy drżały w takt pracującego na budowie kafara. Pale w tym miejscu były niezbędne ponieważ hotel miał mieć podziemny parking, kórego ponoć w pierwotnej wersji nie było. Właśnie w kwestii montażu pali, na których miały się wspierać hotelowe podwaliny, powstało wiele niedopowiedzeń, a nawet różnych zdań, kwestii i poglądów.
A trzeba przyznać, że poglądy na sprawę czasem różniły się diametralnie. Jedni uważali, że wszystko przebiega zgodnie z prawem, sztuką budowlaną a nawet dokumentacją, inni że spadające z dachu dachówki i rysy na ścianach świadczyły o czymś zgoła przeciwnym.
Zaangażowane w to miejscowe organy kontrolująco-nadzorujące raczej taktownie milczały, próbując tym sposobem udobruchać wszystkie strony konfliktu. Po czasie się okazało, że tego rodzaju postawa jest najwłaściwsza i co najważniejsze, może walnie się przyczynić do podniesienia osobistego prestiżu, nie wspominając o społecznym awansie. To jeszcze jeden dowód na istnienie czarnej dziury.
Ale jak to bywa w kosmosie, Księżyc najlepiej widać z Ziemi, dlatego najbardziej niezakłócony obraz w tej sprawie ma osoba mieszkająca daleko od naszej leśnej polany. Może dlatego, że tam już nie sięga grawitacja, która ma niewyobrażalnie duży wpływ, ale jedynie na miejscowych.
Na razie efekt jest taki, że zawiedziony postawą mieszkańców właściciel skrawka szczecineckiego parku postanowił miejsce to zahibernować. Aby nie było wątpliwości, nie jest to aż tak bardzo oryginalne postępowanie. Nad jeziorem, podobnym miejscem jest to, co zostało po dawnej przystani LOK oraz niegdysiejszym ośrodku „Fala”.
Po latach, kiedy już rdza zeżre blachę na ogrodzeniu, a wystające z ziemi pale pokryją się mchem, porostami i pokrzywą, niechybnie narodzi się mit o nieprawdopodobnej inwestycji. W tym czasie już nikt nie będzie pamiętał o niewidzialnej grawitacji, która nie tylko wpływała na irracjonalne zachowania tubylców podczas wyborów samorządowych, ale także na inne całkiem przyziemne zjawiska.
Obraz Stephanie Felix z Pixabay
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie