
Jest niedzielny poranek. Specjalna ciężarówka przystosowana do przewożenia gołębi czeka na Tadeusza Spocińskiego – prezesa miejscowego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Jej kierowca Krzysztof Klin co chwilę odbiera telefony. Konwojent sprawdza zamknięcia na klatkach. Wszystkie klatki można otworzyć równocześnie jednym pociągnięciem wajchy. W jednej klatce, zgodnie z obowiązującymi normami, może przebywać nie więcej niż 35 sztuk gołębi. Jest godzina siódma i o tej porze 2700 ptaków, które przyjechały do Szczecinka z trzech podgrudziądzkich miejscowości miało już wystartować. Niestety, mimo słonecznej pogody, temperatura powietrza wynosi nieco poniżej 10 stopni. To za mało. Dlatego trzeba będzie poczekać jeszcze z pół godziny.
Sezon lotów trwa dość krótko, rozpoczyna się w maju i kończy we wrześniu. W tym czasie każdej niedzieli gołębie są wypuszczane do mniej lub bardziej dalekich lotów. Te pochodzące spod Grudziądza mają niewiele kilometrów do pokonania. Nie później niż za półtora godziny będą w domu. W tym samym czasie gołębie ze Szczecinka startują gdzieś pod Stargardem Szczecińskim.
Mimo chłodu, wewnątrz klatek panuje iście tropikalna temperatura. Ptaki wyraźnie się niecierpliwią. Chciałyby już lecieć, bo słoneczko jest już wysoko. Gołąb, w przeciwieństwie do człowieka, najbardziej aktywny jest właśnie rankiem.
- Niech pan włoży rękę do środka – zachęca Tadeusz Spociński. - Tam jest bardzo gorąco. Taki gołąb zużywa przez godzinę więcej powietrza niż koń, dlatego wytwarza taką wysoką temperaturę. Podczas jazdy samochodem nie ma problemu. Najgorzej jest, kiedy postoją w upale – wtedy ptaki po prostu w klatkach się gotują. Wielokrotnie mieliśmy takie przypadki, że gołębie zostały zaparzone. Z przegrzania grozi im nawet śmierć. Jak wyskoczy z klatki, prawie że oblatuje z piór.
Szczecinecki oddział HGP ma pięć sekcji: w Czarnem, Rzeczenicy, Miastku, Silnowie i Bobolicach. Każdy hodowca prowadzi bardzo ścisłą dokumentację. Każda sztuka ma historię swego rodowodu oraz obrączkę z oznaczeniem państwa i numerem właściciela.
- Co wy macie za pożytek z tych
gołębi?
W odpowiedzi słyszę: - O, zaczyna się.
- Ludzie jeszcze śpią, a wy stoicie na polu.
- To trzeba nas porównać do tych, którzy chodzą na ryby – odpowiada pan Tadeusz. – Można zapytać, co ma z tego ten, kto siedzi nad morzem lub jeziorem i moknie?
- On przynajmniej ma ładne widoki, ciszę i świeże powietrze a wy?
- Nam nie chodzi o dochody, a o rywalizację – przekonuje Tadeusz Spociński. - Wysyłamy ptaki i potem patrzymy, który i czyj gołąb najszybciej przyleci. To jest nasz główny i jedyny cel. Za to otrzymujemy dyplomy i puchary. Choć, prawdę mówiąc, opłacamy je z własnej kieszeni w postaci składek lotowych. Właśnie z nich opłacamy również kierowców i konwojentów. Lotowe wynoszą 350 zł rocznie. To dużo? Nie palę, nie piję.
- Jakaś przyjemność musi być w życiu – dorzuca Krzysztof Klin.
- Ale to jest nic. Za zboże, które kupujemy dla gołębi, za jeden 18 kg worek płacimy aż 80 zł. To jest profesjonalne zboże.
- A co to takiego?
- Gwarantuję, że gdybym je przyniósł i wysypał, to może pan dwa ziarnka potrafiłby rozpoznać i powiedzieć,
co to jest. Zboże składa się z 23 składników w tym m. in. mango, dari, kari, siedmiu rodzajów groszku australijskiego.... Ja to porównuję do diety maratończyków. Taki musi zjeść małą, ale intensywną porcję, aby wystarczyło mu sił do pokonania dużego dystansu. Z tym, że maratończyk biegnie wytyczoną trasą, a gołąb musi wiedzieć, gdzie polecieć i nie wie, co go spotka w drodze. On leci w zupełnie nieznanym dla niego terenie. Nie ma możliwości, aby nauczyć się trasy. Takim drogowskazem dla gołębi może być słońce. Z reguły kiedy jest słońce, gołębie po starcie zrobią dwa kółka i pójdą. Ale trzy dni temu chodziły po Szczecinku ze 30 minut. Dlaczego? Ponieważ było pochmurny dzień.
Jak daleko gołąb może lecieć? - Nie ma ograniczeń. Rosjanie próbują na 5000 kilometrów. My najdalej sięgamy Barcelony. Nasze gołębie leciały też z Rzymu. W tym roku będziemy je wypuszczać w Ostendzie. Te odległości wydają się bardzo znaczne, bo pokonujemy je jadąc drogami. Ale jak się położy linijkę na mapie to ta odległość skraca się bardzo znacznie. Gołębie lecą 60 km na godzinę, jak z wiatrem to 30 km szybciej, pod wiatr ok. 50 km. Szybkość zależy też od temperatury. Kiedy w powietrzu jest więcej wilgoci, lecą szybciej. Najgorzej jest latem podczas upałów. Mamy zegary satelitarne do pomiaru współrzędnych. Naciskam przycisk, czekam, szukam 3 satelitów, wyświetla mi się dokładnie moja długość i szerokość geograficzną z dokładnością do 6 metrów. Miejsce wypuszczenia spisujemy, a komputer ma program, który natychmiast wylicza odległość.
Każdy gołąb ma dwie obrączki- jedna to obrączka rejestracyjna z numerem właściciela, druga służy do identyfikacji podczas lotów.
- Kiedy gołąb leci zakłada się obrączkę. Może to być zwykła, gumowa lub lepsza, elektroniczna w zielonym kolorze. Czym się różnią? - Jak przyleci ten z zieloną, to ja go muszę w gołębniku złapać, aby zdjąć obrączkę i włożyć ją do czytnika zegara - urządzenia rejestrującego. Każdy hodowca chce go złapać jak najszybciej. Ale gołąb nie jest taki durny. Przylatując z kolejnego lotu już nie chce wchodzić do gołębnika. Wie, że będzie tam łapany. Chodzi taki po desce, zagląda... Wystarczy, że gołąb z obrączką elektroniczną przeleci na wysokości anteny i natychmiast uruchamia się czytnik rejestratora.
Zdarza się, że obcy wpadnie do gniazda? - O tak, bardzo często.
Jak gołębie są trenowane? - Jest kilkanaście sposobów. Hodowcy wywożą je sami, niejako wdrażając je do lotów. Następną jest metoda wdowieństwa, totalnego wdowieństwa i metoda gniazdowa. Gniazdowa polega na tym, że siedzą sobie samiec z samicą i wychowują młode. Z tych odpowiednie pozycje pasują, żeby je wysyłać na loty.
- Metoda wdowieństwa polega na tym, że leci się tylko wdowcami. To jest mniej więcej jak u ludzi. Jest samiec, który widzi samicę 5 minut przed lotem. Ona jest wpuszczana do niego. Pogrucha sobie do niej i samiec jest natychmiast zabierany. Jest jeszcze totalne wdowieństwo. Robi się tak samo z samicą i samcem. Wypuszcza się też samców i samice, to wymusza lotowanie całego stada.
- Jak daleko wyjeżdżają na loty próbne?
- W ubiegłym roku wypuszczaliśmy nasze gołębie w Holandii – mówi Krzysztof Klin. - Odległości nie mają znaczenia – dodaje Tadeusz Spociński. – Sam jestem w stanie dowieźć maksymalnie w promieniu 20 kilku kilometrów. Ale wystarczy, że będę to robił często. Gołębie trzymam na osiedlu Zachód a pracuję w Komunikacji Miejskiej, a więc w drugiej części miasta. Jadąc do pracy biorę ze sobą gołębie i tam je wypuszczam. Ważne jest to, aby gołębie cały czas były w rytmie.
- Miałem okazję być u pewnego hodowcy gołębi w Niemczech – mówi Krzysztof Klin. - W swojej hodowli miał gołębia, który zdobył mistrzostwo Niemiec i dwóch wicemistrzów. Sprzedał ptaki, ponieważ był to typowy komercjalista. Za ptaka wziął 10 tys. euro. Gołębnik u niego nie miał więcej niż 10 gołębi. Zawsze tam wchodził ubrany na biało. On mówi, że nie hoduje na ilość, tylko na jakość. Dla niego jest to przyjemność i
zabawa, bo jego na to stać. Powiedział mi, że nas podziwia, że przy tak małych dochodach hodujemy tak dużo gołębi.
- Jeśli chodzi o ilość, to do tego zmusił nas zarząd główny tzw. wydolnością lotową. Im więcej gołębi w stadzie, tym więcej można uzyskać punktów a to się liczy przy współzawodnictwie.
Cena za gołębia zależy od tego, co ptak potrafi i z jakiej pochodzi rodziny. Średnia cena wynosi ok. 100 euro, za młodego płacą 50 do 100 zł. Tadeusz Spociński ma w swoim stadzie ok. 200 sztuk.
- Do związku zapisałem się 1975 roku, jest u nas 170 członków. Gołębie trzymam na działkach na Zachodzie.
Sąsiedzi nie mają o to do pana pretensji? – Nigdy nie wypuszczam je na cały dzień po to, aby sobie gdzieś tam w polu siedziały. Puszczam je tylko w określonych godzinach na określony czas tak, aby nie mogły chodzić po polu i czymś się zatruć. Jak ktoś mi mówi, że mu gołąb wyrwał cebulę, to odpowiadam mu, aby posiedział i popatrzył co ptak skubie - jakiś kamyczek, patyczek oraz kiedy kiełkują rośliny. Gołąb potrafi je ściąć pod warunkiem, że nie otrzymuje specjalnej karmy. Jednak na wszelki wypadek w okresie kiełkowania roślin gołębie mam przymknięte.
W Polsce jest ok. 40 tys. zrzeszonych hodowców gołębi pocztowych.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wczoraj został znaleziony na szosie po deszczu gołąb.Jest ranny , ma złamaną prawą nóżkę.Ma obræczkę o nr 0210 PL 18 w kolorze zielonym.Po opatrzeniu został umieszczony w pudełku .Karmię go pszenicą. Proszę o radę,jak zawiadomić właściciela.